.
WYSPANI WSTALIŚMY DOŚĆ PÓŹNO. WŁAŚNIE KOŃCZONO WYDAWANIE ŚNIADANIA W NASZYM ZACNYM HOTELIKU.
PROGRAM ROZRYWKOWY DNIA USTALIŁ JAK ZAWSZE WOMBAT. PIERWSZY JEGO PUNKT TO JASKINIE BATU (BATU CAVES) I ICH OKOLICA.
BARDZO SPRAWNIE DOTARLIŚMY NA MIEJSCE TUTEJSZYM METREM I POCIĄGAMI PODMIEJSKO-MIEJSKIMI.
ŚWIĄTYNIE I ICH NAJBLIŻSZE OTOCZENIE OPANOWALI HINDUSI, DZIĘKI CZEMU MOŻNA MIEĆ UCZUCIE, ŻE ZNALEŹLIŚMY SIĘ W INDIACH. TEN, KTO ZNA ICH OBYCZAJE I WIERZENIA NIE BĘDZIE ZDZIWIONY NIESAMOWITYMI, JAKBY WYJĘTYMI Z DISNEYLANDU BÓSTWAMI. KOLOROWYMI DO NIEMOŻLIWOŚCI. AŻ KICZOWATYMI.
LUBIĘ HINDUSÓW I ICH WIARĘ. NIENACHALNĄ. DOBRĄ DLA KAŻDEGO.
.
IDĄC DO JASKIŃ WPADLIŚMY NA CHWILĘ DO DWÓCH, CZY TRZECH ŚWIĄTYŃ, BY WRESZCIE STANĄĆ PRZED WYSOKIMI, STROMYMI JAK DIABLI SCHODAMI, SŁYNNYMI Z EKSTREMALNYCH ZACHOWAŃ WIERNYCH PODCZAS COROCZNYCH OBCHODÓW ŚWIĘTA TAIPUSAM.
WSPINACZKA SCHODAMI ZAJĘŁA NAM Z KWADRANS. W WYŻSZEJ PARTII NA BALUSTRADACH I STOPNIACH ROZRABIAJĄ MAŁPY, NA KTÓRE NALEŻY BARDZO UWAŻAĆ. PO SZCZYTOWANIU ZNAJDUJEMY SIĘ W OGROMNEJ JASKINI. NAPRAWDĘ POTĘŻNA. W GŁĘBI, NA WPROST WIDAĆ NIEWIELKĄ, BŁYSZCZĄCĄ W PROMIENIACH SŁOŃCA PADAJĄCEGO PRZEZ DZIURĘ W KOPULE JASKINI, ŚWIĄTYNKĘ. TO CEL HINDUSKICH WIERNYCH I TURYSTÓW – ŚWIĄTYNIA BÓSTWA MURUGAN (KARTTIKEJA, SKANDA, KUMARAN, SZANMUKHA, SUBRAMANIAN)
BY SIĘ DO NIEJ DOSTAĆ TRZEBA NAJPIERW ZEJŚĆ PO SCHODACH, PRZEJŚĆ JAKIEŚ 80 m I PONOWNIE WEJŚĆ PO SCHODACH. W POBLIŻU ŚWIĄTYNI GRASUJE CAŁE STADO MAKAMÓW I GOŁĘBI. TO MIEJSCE KULTU ROBI WRAŻENIE CZEGOŚ NIEREALNEGO. NIEPRAWDOPODOBNEGO.
WRACAJĄC DO WYJŚCIA Z GROTY I SCHODZĄC KAWAŁEK NIŻEJ DOCHODZIMY – ZBACZAJĄC NIECO – DO KOLEJNEJ JASKINI BATU. NAZWANA „BATU DARK” WIELKA GROTA RÓŻNI SIĘ BARDZO OD POPRZEDNICZKI. PO PIERWSZE JEJ ZWIEDZANIE KOSZTUJE. I TO SPORO BO 35 RM. PO DRUGIE TRZEBA JĄ OGLĄDAĆ Z PRZEWODNIKIEM. PO TRZECIE – NIE ZWIEDZA SIĘ JEJ W CAŁOŚCI. JASKINIA TA MA UNIKALNY NA SKALĘ ŚWIATOWĄ EKO SYSTEM Z FAUNĄ I FLORĄ ŻYJĄCĄ TU OD MILIONÓW LAT. NAD NIĄ, NA POWIERZCHNI ROŚNIE RÓWNIE UNIKALNY I NIEPOWTARZALNY TROPIKALNY LAS.
