.
O 6:30 BYLIŚMY NA NOGACH. CHCIELIŚMY JESZCZE NA ZAKOŃCZENIE POBYTU W MRAUK-U ZROBIĆ DWIE RZECZY. OGLĄDNĄĆ WSCHÓD SŁOŃCA Z WYSOKOŚCI ŚWIĄTYNI HARIDAUNG PAYA I ZOBACZYĆ BARDZO PONOĆ INTERESUJĄCY KOMPLEKS KOE-THAUNG PONOĆ ODDALONY OD CENTRUM MIASTECZKA O OKOŁO 15 min. JAZDY TUTEJSZYM TUK-TUKIEM (SPRAWDŹ, MOŻE BYĆ ZNACZNIE WIĘCEJ). O WSPANIAŁOŚCI TEGO ZABYTKU DOWIEDZIELIŚMY SIĘ WIECZOREM POPRZEDNIEGO DNIA ROZMAWIAJĄC Z JEDNYM Z NASZYCH WSPÓŁTOWARZYSZY HOTELOWYCH.

.
TRZEBA BYŁO SIĘ SPIESZYĆ, BO O 9:00 MIAŁ BYĆ ZAMÓWIONY PRZEZ NAS WCZEŚNIEJ DOWÓZ DO „DWORCA AUTOBUSOWEGO, Z KTÓREGO O 9:30 ODJEŻDŻALIŚMY DO MANDALAY.
POSZLIŚMY OGLĄDAĆ WSCHODZĄCĄ NAD OKOLICZNYMI STUPAMI KLARĘ. DOJŚCIE I WSPINANIE SIĘ NA SZCZYT WZGÓRZA, NA KTÓRYM STOI HARIDAUNG PAYA ZAJĘŁO NIE WIĘCEJ NIŻ KILKANAŚCIE MINUT. BYLIŚMY SAMI I MOŻNA BYŁO SWOBODNIE ROBIĆ ZDJĘCIA WSZYSTKICH STRON ŚWIATA OTULONYCH PORANNĄ OPADAJĄCĄ MGIEŁKĄ I PROMIENIAMI PRZEBIJAJĄCEGO SIĘ SŁONECZKA. GDY ZESZLIŚMY NA DÓŁ, NA „ULICACH” CIĄGLE PANOWAŁ SPOKÓJ. TO NAS TROCHĘ ZMARTWIŁO, BO NIE WIDAĆ BYŁO NIKOGO, KTO BY NAS MÓGŁ PODWIEŹĆ DO KOE-THAUNG. DOCHODZIŁA 7:30. STANĘLIŚMY NA SKRZYŻOWANIU CZEKAJĄC NA TAK CZĘSTE W AZJI PRZEMYKAJĄCE O PORANKU MOTO-RYKSZE. BEZ REZULTATU… WSZYSTKO CO PRZEJEŻDŻAŁO OBOK NAS BYŁO ZAJĘTE. POPEŁNILIŚMY BŁĄD. TRZEBA BYŁO UMÓWIĆ SIĘ NA PORANNĄ WYPRAWĘ Z KIMŚ Z OBSŁUGI NASZEGO „LAYMRO RIVER RESORT GUEST HOUSE”. SĄDZĄC, ŻE PORANNY ULICZNY RUCH BĘDZIE PODOBNY DO TEGO W SITTWE, NIE WIDZIELIŚMY TAKIEJ POTRZEBY.
WYLICZYLIŚMY SOBIE, ŻE NA DOJAZD I OGLĄDNIĘCIE KOMPLEKSU KOE-THAUNG POTRZEBUJEMY MINIMUM GODZINĘ. O 8:00 ZREZYGNOWANI WRÓCILIŚMY NA ŚNIADANIE DO NASZEJ BAZY NOCLEGOWEJ. NIE BYŁO SENSU DŁUŻEJ CZEKAĆ. NIE MOGLIŚMY POZWOLIĆ NA TO BY UCIEKŁ NAM AUTOBUS DO MANDALAY.

