.
ŚNIADANIE W BIRMAŃSKIM STYLU OZNACZA MAKARON Z RÓŻNOŚCIAMI, BANANY. JEDLIŚMY NA BALKONIE. W NASZYM HOSTELU MIESZKA BARDZO WIELONARODOWOŚCIOWE TOWARZYSTWO. HOLENDRZY, SZWAJCAR, FRANCUZ, KANADYJCZYK. WSZYSCY SPOTYKAMY SIĘ NA ŚNIADANIU. TYLE TYLKO, ŻE MY NATYCHMIAST ZAJMUJEMY BALKON, A RESZTA TOWARZYSTWA STOLIKI NA KORYTARZU, ALE MAJĄ WIDOK NA NASZ BALKON.
.
SŁOŃCE LEKKO PRZYGRZEWAŁO, A MY SPOGLĄDAJĄC RAZ NA BUDZĄCĄ SIĘ DO ŻYCIA ULICĘ A RAZ NA WŁAŚCICIELA MYJĄCEGO ZAPARKOWANY POD HOSTELEM SAMOCHÓD NA NASZĄ WYCIECZKĘ CIESZYLIŚMY SIĘ POBYTEM W MRAUK U. MIELIŚMY OBEJRZEĆ OKOLICZNE WSIE ORAZ DOTRZEĆ DO KOBIET Z RODU CHIN MAJĄCYCH CHARAKTERYSTYCZNE TATUAŻE NA TWARZY, ZAJMUJĄCYCH SIĘ TKACTWEM. SAMOCHODEM PROWADZONYM PRZEZ SAMEGO WŁAŚCICIELA HOSTELU Z MIESZKAJĄCYMI W TYM SAMYM HOSTELU HOLENDERKĄ ALICJĄ I KANADYJCZYKIEM DOTARLIŚMY DO RZEKI SKĄD MIELIŚMY PŁYNĄĆ DO WIOSEK. ŁÓDKA BYŁA AZJATYCKĄ FORMĄ GONDOLI. WĄSKA, ZADASZONA MIAŁA USTAWIONE W RZĘDZIE, JEDNO ZA DRUGIM KRZESŁA OGRODOWE. PŁYNĘLIŚMY SZEROKĄ, LENIWĄ RZEKĄ LEMRO MIJAJĄC RÓŻNEGO RODZAJU ŁÓDKI, KTÓRYMI PRZEWOŻONO TOWARY, LUDZI. RYBACY STARALI SIĘ NAMÓWIĆ RYBY NA SWOJE PRZYNĘTY, A PRZEPŁYWAJĄCY LUDZIE UTRZYMAĆ RÓWNOWAGĘ W ZAŁADOWANYCH PO BRZEGI ŁÓDKACH. POZDRAWIALIŚMY SIĘ NAWZAJEM. PIERWSZĄ RZECZĄ JAKĄ OGLĄDAMY PO OKOŁO GODZINNEJ PODRÓŻY TO TARG W MAŁEJ PRZYBRZEŻNEJ WIOSCE. GŁÓWNY TRAKT SPRZEDAŻY PROWADZI MIĘDZY ROZŁOŻONYMI NA ZIEMI LUB UŁOŻONYMI NA NIEWIELKIM PODEŚCIE WSZELKIMI NADAJĄCYMI SIĘ DO SPRZEDAŻY RZECZAMI. SĄ TO MIEJSCOWE WARZYWA, OWOCE, PRZYPRAWY ALE I TEŻ WYROBY WSPÓŁCZESNEJ KULTURY SPOŻYWCZEJ JAK CZPISY, BATONIKI CZY NAPOJE GAZOWANE. MIEJSCOWA LUDNOŚĆ O CIEMNYM KOLORZE SKÓRY PATRZY NA NAS Z UŚMIECHEM ALE BEZ SPECJALNEGO OCZEKIWANIA, ŻE COŚ KUPIMY. TARG JEST DLA OKOLICZNYCH OSAD, KTÓRYCH MIESZKAŃCY PRZYPŁYWAJĄ, ABY ZROBIĆ ZAKUPY.
.
