.
I JADYMY …
W ŚRODKU NOCY LĄDUJEMY W JAKIMŚ MIASTECZKU. KIEROWCY BUDZĄ NAS, BO JESTEŚMY NA GRANICY DWÓCH REGIONÓW I MUSIMY POKAZAĆ PASZPORTY WOJSKU PILNUJĄCEMU PRZEJŚCIA. PODCZAS, GDY NASZE DOKUMENTY SĄ SPRAWDZANE CHODZIMY SOBIE SPOKOJNIE WZDŁUŻ STOJĄCYCH W DŁUGIM RZĘDZIE KRAMÓW-SYPIALNI. W CIEMNOŚCIACH WYGLĄDAJĄ NIESAMOWICIE. NIEREALNIE I BAŚNIOWO. TO Z POWODU OTACZAJĄCEJ JE MGIEŁKI I BARDZO SKĄPEGO OŚWIETLENIA. KUPIŁEM TU ZA GROSZE PYSZNE, JESZCZE NIEOBROBIONE KULINARNIE FISTASZKI.
ZNOWU JADYMY…
MAMY ZA SOBĄ PONAD 12 GODZIN JAZDY I USIŁUJEMY SPAĆ. NIE JEST TO ŁATWE, ALE JAKOŚ UDAJE NAM SIĘ DRZEMAĆ.
.
OBUDZIŁEM SIĘ NA POSTOJU W DUŻEJ MIEJSCOWOŚCI. JESTEŚMY W KYAUKPADAUNG (KYAUK PADAUNG). TU DROGI NASZEJ GRUPY SIĘ ROZCHODZĄ. MY JEDZIEMY DALEJ DO MANDALAY. RESZTA CHCIAŁA TUTAJ PRZESIĄŚĆ SIĘ DO AUTOBUSU JADĄCEGO DO BAGANU. CHCIAŁA, ALE ZMIENIŁA ZDANIE. TERAZ CHCĄ JECHAĆ TAK JAK MY DO MANDALAY…
NO TO JADYMY …
.
NA DWORZEC AUTOBUSÓW W MANDALAY – CHAN MYA SHWE PYI HIGHWAY BUS STADION (KYWE SE KAN) DOTARLIŚMY PO 18 GODZINNEJ PODRÓŻY.
.
BYŁ PIĘKNY RANEK. NATYCHMIAST OTOCZYŁ NAS TŁUM WSZELKIEGO RODZAJU PRZEWOŹNIKÓW PROPONUJĄC SWOJE USŁUGI. PO CHWILI USTALILIŚMY, ŻE 5 OSÓB I BAGAŻE POJEDZIE TAKSÓWKĄ, A JA MOTORYNKĄ. CENA ŁĄCZNA 8 000 KICIUSIÓW. NIKT Z NAS NIE MIAŁ REZERWACJI HOTELOWEJ WIĘC UZGODNILIŚMY, ŻE JEDZIEMY DO RICH QUEEN GUEST HOUSE.
JAK SIĘ OKAZAŁO NASZ HOTEL LEŻY DALEKO OD DWORCA, NA KTÓRY PRZYJECHALIŚMY. DOJAZD MOTORYNKĄ TRWAŁ ZE 20 MINUT.
NIE CZEKAJĄC NA RESZTĘ POSZEDŁEM SIĘ ROZEJRZEĆ. RICH QUEEN GUEST HOUSE WYGLĄDAŁO BARDZO DOBRZE.
SPYTAŁEM O MOŻLIWOŚĆ NOCLEGÓW. BYŁY. PO 30 000 KICIUSIÓW ZA DWÓJKĘ Z ŁAZIENKĄ. SPYTAŁEM O COŚ TAKIEGO ZA 20 000. DOSTAŁEM. OGLĄDNĄŁEM I ZAAKCEPTOWAŁEM. POPROSZONO TYLKO BYM POCZEKAŁ, BO POKÓJ NIE JEST JESZCZE GOTOWY.
WYSZEDŁEM NA DWÓR ZOBACZYĆ GDZIE JEST RESZTA TOWARZYSTWA I NIKOGO NIE SPOTKAŁEM. ZANIEPOKOJONY NIE BYŁEM, BO JADĄC PIŹDZIKIEM WIDZIAŁEM SPORY RUCH, ALE TROCHĘ MNIE DZIWIŁO TO, ŻE CIĄGLE NIE DOJECHALI. WRESZCIE GDZIEŚ NA KOŃCU ULICY, ZUPEŁNIE NIE TAM GDZIE MYŚLAŁEM ZOBACZYŁEM GÓRUJĄCEGO NAD WSZYSTKIMI, MOCNO WKURZONEGO JONATHANA … SZEDŁ SZYBKO W KIERUNKU HOTELU… SAM …
PO CHWILI POJAWIŁA SIĘ RESZTA.
OKAZAŁO SIĘ, ŻE TAKSÓWKARZ ZUPEŁNIE SIĘ POGUBIŁ W GĄSZCZU ZAMKNIĘTYCH Z POWODU REMONTU ULIC I NIE UMIAŁ TRAFIĆ DO CELU.
