.
TRZECI DZIEŃ PODRÓŻY. CIĄGLE BEZ BAGAŻU GŁÓWNEGO, ZAPODZIANEGO GDZIEŚ W PRZESTRZENI PRZEZ LINIE LOTNICZE ZACZĘLIŚMY OD PÓŹNEGO WSTANIA Z ŁÓŻKA. 🙂
NA ŚNIADANKO ZJEDLIŚMY POZOSTAŁOŚCI Z KOLACJI. CHLEBEK NAN I CURRY Z GRZYBAMI, KTÓRE ZROBIŁO SIĘ DOBRZE OSTRE (DOSZŁO PRZEZ NOC). PYSZNOŚCI.
PIERWSZYM ODWIEDZONYM PRZEZ NAS OBIEKTEM BYŁA ŚWIĄTYNIA HINDUISTYCZNA JAGDISH. PIĘKNE MIEJSCE ABSOLUTNIE WARTE OGLĄDNIĘCIA. LEŻY NIEDALEKO PAŁACU MAHARADŻÓW. NAOKOŁO, I PO BUDYNKU W KSZTAŁCIE STUPY BIEGAJĄ MAŁE PASIASTE WIEWIÓRKI (TAKIE JAK W FILMACH DISNEYA, TYLKO MNIEJSZE), OKREŚLONE PRZEZ WOMBATA JAKO OWOC WSPÓŁŻYCIA ZWYCZAJNYCH WIEWIÓREK Z MYSZAMI. OGLĄDNIĘCIE ZAJĘŁO NAM 45 min, ALE JESTEM PEWIEN, ŻE 30 min WYSTARCZY.
KILKASET METRÓW DALEJ TRAFIAMY NA NAJWIĘKSZĄ ATRAKCJĘ UDAJPURU, PAŁAC MAHARADŻÓW. BILET NIE JEST BARDZO TANI. KOSZTUJE 250 RUPOLI. DO TEGO OPŁATA UPRAWNIAJĄCA DO ROBIENIA ZDJĘĆ KOLEJNE 250 RUPOLASÓW.
RAZEM WYSZŁO NAM 1000 RUPI, CZYLI OKOŁO US$ 15. PRZY OKAZJI NAMAWIANO MNIE NA PRZEJAŻDŻKĘ ŁODZIĄ PO JEZIORZE ZA JEDYNE 450 RUPOLI-GŁUPOLI PRZED 15:00, ALBO ZA 730 W PÓŹNIEJSZYCH GODZINACH. ODMÓWIŁEM, SŁUSZNIE ZRESZTĄ, JAK SIĘ OKAZAŁO PÓŹNIEJ.
.
ZWIEDZANIE PAŁACU ZAJĘŁO NAM PONAD 120 min. MIEJSCE JEST BAJECZNE I TRZEBA JE ZOBACZYĆ.
PO ZWIEDZANIU SKOCZYLIŚMY NA BROWARKA DO RESTAURACJI PRZY WYJŚCIU. MAJĄ TAM WYBÓR KILKU PIW. JEST KINGFISHER, AUSTRALIJSKI FOSTER, JAKIEŚ CARLSBERGI I KILKA INNYCH WYNALAZKÓW BROWARNIANYCH. WSZYSTKIE OSCYLUJĄ W GRANICACH 200 RUPOLI ZA BUTELKĘ 0,66 L.
NAPEŁNIENI UDALIŚMY SIĘ W KIERUNKU JEZIORA. ZNALEŹLIŚMY TAM TAŃSZĄ OPCJĘ PRZEJAŻDŻKI PO WODZIE, OD TEJ OFEROWANEJ PRZEZ PAŁACOWĄ KASĘ. TYM RAZEM CHCIANO OD NAS „TYLKO” 300 RUPOLI OD OSOBY ZA 60 min. PODRÓŻ. NIE ZA BARDZO MI SIĘ TO PODOBAŁO I ZACZĄŁEM SIĘ. TARGOWAĆ. BEZ SKUTKU.
POSZLIŚMY W KIERUNKU CENTRUM, BO WOMBAT DOSZEDŁ DO SŁUSZNEGO WNIOSKU, ŻE SKORO CIĄGLE NIE MAMY NASZEGO GŁÓWNEGO BAGAŻU, TO CZAS NAJWYŻSZY KUPIĆ COŚ DO UBRANIA.
CHODZĄC OD SKLEPU DO SKLEPU NATKNĘLIŚMY SIĘ NA MIEJSCE GDZIE WOMBAT ZNALAZŁ COŚ INTERESUJĄCEGO. SPRZEDAWCĄ BYŁA MŁODA NIEMKA, KTÓRA ZAPROPONOWAŁA PRZEJŚCIE DO NIEDALEKO LEŻĄCEGO SKLEPIKU, W KTÓRYM WYBÓR BYŁ ZNACZNIE WIĘKSZY. 30 min PÓŹNIEJ WYSZLIŚMY Z NIEGO Z NOWYM NABYTKIEM.
ZACZĘŁO SIĘ ROBIĆ PÓŹNO, A PRZED CZEKAJĄCĄ NAS DZISIAJ WIECZOREM JAZDĄ AUTOBUSEM DO JAISALMERU CHCIELIŚMY KONIECZNIE ZOBACZYĆ Z BLISKA SŁYNNY PAŁAC NA WODZIE, W KTÓRYM KRĘCONO JEDEN Z EPIZODÓW BONDA I COŚ ZJEŚĆ.
