.

DZIEŃ ZACZĄŁ SIĘ NIEZBYT PRZYJEMNIE. TRZEBA BYŁO ZERWAĆ GNATY Z WYRKA JUŻ O 7:00.
NA DWORCU AUTOBUSOWO-TAKSÓWKARSKIM KIEROWCA DO SWOJEGO BUSIKA ZBIERAŁ CHĘTNYCH NA PODRÓŻ W STRONĘ RANAU, GŁOSEM IMAMA WZYWAJĄCEGO WIERNYCH NA MODLITWĘ. PODESZLIŚMY, ZAJĘLIŚMY MIEJSCA, A PONIEWAŻ BYŁO JESZCZE PONAD 20 min DO  ODJAZDU, POINFORMOWALIŚMY BUSIKOWCA, GDZIE IDZIEMY NA ŚNIADANIE.
POCZĄTKOWO PLANOWALIŚMY ŚNIADANIE W HINDUSKIEJ, 24/7 CZYNNEJ GARKUCHNI OBOK NASZEGO HOTELU. OKAZAŁO SIĘ JEDNAK, ŻE WYBÓR BYŁ TAM ŻADEN I MUSIELIŚMY UDAĆ SIĘ DO CHIŃCZYKA ZNANEGO NAM JUŻ Z SERWOWANYCH POSIŁKÓW.
TYM RAZEM NIE POPEŁNILIŚMY BŁĘDU Z POPRZEDNIEGO RAZU I SPOKOJNIE CZEKALIŚMY AŻ WIĘCEJ DÓBR JEDZENIOWYCH POJAWI SIĘ W WITRYNIE. WYBRALIŚMY TROCHĘ INNE DANIA. WOMBAT, PODEJRZANY MAKARON, CHYBA SPECJALNOŚĆ ZAKŁADU – U NAS ZNANY POD NAZWĄ TAGLIATELLE. JA, PONOWNIE TOFU Z JAKĄŚ KULKĄ I DUŻY KAWAŁEK CZEGOŚ, CO WYGLĄDAŁO JAK MIĘSKO, A PRZY PŁACENIU OKAZAŁO SIĘ BYĆ CIASTECZKIEM RYBNYM !!! (TU UKŁON W KIERUNKU NASZEJ PRZYJACIÓŁKI, URSZULKI. CIEKAWE, KIEDY BY SIĘ ZORIENTOWAŁA CO JE … JA NIGDY BYM NIE POWIEDZIAŁ, ŻE JEM RYBKĘ) 🙂

PUNKTUALNIE O 8:30 RUSZYLIŚMY. JAZDA DO PARKU PAMIĘCI W KUNDASANG, LEŻĄCEGO KILKA KILOMETRÓW PRZED RANAU ZAJĘŁA KOŁO 2 godz.

FLAGA AUSTRALIJSKA PRZY WEJŚCIU DO PARKU PAMIĘCI
FLAGA AUSTRALIJSKA PRZY WEJŚCIU DO PARKU PAMIĘCI

.
ZACZĘLIŚMY OD NIEGO. TEN PARK UPAMIĘTNIA MORDERCZY MARSZ JEŃCÓW WOJENNYCH AUSTRALIJSKICH I BRYTYJSKICH Z JAPOŃSKIEGO OFLAGU W OSTATNICH DNIACH II WOJNY. Z GRUPY OKOŁO 1700 OSÓB, KTÓRE ZACZĘŁY MARSZ PRZETRWAŁO 6 LUDZI…

.

PAMIĘCI POLEGŁYCH W "MARSZU ŚMIERCI" AUSTRALIJCZYKÓW
PAMIĘCI POLEGŁYCH W „MARSZU ŚMIERCI” AUSTRALIJCZYKÓW

.

JAK TO CZĘSTO BYWA W ANGLOSASKIEJ KULTURZE, MIEJSCE UPAMIĘTNIAJĄCE JAKIŚ WAŻNY FAKT CZY OSOBĘ PRZEKSZTAŁCONO W PARK. BEZ BUDOWANIA JAKICHŚ STERCZĄCYCH NA ŚRODKU ULICY CZY DROGI POMNIKÓW, NA KTÓRE, PO PEWNYM CZASIE KULAWY PIES NAWET NIE SZCZEKNIE. WYOBRAŻACIE SOBIE PARK, ZAMIAST NA PRZYKŁAD POSTACI KU CZCI OFIAR KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ ??? ILE BYŚMY MIELI ATRAKCYJNYCH MIEJSC DLA DZIECI I SENIORÓW … DZIECI UCZYŁYBY SIĘ HISTORII, A DZIADKOWIE POPIJAJĄC POWIEDZMY PIWKO (ZAPAKOWANE TAK JAK U ANGLOSASÓW W PAPIEROWĄ TOREBKĘ),
WSPOMINALIBY JAK TO NA PRZYKŁAD, ZA CZASÓW KOMUNY, OBIJALI SIĘ W PRACY, WALCZĄC W TEN SPOSÓB Z SYSTEMEM…

