RANKIEM SPRAWDZIŁEM NAJPIERW ZAPASY NAPOI NA ŁODZI I ZARZĄDZIŁEM DOKUPIENIE 20 PUSZEK SODA WATER (MINERALNA WODA GAZOWANA LUB SODOWA JEST BARDZO TRUDNO DOSTĘPNA W WIELU KRAJACH AZJI – DOŚWIADCZENIE UCZY, ŻEBY ZAWSZE O NIĄ PYTAĆ. Wg MNIE TO NAJPEWNIEJSZA WODA DO PICIA W TAMTEJ CZĘŚCI GLOBU). CAŁE ZAKUPY JAK SIĘ OKAZAŁO BYŁY ROBIONE W SKLEPIKU ŻONY NASZEGO „KAPITANA”. ZAPŁACIŁEM ZA WSZYSTKIE DOSTARCZONE NA POKŁAD NAPOJE 2500 P…
NASZE BAGAŻE POSZŁY DO LUKU POD POKŁADEM I RUSZYLIŚMY W DROGĘ… WYPŁYWAJĄC Z EL NIDO MIJA SIĘ PO DRODZE DUŻĄ ILOŚĆ RÓŻNEJ WIELKOŚCI WYSEPEK. TO ARCHIPELAG BACUIT – WYSEPKI ROZSIANE W ZATOCE BACUIT. SĄ NAPRAWDĘ BARDZO MALOWNICZE I ŚCIĄGAJĄ MASĘ TURYSTÓW.
.
POWOLI PRZEPŁYWAMY OBOK MALUTKICH PUSTYCH PLAŻ I SKAŁ STERCZĄCYCH Z OCEANU. POGODA ŚWIETNA DO ROBIENIA ZDJĘĆ – BARDZO DUŻO PIĘKNYCH CHMUR. WIDAĆ CZASEM W ODDALI, NAD LĄDEM ULEWNE DESZCZE… PO KILKU GODZINACH SŁOŃCE ZACZYNA BYĆ DOŚĆ NAMOLNE. NASZA ZAŁOGA – 5 OSÓB (JEDNA KARŁOWATA KOBIETA, SIOSTRA KAPITANA I CZTERECH FACETÓW) SPOKOJNIE SPEŁNIA SWOJE OBOWIĄZKI. DWIE LUB TRZY OSOBY ŁOWIĄ CAŁY CZAS. DOSTAJEMY PIERWSZY POSIŁEK KOŁO 12:00. NADZIEWANE ŚWIEŻYMI JARZYNAMI GRILLOWANE KALMARY, GRILLOWANE MAKRELE ORAZ SAŁATKĘ ZE ŚWIEŻYCH OGÓRKÓW I CZERWONEJ CEBULI. DO TEGO FAJNY, OSTRY SOS Z PŁYWAJĄCYMI W NIM KAWAŁKAMI OSTREJ PAPRYCZKI CHILI… PYCHA. PROSTE I REWELACYJNE ŻARCIE…
.
CZAS PŁYNIE LENIWIE. MIJAMY FERMY PEREŁ ZE ŚMIESZNIE WYGLĄDAJĄCYMI NAWODNYMI DOMKAMI STRAŻNIKÓW. TAKI DOM NA WODZIE WYGLĄDA JAK ZMYTA Z ZIEMI CHAŁUPA…
.
W ODDALI POZOSTAJE PORT BARTON… PÓŹNYM POPOŁUDNIEM DOBIJAMY DO BRZEGU WYSPY CAGNIPA NAZWANEJ PRZEZ NASZEGO „KAPITANA” THE COCOS GARDEN ISLAND.
ZAŁOGA ZABIERA SIĘ DO POSZUKIWANIA DREWNA NA OGNISKO A MY IDZIEMY NA ROZPOZNANIE OKOLICY. NAJPIERW WSKAKUJEMY DO WODY BY PONURKOWAĆ Z FAJKĄ. NA ŁODZI JEST KILKA KOMPLETÓW DO SNORKELINGOWANIA. ŚWIETNA SPRAWA. UDAŁO NAM SIĘ ZOBACZYĆ KILKA NAPRAWDĘ ZAJEFAJNYCH SCEN Z PODWODNEGO ŻYCIA MIĘDZY KORALOWCAMI. NIEDALEKO BRZEGU WIDAĆ JAKIEŚ OPUSZCZONE DOMY ZBUDOWANE Z TRZCINY. IDĘ TAM A POTEM DALEJ LEDWO WIDOCZNĄ W GĄSZCZU WYSOKICH TRAW ŚCIEŻKĄ DO MAŁEGO TOTALNIE ZAROŚNIĘTEGO ŹRÓDŁA ŚWIEŻEJ WODY… MIJAM JE I IDĘ DALEJ W STRONĘ NIEDALEKIEJ DŻUNGLI… NIESTETY ŚCIEŻKA SIĘ KOŃCZY, A ZAPADAJĄCY ZMIERZCH WYPĘDZA MNIE Z ZAROŚLI NA PLAŻĘ – CHCĘ ZROBIĆ TROCHĘ ZDJĘĆ ZACHODU SŁOŃCA. ok. 18:30 DOSTAJEMY KOLEJNY POSIŁEK BĘDĄCY TROCHĘ UBOŻSZYM POWIELENIEM PIERWSZEGO… DANO NAM MNIEJ JARZYN, NAJWYRAŹNIEJ POMIDORY SIĘ SKOŃCZYŁY – BYŁY ZA DROGIE??
.
ZAPADA ZMIERZCH. SIADAMY NA KILKA GODZIN Z RUMEM I PIWEM PRZY OGNISKU… IDZIEMY SPAĆ KOŁO 22:00 NA PRZYGOTOWANYCH PRZEZ ZAŁOGĘ MATACH NA POKŁADZIE…
.
.
.