.
LOKALNE ŚNIADANIE JAK ZWYKLE W TYM HOTELU BYŁO BARDZO DOBRE. CZĘŚĆ GOŚCI „LAYMRO RIVER RESORT GUEST HOUSE” TEŻ OPUSZCZAŁA MIASTECZKO TYM SAMYM CO MY AUTOBUSEM, ALBO BUSEM Z TEGO SAMEGO DWORCA.
LEDWO ZJEDLIŚMY PODJECHAŁ (BARDZO PUNKTUALNIE) ZAMÓWIONY ZA POŚREDNICTWEM „MR. FIX-IT” PRZEWÓZ DO DWORCA AUTOBUSOWEGO. KIEROWCĘ UCIESZYŁ FAKT, ŻE RAZEM Z NAMI CHCĄ JECHAĆ JESZCZE DODATKOWE 4 OSOBY.
O 9:15 BYLIŚMY NA „DWORCU” PŁACĄC PO 1000 KICIUSIÓW OD ŁBA.
DWORZEC AUTOBUSOWY W MRAUK-U TO POŁOŻONY POZA MIASTECZKIEM PARKING – KLEPISKO Z KILKUNASTOMA MNIEJSZYMI I WIĘKSZYMI BUDYNKAMI – BARAKAMI, PRZED KTÓRYMI ZATRZYMUJĄ SIĘ POJAZDY DALEKOBIEŻNE JEŻDŻĄCE W RÓŻNYCH KIERUNKACH. KIEROWCA ZOSTAWIŁ NAS PRZED BUDKĄ Z NAPOJAMI I JEDZENIEM, SPRZED KTÓREJ ODCHODZIŁY AUTOBUSY DO MAGWAY, MANDALAY I RANGUNU. NASZ MIAŁ BYĆ O 9:30. NASI KOLEDZY HOTELOWI CHCIELI JECHAĆ DO MAGWAY, I TAM PRZESIĄŚĆ SIĘ NA AUTOBUS DO BAGANU. ALICJA, BLOND GWIAZDA POPRZEDNIEGO DNIA, SAMA JECHAŁA DO RANGUNU O 10:30.
DOCHODZIŁA 10:30 GDY POJAWIŁ SIĘ AUTOBUSOPODOBNY POJAZD DO RANGUNU. POŻEGNALIŚMY SIĘ Z ALICJĄ I SIEDZĄC WYGODNIE PRZED NASZĄ BUDKĄ-PRZYSTANKIEM W CORAZ BARDZIEJ NAGRZANYM POWIETRZU ZASTANAWIALIŚMY SIĘ JAK DŁUGO JESZCZE BĘDZIEMY MUSIELI CZEKAĆ.
NASZ KUMPEL JONATHAN, AMERYKAŃSKI FRANCUZ, ZROBIŁ WYWIAD, Z KTÓREGO WYNIKAŁO, ŻE JESZCZE SOBIE POSIEDZIMY…
NAJWAŻNIEJSZYM PYTANIEM, NA KTÓRE CAŁY CZAS SZUKALIŚMY ODPOWIEDŹ BYŁA KWESTIA „JAK DŁUGO POJAZD NAZYWANY NA NASZYCH BILETACH EXPRESS BUS” JEDZIE Z MRAUK-U DO MANDALAY?”
MR. FIX-IT SPRZEDAJĄC NAM BILETY TWIERDZIŁ, ŻE OTWARTO GDZIEŚ TUTAJ, CAŁKOWICIE NOWĄ DROGĘ I PODRÓŻ Z 12 GODZIN SKRÓCIŁA SIĘ DO 9. MIJAJĄC W OSTATNICH DNIACH KILKA MIEJSC, GDZIE RZECZYWIŚCIE COŚ BUDOWANO MOŻNA BYŁO W TO UWIERZYĆ. CO PRAWDA BUDOWY TE PROWADZONO W SPOSÓB ZNANY NAM TYLKO Z FILMÓW, ALE BYŁY, I NA PEWNO KIEDYŚ KTOŚ ODCZUJE ICH EFEKTY…
WSZYSCY INNI TWIERDZILI, ŻE PODRÓŻ POTRWA OKOŁO 12 GODZIN. W NECIE ZAŚ NAJCZĘŚCIEJ MÓWIONO O 12 DO 18 GODZINNEJ PODRÓŻY…
WRESZCIE PO WIELU ZAPOWIEDZIACH I CZTERECH GODZINACH CZEKANIA, SPÓŹNIONY AUTOKAR WTOCZYŁ SIĘ NA PRZYSTANEK „DWORCA”. WBREW NASZYM OBAWOM NIE BYŁ WCALE PEŁNY.
SIEDZIAŁO W NIM MOŻE Z 10 OSÓB. NATOMIAST CAŁE PRZEJŚCIE W TYLNEJ CZĘŚCI ZAWALAŁY WORKI Z ORZESZKAMI ZIEMNYMI.
KIEROWCA ZACZĄŁ NAS ROZSADZAĆ, CO NATYCHMIAST WYWOŁAŁO NASZ SPRZECIW. SZCZEGÓLNIE WYSOKI JONATHAN NIE ZGADZAŁ SIĘ NA SIEDZENIE Z PODKURCZONYMI NOGAMI. KIEROWCA POPRZESADZAŁ KILKU MIEJSCOWYCH PASAŻERÓW, DZIĘKI CZEMU MOGLIŚMY W MIARĘ WYGODNIE SIEDZIEĆ. JONATHAN I KOLEGA HOLENDER POUKŁADALI WORKI Z ORZESZKAMI TROCHĘ INACZEJ, CO POZWOLIŁO IM OBU UZYSKAĆ W MIARĘ WYGODNE MIEJSCA DO LEŻENIA.
RUSZYLIŚMY. JADYMY …
PO GODZINNEJ JEŹDZIE NIEZBYT FAJNYMI DROGAMI WTOCZYLIŚMY SIĘ NA NOWĄ, BETONOWĄ DROGĘ. BARDZO NAS TO UCIESZYŁO I DODAŁO OTUCHY. CZYŻBY RZECZYWIŚCIE NOWA DROGA SKRACAŁA CZAS PODRÓŻY O KILKA GODZIN?
NIESTETY, PO GODZINIE SZYBKIEJ JAZDY ZŁAPALIŚMY GUMĘ. TRZEBA BYŁO SIĘ ZATRZYMAĆ I W LEJĄCYM Z NIEBA ŻARZE KIEROWCA Z POMOCNIKIEM WYMIENILI DOŚĆ SPRAWNIE OPONĘ.