PARK BARDZO NAM SIĘ PODOBAŁ. SKŁADA SIĘ Z KILKU CZĘŚCI. PIERWSZA, NAZWĘ JĄ WSPÓLNĄ, TO WEJŚCIE, KĄCIK INFO, SKLEP Z PAMIĄTKAMI I TOALETY. WCHODZĄC DALEJ DOJDZIEMY DO TRZECH OGRODÓW: AUSTRALIJSKIEGO, BRYTYJSKIEGO I MALAJSKIEGO. KAŻDY W INNYM TYPIE. MALAJSKI NAJBARDZIEJ ZIELONY, NAWIĄZUJĄCY DO OTOCZENIA. NAJWIĘKSZĄ POWIERZCHNIĘ ZAJMUJE KOLUMNADA I TABLICE Z NAZWISKAMI OFIAR. JEST TEŻ SALA AUDIO-WIZUALNA.
GENERALNIE WARTO ZOBACZYĆ, SZCZEGÓLNIE, JEŚLI MA SIĘ JAKIEŚ KONEKSJE AUSTRALIJSKO-BRYTYJSKO-MALAJSKIE. WSTĘP 10 RM. CZAS ZWIEDZANIA 60 min BEZ OGLĄDANIA FILMU.

PO WYJŚCIU CHCIELIŚMY PODJECHAĆ  DO SŁYNNYCH PONOĆ GORĄCYCH ŹRÓDEŁ I DO PARKU NARODOWEGO. WCZEŚNIEJ JAKIŚ KIEROWCA PODAJĄCY SIĘ ZA TAKSÓWKARZA PROPONOWAŁ PODWIEZIENIE DO ŹRÓDEŁ ZA 40, POTEM NAWET 30 RM. NIE CHCIELIŚMY, BO NAJPIERW TRZEBA BYŁO ZOBACZYĆ MONUMENT. TERAZ STOI JAKIŚ MIKROBUS, UDAJE TAKSÓWKĘ I ŻĄDA 100 RM ZA KURS DO GORĄCYCH ŹRÓDEŁ, GDZIE PRZY OKAZJI MOŻNA POCHODZIĆ NA WYSOKOŚCI 45 m POD KORONAMI DRZEW. WIEMY JUŻ, ŻE DOJAZD TRWA PONOĆ GODZINĘ W JEDNĄ STRONĘ. TO BARDZO OGRANICZA NASZE MOŻLIWOŚCI. NIE MAMY ZA DUŻO CZASU. DECYDUJEMY SIĘ PODJECHAĆ DO PARKU NARODOWEGO. JESTEŚMY TAM O 16:00 UMÓWIENI Z KIEROWCĄ BUSIKA, KTÓRY NAS TO PODWIÓZŁ. A JEST PRAWIE POŁUDNIE…

DO PARKU NARODOWEGO JEDZIE SIĘ 7 min. JAKIŚ TAXI-ZDZIERCA PROPONUJE PODWIEZIENIE ZA 20 RM. JA PROPONUJĘ 10. NIE CHCE JECHAĆ… NIE, TO NIE. WYCHODZIMY NA DROGĘ I 2 min. PÓŹNIEJ MKNIEMY WE WŁAŚCIWYM KIERUNKU ZA 10 RM. NIE ROZUMIEM TYCH LUDZI. NARZEKAJĄ NA SUSZĘ TURYSTYCZNĄ, ALE NIE WALCZĄ O KLIENTA. ROZMAWIAŁEM Z KILKOMA TAKSÓWKARZAMI. TEN SAM SPOSÓB MYŚLENIA CO U WIĘKSZOŚCI KIEROWCÓW W PERTH. CIESZĄ ICH TYLKO DŁUGIE KURSY I MAJĄ GDZIEŚ DYSCYPLINĘ.