PŁYNĘLIŚMY DALEJ. BRZEGI RZEKI TONĘŁY W ZAROŚLACH, GDZIENIEGDZIE WIDAĆ BYŁO PRZYSTAŃ LUB PO PROSTU PUSTY BRZEG UMOŻLIWIAJĄCY DOBICIE DO NIEGO. W PEWNYM MOMENCIE DOSZŁY NAS DŹWIĘKI BARDZO ŻYWEJ WRĘCZ DYSKOTEKOWEJ MUZYKI. NASZA ŁÓDKA SKIEROWANA ZOSTAJE DO BRZEGU SKĄD DOCIERAŁA MUZYKA. WYCHODZIMY I PO PRZEJŚCIU PARU METRÓW ZNAJDUJEMY SIĘ WŚRÓD TAŃCZĄCEGO I PIJĄCEGO ALKOHOL TŁUMU LUDZI. NATYCHMIAST ZAPROPONOWANO NAM PIWO, WISHY. OKAZAŁO SIĘ, ŻE JESTEŚMY NA WESELU. ZOSTAJEMY WCIĄGNIĘCI W WIR ZABAWY. WSZYSCY CHCĄ TAŃCZYĆ Z NAMI. MUZYKA JEST „NA ŻYWO”. DWÓCH INSTRUMENTALISTÓW I WOKALISTKA. NAJBIEDNIEJSZA JEST ALICJA, ZŁOTOWŁOSA, WYSOKA, STUDENTKA, Z KTÓRĄ CHCĄ TAŃCZYĆ WSZYSTKIE KOBIETY. KOBIETY I MĘŻCZYŹNI TAŃCZĄ OSOBNO. MY ROBIĄC ZDJĘCIA NIE JESTEŚMY TAK BARDZO ZAPRASZANI DO WSPÓLNEJ ZABAWY, ALE WSZYSCY POZUJĄ I CHCĄ OGLĄDAĆ FOTOGRAFIE. KANADYJCZYK PLĄSA Z MĘŻCZYZNAMI. ALICJA NIE MOŻE ANI MOMENT SIĘ PRZESTAĆ TAŃCZYĆ, A TAŃCZĄCE KOBIETY WLEWAJĄ W NIĄ PIWO Z PUSZKI ABY NIE OSŁABŁA. PIETRUSZKA ZNIKNĄŁ I JAK SIĘ OKAZAŁO CZĘSTOWANO GO GDZIEŚ NA UBOCZU JAKIMŚ JEDZENIEM. ZABAWA OSIĄGA SZCZYTOWY PUNKT. NIE WIADOMO JEDNAK KTO JEST PANNĄ MŁODĄ ANI PANEM MŁODYM. W PEWNYM MOMENCIE PARĘ KOBIET KIWA NA MNIE. PODCHODZĘ A ONE PROWADZA MNIE DO JAKIŚ POMIESZCZEŃ. ROZGLĄDAM SIĘ I CO WIDZĘ – PANNA MŁODA !!!!. PIĘKNIE UBRANA, Z OZDOBAMI WE WŁOSACH. ROZUMIEM, ŻE MAM JEJ ZROBIĆ ZDJĘCIA CO CZYNIĘ. DZIEWCZYNA JEST BARDZO MŁODA I ŁADNA. WIDAĆ, ŻE STRÓJ JAKI MA NA SOBIE I CEREMONIA W KTÓREJ UCZESTNICZY STANOWIĄ DLA NIEJ PRZEŻYCIE. PAN MŁODY DO KOŃCA NASZEGO POBYTU NA WESELU POZOSTAJE NIEZNANY. MIEJSCOWA LUDNOŚĆ NADAL BAWI SIĘ ŚWIETNIE I KOLEJNY RAZ WKŁADA W NASZE RĘCE PUSZKI PIWA CZY MIEJSCOWĄ WISHY ALE MY ZACZYNAMY MYŚLEĆ O DALSZEJ PODRÓŻY. WRACAMY DO ŁÓDKI. NIEPOCIESZONY Z TEGO POWODU OJCIEC PANNY MŁODEJ ODPROWADZA NAS DO PRZYSTANI I BARDZO SERDECZNIE ŻEGNA. WYPŁYWAJĄC MIJAMY ŁÓDKĘ PEŁNĄ ODŚWIĘTNIE UBRANYCH I ROZBAWIONYCH LUDZI PODRYGUJĄCYCH W TAKT GŁOŚNEJ MUZYKI. OKAZUJE SIĘ, ŻE PŁYNĄ NA WESELE.
.
NASTĘPNĄ ATRAKCJĄ JEST OSADA LUDU CHIN. KOBIETY CHIN MAJĄ NA TWARZY TATUAŻ. ICH TWARZE POKRYTE SĄ CIENKIMI LINIAMI. WYGLĄDA TO JAK SIEĆ PAJĄKA. STARY PONOĆ UPIĘKSZAJĄCY ZWYCZAJ. KOBIET TAK OZDOBIONYCH JEST OBECNIE NIEWIELE BO TRADYCJA ZANIKA. POZA TYM SAM ZABIEG JEST BARDZO BOLESNY. KOBIETY BARDZO CHĘTNIE POZWALAJĄ SIĘ OGLĄDAĆ I FOTOGRAFOWAĆ. JEDNOCZEŚNIE PREZENTUJĄ KOLOROWO TKANE BIEŻNIKI RÓŻNEJ SZEROKOŚCI W ŻYWYCH KOLORACH. TKACTWO I SPRZEDAŻ WŁASNYCH WYROBÓW JEST ICH SPOSOBEM ZARABIANIA. WIOSKA JEST BARDZO TURYSTYCZNA. OGLĄDAMY KROSNA I POWSTAŁE NA NICH WYROBY. W TRZECH OGLĄDANYCH DO TEJ PORY MIEJSCACH DOMY POSADOWIONE NA DOŚĆ WYSOKICH PALACH, KRYTE STRZECHĄ ZNAJDUJĄ SIĘ POŚRÓD PRZYBRZEŻNYCH KRZEWÓW I DRZEW. SŁOŃCE RZUCA PLAMY NA DOMY I PIASZCZYSTĄ DROGĘ POŚRÓD NICH. ZABUDOWA NIE JEST ZBYT GĘSTA.
