.
PO ŚNIADANKU WYRUSZAMY DO MIASTA, KIERUJEMY SIĘ W STRONĘ OPERY, ZATOKI. CHCEMY ODEBRAĆ BILETY DO OPERY, KTÓRE KUPILIŚMY ZA POMOCĄ INTERNETU JESZCZE W POLSCE. SYDNEY OD PIERWSZEGO MOMENTU MNIE ZACHWYCA. MIASTO MA PIĘKNE DOMY, SZEROKIE RUCHLIWE ARTERIE, SPOKOJNE, PEŁNE UROKU ULICE.
DOCHODZIMY DO DZIELNICY WOOLLOOMOOLOO. DZIELNICY PEŁNEJ ODRESTAUROWANYCH DOMÓW Z XIX W, SKLEPÓW, RESTAURACJI. WRAŻENIE ROBIĄ STOJĄCE NA NABRZEŻU, JEDNO LUB DWUPIĘTROWE NOWOCZESNE DOMY, POWSTAŁE Z DAWNYCH ZABUDOWAŃ. OKNA I BALKONY SĄ TAK USYTUOWANE, ABY MIEĆ JAK NAJPIĘKNIEJSZY WIDOK NA ZATOKĘ. POZAZDROŚCIWSZY ICH MIESZKAŃCOM IDZIEMY DALEJ I DOCHODZĄC DO PARKU MIJAMY GALERIĘ SZTUKI NOWEJ POŁUDNIOWEJ WALII.
IDĄC KAWAŁEK PARKIEM WYCHODZIMY NA ULICĘ I DOCHODZIMY DO NAJSŁYNNIEJSZEGO BUDYNKU AUSTRALII I JEDNEGO Z NAJSŁYNNIEJSZYCH BUDYNKÓW ŚWIATA – OPERY. TAK JAK WSZYSCY ZACZYNAMY SIĘ OBFOTOGRAFOWYWAĆ NA SCHODACH; PATRZYMY, PODZIWIAMY.
GMACH OPERY ROBI WRAŻENIE, ACZKOLWIEK DLA MNIE Z BLISKA POWIERZCHNIA JEGO DACHU – SKRZYDEŁ WYDAJE SIĘ BYĆ Z GRUBEGO PLASTIKU, A BUDYNEK MNIEJSZY NIŻ OCZEKIWAŁAM. PATRZĄC Z WIĘKSZEJ PERSPEKTYWY OPERA WYDAJE SIĘ MIEĆ WIĘKSZY ROZMACH, FANTAZJĘ.
BILETY CZEKAJĄ NA NAS.
PRZECHODZIMY W KIERUNKU DARLING HARBOUR, PATRZYMY NA KOLEJNĄ IKONĘ SYDNEY – HARBOUR BRIDGE.
IDZIEMY DALEJ OGLĄDAJĄC KOLEJNE BUDYNKI, SKWERY, WYSTAWY SKLEPOWE, GALERIE. MIASTO JEST WSPANIAŁE. PO KILKU GODZINACH SPACERU ZNAJDUJEMY SIĘ W CHIŃSKIEJ DZIELNICY. MIJAMY RESTAURACYJKI Z MAŁYMI STOLIKAMI, PRZY KTÓRYCH SIEDZĄ AZJACI. UWAGĘ NASZĄ ZWRACA RESTAURACJA MASTER BOWL CHINESE RESTAURANT. GDZIE MOŻNA BYŁO SKOMPONOWAĆ SOBIE DANIE ZAMAWIAJĄC DO WERSJI PODSTAWOWEJ SKŁADNIKI. ROZGLĄDAJĄC SIĘ WOKOŁO PO STOLIKACH OBSERWOWALIŚMY JAK TO ROBIĄ INNI, A SIEDZĄCA OBOK PARA WYTŁUMACZYŁA NAM, ŻE TO, CO CHCEMY ZJEŚĆ TRZEBA ZAZNACZYĆ NA SPECJALNEJ RESTAURACYJNEJ KARTECZCE, NA KTÓREJ WYMIENIONE SĄ DODATKI. ZUPEŁNIE NAM ROZUM ODJĘŁO. ZACZĘLIŚMY DOKŁADAĆ CORAZ TO NOWE RZECZY, A TO SEREK TORFU, A TO KREWETKĘ, MUSZELKĘ I TAK DALEJ W EFEKCIE PŁACĄC ZA DWA DANIA + PIWA A$ 68, CO JAK NA AZJATYCKĄ KUCHNIĘ JEST DUŻĄ KWOTĄ
.
[metaslider id=4171]
.
DOSTALIŚMY JEDZENIE, DLA CO NAJMNIEJ CZTERECH OSÓB. DZIELNIE ZAATAKOWALIŚMY, ALE OCZYWIŚCIE NIE BYLIŚMY W STANIE TEGO ZJEŚĆ NAWET POPIJAJĄC PIWEM. ALE, OD CZEGO JEST KUCHNIA W NASZYM HOSTELU, W KTÓREJ PLECAKOWA MŁODZIEŻ BEZ USTANKU COŚ PICHCI.
Z UŚMIECHEM ZAPAKOWANO NAM TO, CO ZOSTAŁO, A BYŁO TEGO DUŻO. JEDZENIE PYSZNE. AZJACI ROBIĄ MAKARON W SPECYFICZNY SPOSÓB. JEST SŁODKO-KWAŚNY A DODATKI DO NIEGO SĄ ZUPEŁNIE INNE I INACZEJ ZESTAWIONE NIŻ NASZA WŁOSKA PASTA.
GDY WRACALIŚMY DO DOMU BYŁO JUŻ CIEMNO. PIĘKNE SECESYJNE, A TAKŻE ART DECO BUDYNKI NA OCIENIONYCH DRZEWAMI ULICACH PRZYKUWAŁY NASZĄ UWAGĘ. ZATRZYMYWALIŚMY SIĘ, CO CHWILĘ, ABY ZROBIĆ ZDJĘCIE. W PEWNYM MOMENCIE PODSZEDŁ DO MNIE JAKIŚ MĘŻCZYZNA, KTÓRY WYSZEDŁ Z FOTOGRAFOWANEGO PRZEZ MNIE DOMU. ZACZĄŁ ROZMOWĘ O TYM SKĄD JESTEŚMY, CO OGLĄDAMY, JAK NAM SIĘ PODOBA SYDNEY. OKAZAŁO SIĘ, ŻE POSIADA POJĘCIE O POLSCE, BO MIAŁ KIEDYŚ DZIEWCZYNĘ POLKĘ, PAMIĘTAŁ NAWET JEJ IMIĘ. PO CHWILI ZOSTALIŚMY ZAPROSZENI DO DOMU, W KTÓRYM MIESZKAŁ, ABY Z DACHU PODZIWIAĆ PANORAMĘ SYDNEY W NOCY. WIDOK BYŁ WSPANIAŁY. NASZ NOWY ZNAJOMY ODPROWADZIŁ NAS DO HOSTELU. POLECIŁ NAM JAKO ATRAKCJĘ PODRÓŻ PROMAMI PO WSZYSTKICH ZATOKACH SYDNEY.
.
.
.
wow, awesome!