UCZTA DLA EKOLOGÓW I INNYCH IM PODOBNYCH…
WESZLIŚMY. ZWIEDZANIE ODBYWA SIĘ W 20-to OSOBOWYCH GRUPACH. UWAGA !!! JEŚLI CHCESZ ZWIEDZAĆ TO LEPIEJ WSTĄP TU JAK NAJSZYBCIEJ I KUP BILET NA GODZINĘ, KTÓRA CI PASUJE. JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ MOŻE SIĘ OKAZAĆ, ŻE BĘDZIESZ CZEKAĆ NA SWOJĄ KOLEJKĘ DOŚĆ DŁUGO.
WYCIECZKA JEST BARDZO CIEKAWA. MYŚMY TRAFILI NA PRZEWODNIKA MÓWIĄCEGO FANTASTYCZNIE PO ANGIELSKU. TA LEKCJA EDUKACJI TRWA OK 45 min. NIE JEST MĘCZĄCA.
UWAGA !!! W OKOLICACH BATU CAVES JEST TYLKO JEDNO MIEJSCE GDZIE MOŻNA WYMIENIAĆ WALUTĘ. BAR PROWADZONY OCZYWIŚCIE PRZEZ HINDUSA. WYMIANA KASIORKI W TYM MIEJSCU TO STRATA OKOŁO 15%
WRÓCILIŚMY DO CENTRUM KL ZWIEDZIĆ SENTRAL MARKET I JEGO OKOLICE. KUPILIŚMY TUTAJ KILKA WCZEŚNIEJ NIEPRÓBOWANYCH POTRAW. JAKIEŚ ŚMIESZNIE PRZYRZĄDZANE W BAMBUSOWYCH RURKACH TAPIOKOWO-RYŻOWE CIASTECZKA @ 5 RM ZA 5 SZTUK. DOBRE. POTEM, NIE WIEMY JAK PRZYRZĄDZANE, KAWAŁKI MANGO (BYŁY TEŻ INNE OWOCE) W JAKIEJŚ ŚMIESZNEJ POSYPCE @ 5 RM OPAKOWANIE. TE BYŁY SĄDZĄC Z REKLAM WISZĄCYCH NA WÓZKU, Z KTÓREGO SPRZEDAWAŁA JE JAKAŚ BABINA-PRODUCENTKA HITEM TEGO RYNKU.
.
ZJEDLIŚMY TU TEŻ GUMOWATE KALMARY (STANDARD W ULICZNYM ŻARCIU W MALEZJI) Z GLINIANEGO GARNKA I NIEZŁE SMAŻONE WARZYWA W JAKIEJŚ DOBRZE WYGLĄDAJĄCEJ RESTAURACJI ULICZNEJ.
.
TROCHĘ SIĘ POSZWENDALIŚMY I POJECHALIŚMY DO HOTELIKU. PO DRODZE W NOWO ODKRYTYM PRZEZ NAS CENTRUM HANDLOWYM JUSCO TAMAN MALURI ZA MNIEJ NIŻ 27 zł KUPILIŚMY SET 45 SUSHI. BYŁA WYŻERKA, OJ BYŁA…
.
.
.
Czytam Wasze opowieści z ogromnym zainteresowaniem.Czasami zamykam oczy i podróżuje z Wami.
Cudowny zachód słońca ! Czekałam niecierpliwie na kolejna relacje z Waszej niewiarygodnie interesującej wyprawy. Każdy Wasz ,,wpis” to swietna opowiesc. Życzę powodzenia.
DZIĘKI BASIU!