.
JADYMY…
OKOŁO GODZINĘ PÓŹNIEJ ZATRZYMALIŚMY SIĘ PRZY DUŻEJ, PRZYDROŻNEJ, DOBRZE WYGLĄDAJĄCEJ RESTAURACJI NA OBIAD. RZECZYWIŚCIE PODANO NAM BARDZO DOBRE JEDZONKO.

.
POSTÓJ NIE TRWAŁ DŁUGO. NAJEDZENI I NAPEŁNIENI PŁYNAMI Z LODÓWKI MOGLIŚMY RUSZAĆ W DALSZĄ DROGĘ.
JADYMY …
NIEDŁUGO NIESTETY… MAMY JAKIEGOŚ PECHA. ZNOWU ZŁAPALIŚMY PANĘ. TYLE TYLKO, ŻE TYM RAZEM NIE MAMY ZAPASOWEGO KOŁA. NA CAŁE SZCZĘŚCIE TYLNA OŚ AUTOBUSU MA PO DWA KOŁA Z KAŻDEJ STRONY. DZIĘKI TEMU MOŻEMY JECHAĆ DALEJ.

.
JADYMY…
TYM RAZEM BEZ PRZESZKÓD DOCIERAMY DO MIEŚCINY, W KTÓREJ MY MOŻEMY SIĘ DOŻYWIĆ, A KIEROWCY WYMIENIĆ USZKODZONE OPONY. WYBÓR TUTEJSZEJ KUCHNI NIE PORAŻA, W ZWIĄZKU Z CZYM NIE KUPUJEMY NICZEGO…
CHWILĘ PÓŹNIEJ AUTOBUS JEST GOTOWY DO DROGI.
JADYMY…
PO JAKIMŚ CZASIE ZATRZYMUJEMY SIĘ PRZED RZĘDEM KOLEJNYCH RESTAURACJI. WOKÓŁ CIEMNOŚCI. ZASTANAWIAMY SIĘ CO KUPIĆ.
CZASU MAMY BARDZO MAŁO, BO KIEROWCA PONAGLA CHCĄC NADROBIĆ STRACONE GODZINY. WYBIERAMY KOLACYJNE MENU I PROSIMY O PRZYGOTOWANIE NA WYNOS.

.
KOLACJĘ ZJEMY W AUTOKARZE.

.
PODOBNIE ROBIĄ NASI PRZYJACIELE …
- ZWROTU „JADYMY” UŻYWAM SPECJALNIE W HOŁDZIE BLOGEROWI ROWEROWEMU „HAJEROWI”, KTÓREGO WPISY UWAŻAM ZA ŚWIETNE …
.
.
.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.