TUTEJSZY PARK NARODOWY MOUNT KINABALU MA PIĘKNE WEJŚCIE, A PRZY OKAZJI CENY. WEJŚCIE DLA NIE MALEZYJCZYKA KOSZTUJE 15 RM.
PARK JEST OGROMNY. MOŻNA GO ZWIEDZAĆ PIESZO, ROWEREM LUB JAKIMŚ ŚRODKIEM TRANSPORTU. ALBO WYNAJĄĆ BUSIK Z KIEROWCĄ …

MAJĄC OGRANICZENIA CZASOWE I NIE BĘDĄC ZBYT DUŻYM FANEM OGLĄDANIA DRZEW I KRZEWÓW (PRZYNAJMNIEJ JA),  WYBRALIŚMY OPCJĘ NAJBARDZIEJ EKONOMICZNĄ I BYĆ MOŻE NAJCIEKAWSZĄ. PO LEWEJ STRONIE, TUŻ PRZY GŁÓWNYM WEJŚCIU ZNAJDUJE SIĘ SŁABO OZNAKOWANA ŚCIEŻKA PRZEZ LAS – KIAU VIEW TRAIL.

.

TUTAJ MOŻNA SPRÓBOWAĆ WSPINAĆ SIĘ PO LIANACH ...
TUTAJ MOŻNA SPRÓBOWAĆ WSPINAĆ SIĘ PO LIANACH …

.

POSZLIŚMY TYM SZLAKIEM. NIE JEST TO DROGA DLA PAŃ NA SZPILKACH I GOŚCI W LAKIERKACH. SANDAŁY TEŻ NIE BĘDĄ WYGODNE. IDZIE SIĘ DOŚĆ OSTRO POD GÓRĘ, CZASEM W BŁOCIE, CZĘSTO POMIĘDZY KORZENIAMI. TRZEBA SIĘ SPODZIEWAĆ CAŁY CZAS MOŻLIWOŚCI POŚLIZGU I WYWINIĘCIA ORŁA.
WOKÓŁ PIĘKNY, MOŻNA RZEC DZIEWICZY LAS. NIEPRAWDOPODOBNIE ZIELONY. PRZEWRÓCONE DRZEWA, KŁODY, GAŁĘZIE, KORZENIE – WSZYSTKO POKRYTE ZIELONYM MCHEM. WOKÓŁ MGŁA. KROPI CO RUSZ, PROWADZĄC DO PAROWANIA, KREUJĄCEGO ATMOSFERĘ Z „WŁADCY PIERŚCIENI” ALBO INNYCH BAŚNIOWYCH OPOWIEŚCI. PTAKI ŚPIEWAJĄ, CHRZĄSZCZE CHRZĘSZCZĄ. NIE SŁYCHAĆ ŻADNYCH LUDZKICH DŹWIĘKÓW. LAS ŻYJE. W PEWNYM MOMENCIE MIJAJĄ NAS DWAJ GOŚCIE. PIERWSZY PĘDZI DO GÓRY, Z DRUGIM DŻENTELMENEM, AUSSIE Z QUINSLANDU MIESZKAJĄCYM OBECNIE W HONG – KONGU  ZAMIENIAMY KILKA ZDAŃ. ZNA POLSKĘ. BYŁ W KATOWICACH.
IDZIEMY JESZCZE JAKIŚ CZAS DO GÓRY. ZACZYNA MOCNIEJ PADAĆ. ZMUSZA NAS TO DO TROCHĘ WCZEŚNIEJSZEGO POWROTU.

O 16:00 MAMY UMÓWIONY Z NASZYM RANNYM KIEROWCĄ POWRÓT. Z POWODU DESZCZU NA DOLE JESTEŚMY DUŻO WCZEŚNIEJ. NA CAŁE SZCZĘŚCIE NA WPROST WEJŚCIA / WYJŚCIA Z PARKU JEST LOKALNA RESTAURACJA SERWUJĄCA WSPANIAŁE, TAKŻE TUTEJSZE DANIA. ZAMÓWILIŚMY: PANATARAŃSKĄ SAŁATKĘ Z ANANASA. WCALE NIE NA SŁODKO, A POZA TYM ANANAS BYŁ W NIEJ DODATKIEM (6 RM), PANATARAŃSKĄ SAŁATKĘ ZE ŚWIEŻYCH WARZYW (8 RM) ABSOLUTNA REWELKA. TOP FOOD. GORĄCO POLECAMY. RESTAURACJA NAZYWA SIĘ „PANATARAN”

.

SAŁATKA W RESTAURACJI “PANATARAN”
SAŁATKA W RESTAURACJI “PANATARAN”

.