ZROBIŁA SIĘ DRAKA, BO MY ZMĘCZENI, A TU GUCIO PODAJĄCY SIĘ ZA TAKSÓWKARZA NIE UMIE ZNALEŹĆ DROGI. DZWONI DO MOJEGO PIŹDZIKOWCA, PYTA O TO JAK MA JECHAĆ, TEN MU ODPOWIADA A ON DALEJ BŁĄDZI… I JESZCZE ŻĄDA BY MU ZAPŁACIĆ USTALONĄ KWOTĘ…
WSKOCZYLIŚMY Z WOMBATEM POD PRYSZNIC I ODŚWIEŻENI WYBRALIŚMY SIĘ DO MIASTA. ZACZĘLIŚMY OD SPACERU W KIERUNKU DAWNEGO PAŁACU KRÓLEWSKIEGO, KTÓRY ZAJMUJE POTĘŻNĄ, 413 ha DZIAŁKĘ W SAMYM CENTRUM MIASTA. DZIAŁKA TA W FORMIE KWADRATU ODDZIELONEGO OD MIASTA SZEROKĄ FOSĄ MA BOKI O DŁUGOŚCI OKOŁO 2,4 km. NA KAŻDYM BOKU JEST JEDNO WEJŚCIE, ALE TURYŚCI MOGĄ KORZYSTAĆ TYLKO Z WEJŚCIA WSCHODNIEGO. RESZTA JEST W GESTII ARMII. PO DŁUGIM SPACERZE PODESZLIŚMY DO BRAMY ZACHODNIEJ, ALE NAS ZATRZYMANO I ODESŁANO DO WŁAŚCIWEGO WEJŚCIA.
NIE MIELIŚMY OCHOTY NA TAK DŁUGI SPACER I ZAWRÓCILIŚMY W KIERUNKU ŚWIĄTYNI MAHAMUNI BUDDA , KTÓRĄ CHCIELIŚMY ZOBACZYĆ JAK NAJSZYBCIEJ. DOWIEDZIELIŚMY SIĘ JAK DO NIEJ TRAFIĆ I RUSZYLIŚMY POWOLI W JEJ KIERUNKU, ZATRZYMUJĄC SIĘ NA CHWILĘ KOŁO STOISKA Z ULICZNYM ŻARCIEM.
.
.
WYGLĄDAŁO ZACHĘCAJĄCO. PRZYNAJMNIEJ DLA MNIE. ZJEDLIŚMY CIEKAWE I BARDZO SYCĄCE ŚNIADANIE ZA JEDYNE 1300 KICIUSIÓW. PANI NAWET DODAŁA NAM COŚ EKSTRA.
DROGA POCZĄTKOWO NIBY ŁATWA BARDZO SIĘ NAM WYDŁUŻAŁA. KOGO PYTALIŚMY MÓWIŁ, ŻE JUŻ ZA 10 MINUT BĘDZIEMY NA MIEJSCU, I TAK W KÓŁKO. A CZAS LECIAŁ. ZMĘCZENIE PODRÓŻĄ TEŻ DAWAŁO O SOBIE ZNAĆ. KIEDY KOLEJNY RAZ SPYTALIŚMY JAK DALEKO MUSIMY JESZCZE IŚĆ, MŁODZI CHŁOPCY PO ODPOWIEDZENIU NA NASZE PYTANIE SPYTALI, SKĄD JESTEŚMY. GDY USŁYSZELI, ŻE Z POLSKI BARDZO SIĘ UCIESZYLI I ZAOFEROWALI DARMOWE PODWIEZIENIE DO ŚWIĄTYNI.
OCZYWIŚCIE SKORZYSTALIŚMY.
ŚWIĄTYNIA ROBI DUŻE WRAŻENIE. ZRESZTĄ NIE TYLKO ONA. TAKŻE JEJ BLISKIE OTOCZENIE, KTÓRE SZCZEGÓLNIE W PROMIENIACH ZACHODZĄCEGO SŁOŃCA JEST NIESAMOWITE.
.
WOKÓŁ NIEJ BOWIEM ROZSIADŁY SIĘ TYSIĄCE MNIEJSZYCH I WIĘKSZYCH ZAKŁADÓW KAMIENIARSKICH PRAKTYCZNIE WYTWARZAJĄCYCH TYLKO I WYŁĄCZENIE RÓŻNEJ WIELKOŚCI PODOBIZNY BUDDY. NAD CAŁĄ OKOLICĄ SNUJE SIĘ OBŁOK KURZU WYTWORZONY PRZEZ SZLIFIERZY.
WESZLIŚMY DO ŚRODKA.
PO WYJŚCIU ZWIEDZENIU MAHAMUNI BUDDY ROZGLĄDNĘLIŚMY SIĘ ZA ŚRODKIEM TRANSPORTU. I BEZ PROBLEMU ZAŁAPALIŚMY SIĘ NA PRZEWÓZ CZYMŚ W RODZAJU WIĘKSZEGO TUK-TUKA. PODWIÓZŁ NAS DOBRYCH KILKA KILOMETRÓW ZA 500 KICIUSIÓW / 2 OSOBY.
.
WRESZCIE KOŁO 21:30 NIEDALEKO NASZEGO HOTELU ZJEDLIŚMY KOLACJĘ…
.
.
.