OSTATNIA WIEŚ, DO KTÓREJ PRZYBYWAMY JEST NAJMNIEJ CIEKAWA. MIEŚCI SIĘ TUTAJ SZKOŁA. W OTWARTYCH NA PRZESTRZAŁ DOMACH WIDAĆ KOBIETY ZAJMUJĄCE SIĘ GOSPODARSTWEM DOMOWYM. PRZECHADZAMY SIĘ MIEDZY DOMAMI, KIBICUJEMY DZIECIOM GRAJĄCYM W PIŁKĘ. JEST CICHO, NIE MA ŻADNEGO SKLEPU, BANKU, PRZYCHODNI, STACJI KOLEJOWEJ, PRZYSTANKU AUTOBUSOWEGO. NICZEGO CO NAZYWA SIĘ ZDOBYCZAMI CYWILIZACJI. WIDZĘ IDĄCE DWU LUB TRZYLETNIE DZIECKO, CIĄGNĄCE ZA SOBĄ SAMOCHODZIK NA SZNURKU. AUTKO ZROBIONE JEST Z PLASTIKOWEJ BUTELKI PO WODZIE MINERALNEJ KTÓREJ W CZĘŚCI GÓRNEJ NADANO KSZTAŁT SAMOCHODZIKU CIĘŻAROWEGO. KOŁA SĄ OKRĄGŁE I ZOSTAŁY TAK UMIESZCZONE ABY AUTKO MOGŁO JECHAĆ. JEST NAPEŁNIONE PIASKIEM, BO INACZEJ NIE BYŁBY W STANIE UTRZYMAĆ RÓWNOWAGI.
.
PATRZĘ DŁUŻSZĄ CHWILĘ NA PYZATĄ, SŁODKĄ BUZIĘ DZIECKA DUMNEGO Z ZABAWKI I MYŚLĘ CZY I JAKIE WRAŻENIE ZROBIŁBY NA NIM KOLOROWY SAMOCHODZIK MAJĄCY DRZWI, OKNA LUB CIĘŻARÓWKA NA RESORACH. ZABAWKI, JAKIE MAJĄ DZIECI W INNYCH BOGATYCH KRAJACH. PO POWROCIE NA ŁÓDKĘ DOSTAJEMY SMAŻONY RYŻ Z WARZYWAMI, PRZYPRAWAMI. JEST TROCHĘ TŁUSTY, ALE SMACZNY. WRACAMY W PROMIENIACH ZACHODZĄCEGO SŁOŃCA. WIECZOREM OBCHODZIMY CAŁE MIASTECZKO. GŁÓWNĄ ULICĄ PEŁNĄ SKLEPIKÓW, STRAGANÓW OFERUJĄCYCH MIEJSCOWE PRODUKTY, Z GŁOŚNĄ MUZYKĄ W TLE DOCHODZIMY DO HOSTELU I HOTELU POLECANYCH PRZEZ LONLEY PLANET. CHCIELIŚMY COŚ ZJEŚĆ ALE RESTAURACJE TAM NIE OFEROWAŁY CIEKAWEGO MENU, POZA TYM WYDAWAŁY NAM SIĘ DROGIE. WRÓCILIŚMY WIEC DO SPRAWDZONEGO HAPPY GARDEN. ZA KOLACJĘ PŁACILIŚMY OKOŁO 10.000 KIP. W NASZYM HOSTELU O DUMNIE BRZMIĄCEJ NAZWIE LEMRO RIVER RESORT CZEKAŁY NA NAS DWA DUŻE DZBANY Z GORĄCĄ WODĄ. W ŻYCIU NIGDY NIE WIADOMO, CO MOŻE CI SPRAWIĆ WIELKĄ RADOŚĆ I MOŻE SIĘ OKAZAĆ, ŻE JEST TO DZBANEK GORĄCEJ WODY. TEGO WIECZORU DOŚWIADCZALNIE POZYSKALIŚMY WIEDZĘ, ŻE MOŻNA SPOKOJNIE WYKĄPAĆ SIĘ W 5 LITRACH WODY.
.
PRZEMYŚLAŁAM, A NASTĘPNIE ZGŁOSIŁAM WNIOSEK RACJONALIZATORSKI DOTYCZĄCY WPROWADZENIA U NAS W DOMU DZBANOWEGO SYSTEMU MYCIA. MOŻE WTEDY PRZESTANIEMY ZUŻYWAĆ HEKTOLITRY WODY I PŁACIĆ ZA TO TAK DUŻO.
.
.
.