CZEKALIŚMY SPOKOJNIE NA ZAMÓWIENIE, GDY WTEM JAK SPOD ZIEMI WYRÓSŁ PRZED NAMI KIEROWCA BUSIKOWY Z PYTANIEM CZY WRACAMY. POTWIERDZILIŚMY, ZAZNACZAJĄC, ŻE CZEKAMY NA NASZE DANIA, A DO UMÓWIONEJ GODZINY JEST CIĄGLE 55 min. OKAZAŁO SIĘ, ŻE COŚ GO ZMUSIŁO DO WCZEŚNIEJSZEGO WYJAZDU I CHCE JUŻ JECHAĆ DALEJ. CHCIAŁ BYŚMY OD RAZU WSIADALI I JECHALI. POWIEDZIELIŚMY MU, ŻEBY NAS ZOSTAWIŁ. DAMY RADĘ. PO DOPYTANIU SIĘ W RESTAURACJI ZA ILE PODADZĄ NASZE DANIA, ZDECYDOWAŁ SIĘ CZEKAĆ. PO 20 min SIEDZIELIŚMY JUŻ W BUSIKU TNĄC W KIERUNKU KK. OKAZAŁO SIĘ, ŻE CZEKAŁ NA NAS AUTOBUS Z KILKOMA PASAŻERAMI..
W KK WYSIEDLIŚMY OBOK PUNKTU OBSERWACYJNEGO W PARKU. ROZCIĄGA SIĘ STĄD ZAJEFAJNY WIDOK NA BLISKĄ PARKOWI CZĘŚĆ MIASTA, MORZE I WYSPY. W TANIM BARZE MOŻNA COŚ ZJEŚĆ I WYPIĆ. ALBO KUPIĆ TANIE PYSZNE KONFEKCJONOWANE LODY(@ 1 RM).
TO NASZ OSTATNI WIECZÓR W KK. TRZEBA GO GODNIE UHONOROWAĆ. KUPUJEMY BUTELKĘ WINA ZA OKOŁO 40 RM I IDZIEMY NA TARG RYBNY ZOBACZYĆ, CO DZIŚ OFERUJĄ. PRZECHODZĄC POMIĘDZY STOISKAMI TRAFIAMY PONOWNIE NA NOWOŚCI KULINARNE. PIERWSZĄ JEST OGROMNY SKORUPIAK. PRZYPOMINA MI ON SŁYNNEGO NAUTILUSA. JEDEN KOSZTUJE ŚREDNIO 12,5 RM. NASTĘPNIE WPADA NAM W OKO ABALONE (kg @ 80 RM). NA RAZIE IDZIEMY DO HOTELU. JEST ZA WCZEŚNIE NA KOLACJĘ. LEDWO DOCHODZIMY ZACZYNA LAĆ. I TO PORZĄDNIE. PRZESTAJE WRESZCIE PO PRAWIE DWÓCH GODZINACH. WYCHODZIMY, MAJĄC NADZIEJĘ NA MAŁY RUCH W INTERESIE, CZYTAJ, NIŻSZE CENY.
POMIMO DESZCZU W RESTAURACJACH LUDZI JEST CIĄGLE DUŻO. ZACZYNAMY OD STOISKA Z ABALONE. TARGUJĘ. BEZ REZULTATU. OK. REZYGNUJEMY. IDZIEMY DO MUSZLI. TU BEZ PROBLEMU UZYSKUJĘ SATYSFAKCJONUJĄCĄ ZNIŻKĘ. PŁACĘ 10 ZA SZTUKĘ, DOWIADUJĄC SIĘ PRZY OKAZJI, ŻE TEN STWÓR BĘDZIE TROCHĘ GUMOWY. TAKA JEGO NATURA. PRZYSTAJĘ NA WARUNKI. OBECNIE RZADKO SIĘ ZDARZA BY SPRZEDAWCA TAK UCZCIWIE POWIEDZIAŁ CI, ŻE NABYTY TOWAR MOŻE NIE SPEŁNIĆ TWOICH OCZEKIWAŃ.
SAŁATKA, W JAKIEJ PODANO SKORUPIAKA BYŁA NAPRAWDĘ PYSZNA. DODATKOWO ZARZĄDZILIŚMY SAŁATKĘ CEVICHE I  WODOROSTY. NA TYM ZAKOŃCZYLIŚMY OFICJALNIE NASZ POBYT NA BORNEO

.

>     ZOBACZ FOTY     <

.

.

Możesz również cieszyć się:

5 komentarzy

  1. Dzien dobry, artykul bardzo pomocny. Mam kilka pytan lecimy z chlopakiem na Borneo we wrzesniu i bylabym wdzieczna o kilka podpowiedzi. Przylatujemy do kota kinabalu okolo 15 i myslalam zeby od razu pojechac do parku, wiedizlam ze autobusy jezdza do 18, czy faktycznie nie bedzie problemu zeby sie tam dostac o tej porze? I gdzie najlepiej szukac noclegu? Na nastepny dzien chcielismy zrobic spacer ok godz po parku i ruszyc w kierunku Poring zeby zobaczy ogrody i mosty,-czy jest szansa dostac sie tam autobusem? wieczorem chcemy ruszyc w kierunku Sandakan/sepilok i czy wie Pan czy lepiej wyjechac z Ranau czy z Parku i do ktorej godziny autobusy kursuja? Pozdrawiam Ewa

  2. Dzien dobry, artykul bardzo pomocny. Mam kilka pytan lecimy z chlopakiem na Borneo we wrzesniu i bylabym wdzieczna o kilka podpowiedzi. Przylatujemy do kota kinabalu okolo 15 i myslalam zeby od razu pojechac do parku, wiedizlam ze autobusy jezdza do 18, czy faktycznie nie bedzie problemu zeby sie tam dostac o tej porze? I gdzie najlepiej szukac noclegu? Na nastepny dzien chcielismy zrobic spacer ok godz po parku i ruszyc w kierunku Poring zeby zobaczy ogrody i mosty,-czy jest szansa dostac sie tam autobusem? Pozdrawiam Ewa

    1. Lotnisko w Kota Kanibalu jest dosłownie w mieście. Jest małe. Można dojść na piechotę albo podjechać do centrum.
      Na Borneo kursują autobusy, różnych firm przewozowych. Jeżdża według rozkładu jazdy o ile taki istnieje. Kłopot polega na tym ,że nie mają stron internetowych, więc nie ma możliwości sprawdzenia o której godzinie autobus odjeżdża.
      Podobnie jest we wszystkich krajach Azji. Można to sprawdzić dopiero na miejscu.
      Chyba ,że trafi się na bloga w którym ktoś sfotografował rozkład jazdy.

      Aby dostać się do parku trzeba jechać autobusem w kierunku Ranau lub tylko do Parku.
      Jazda trwa około 2 godzin. Z zasady autobus odjeżdża jak się zapełni.
      Nie trwa to długo więc rozkład jazdy jest mniej więcej przestrzegany. Jest to miejsce bardzo turystyczne.
      Park jest położny przy drodze. Do Ranau trzeba jeszcze kawałek dojechać.

      Teoretycznie macie szansę dotrzeć jeszcze tego samego dnia, po przylocie do Parku. Musicie mieć jednak zarezerwowany nocleg. Albo w Parku albo w pobliżu. Przy drodze naprzeciwko parku są restauracje i mogą być noclegi.

      Trzeba wziąć pod uwagę przemieszczenie się w Kota Kanibalu z lotniska po odprawie, do miejsca skąd odjeżdża autobus czyli około 30-40 minut.
      Zakładając ,że złapiecie od razu autobus na miejscu najwcześniej będziecie około
      18 –tej.
      Zachód słońca we wrześniu ma miejsce od 19.20 do 19/ koniec miesiąca/.
      Zarezerwowany nocleg albo przynajmniej informacje o nazwach hoteli, hosteli da Wam komfort podróży.

      Sądząc z treści maila planujecie godzinny spacer po parku i jazdę dalej.
      W tej sytuacji zostałabym jednak po przylocie w Kota Kanibalu obejrzała miasto i świetny nocny market gdzie można tanio zjeść chyba ,że ktoś nie cierpi ryb. Inne rzeczy do jedzenia też są ale za nie dużo.
      Sprawdziłabym o której rano jest autobus do parku lub Poring.
      W Kota łatwo znaleźć nocleg. Noclegi w Parku i okolicach będą drogie.
      Rano podjechałabym do parku. Potem ewentualnie do Ranau gdzie jest memoriał poległych w II wojnie światowej. Wart zobaczenia. Potem jechałabym dalej.

      Poring jest 40 km od Parku
      Nie byliśmy w Poring ale uważam ,że każda informacja turystyczna, Biuro Parku kierowca autobusu powie Wam jak najlepiej tam dojechać.
      Z tego co wiem są bezpośrednie autobusy z Kota Kinabalu do Poring.
      Można jechać także do Ranau i stamtąd wziąć taksówkę.

      Wszystkich noclegów szukam na Booking.com, Airbeb, Agodzie lub pozyskuję o nich informacje od podróżników w Internecie.

      Przesyłam link do bloga gdzie podany jest rozkład jazdy z lotniska do centrum ale z 2014 roku. Może się nic nie zmieniło.

Zostaw komentarz