NIE BYŁO CZASU NA SZUKANIE TAŃSZYCH WYCIECZEK ŁODZIĄ PO JEZIORZE I JAK NIEPYSZNY MUSIAŁEM SIĘ POGODZIĆ Z WCZEŚNIEJ NIEAKCEPTOWALNĄ CENĄ. 30 min. WYCIECZKA BYŁA OK, CHOCIAŻ NIE JESTEM PEWIEN CZY TO CO ZOBACZYLIŚMY Z BLISKA OSZOŁAMIAŁO.
PO WYJŚCIU NA BRZEG POMKNĘLIŚMY W KIERUNKU BARDZO DOBRZE OCENIANEJ W LONELY PLANET RESTAURACJI „JAGAT NIWAS” W JEDNYM Z NAJSTARSZYCH HOTELI TEGO MIASTA. CHCIELIŚMY ZJEŚĆ OBIAD DELEKTUJĄC SIĘ WIDOKIEM PAŁACU NA WODZIE LEŻĄCEGO PRAWIE NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI. NIESTETY, OBIAD W TYM MIEJSCU ZACZYNAJĄ SERWOWAĆ OD 18:30, A MY MUSIELIŚMY WRÓCIĆ DO HOSTELU PRZED 19:15 BY SPOKO ZDĄŻYĆ NA NASZ WIECZORNY AUTOBUS DO UDAJPURU.
Z TEGO WSZYSTKIEGO TRAFILIŚMY DO MOCNO ZACHWALANEJ WCZEŚNIEJ PRZEZ DZIEWCZYNKĘ Z NIEMIEC RESTAURACJI „GRECO„, BO TAM JAK NAM POWIEDZIANO OBIAD MOŻNA DOSTAĆ O KAŻDEJ PORZE. I TAK BYŁO. ZJEDLIŚMY WSPANIAŁY, JAK ZWYKLE 3 DANIOWY POSIŁEK POPIJAJĄC GO ZUPEŁNIE DOBRYM, LOKALNYM, CZERWONYM WINEM. WAŻNE: W TYM MIEJSCU MOŻNA DOSTAĆ PRAKTYCZNIE KAŻDY ALKOHOL. BUTELKA LOKALNEGO WINA KOSZTUJE 1500 RUPOLI, 2/3 LITRÓW PIWO 200. W SKLEPACH Z ALKOHOLEM TAKIE WINO DOSTANIESZ ZA 800, A PIWO ZA 100 RUPI.
JEDZENIE PONOWNIE WSPANIAŁE. A DO TEGO NIEZŁY WIDOK NA MIASTO I JEZIORA. POLECAMY GORĄCO.
CZĘŚĆ JEDZENIA ZABRALIŚMY ZE SOBĄ, BO CZAS DO ODJAZDU AUTOBUSU KURCZYŁ SIĘ W ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE.
DO GUEST HOUSE-u ZDĄŻYLIŚMY W SAMĄ PORĘ. ODEBRALIŚMY NASZ SKROMNY BAGAŻ PRZECHOWANY CAŁY DZIEŃ PRZEZ WŁAŚCICIELA I NATYCHMIAST ZORGANIZOWANO NAM OBIECANY WCZEŚNIEJ DOWÓZ DO PRZYSTANKU AUTOBUSÓW W MIEŚCIE, ZAZNACZAJĄC, ŻE BYĆ MOŻE TRZEBA BĘDZIE PODJECHAĆ DO INNEGO PRZYSTANKU, ZNAJDUJĄCEGO SIĘ POZA CENTRUM UDAJPURU. TEN EWENTUALNY PRZEWÓZ MIAŁ BYĆ NA KOSZT SERWISU AUTOKAROWEGO. TAK TEŻ SIĘ STAŁO. MOTO-RIKSZA PRZEWIOZŁA NASZĄ MAŁĄ GRUPĘ CHĘTNYCH NA JAZDĘ DO JAISALMERU, NA PRZYSTANEK POZA GRANICAMI MIASTA CO PRAWDA NIE ZA FRIKO, ALE ZA BARDZO MAŁE MIEDZIAKI.
WYSADZONO NAS, RAZEM Z POZNANĄ CHWILĘ WCZEŚNIEJ JAPONECZKĄ JADĄCĄ TEŻ W TYM SAMYM KIERUNKU, PRZED STOJĄCYM, WYGLĄDAJĄCYM NA GOTOWY DO DROGI POJAZD. OKAZAŁO SIĘ JEDNAK, ŻE JEST TO AUTOBUS JAPONKI, A NIE NASZ.
MYŚMY NA NASZ FULL WYPASIK Z KLIMĄ MUSIELI JESZCZE TROCHĘ POCZEKAĆ. KILKANAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ LEŻELIŚMY I MY. SLEEPER RUSZYŁ Z DROBNYM, 45 min OPÓŹNIENIEM. JAZDĘ SLEEPPEREM ROZPOCZYNA USADOWIENIE SIĘ WSZYSTKICH NA SWOICH LEŻĄCYCH MIEJSCACH. SĄ TO SZEROKIE NA OKOŁO 90 -100 cm, DŁUGOŚCI GDZIEŚ TAK 190 cm ŁÓŻKA Z MATERACEM Z GĄBKI. NIE WIEM JAK USADAWIA SIĘ SINGLI, MY TEGO PROBLEMU NIE MAMY ?
PO ROZLOKOWANIU WSZYSTKICH PASAŻERÓW OBSŁUGA SPRAWDZA JESZCZE RAZ BILETY I … PRAWIE MOŻEMY JECHAĆ. PRAWIE, BO TERAZ NASTĘPUJE ZAŁADUNEK, NIELEGALNYCH, PRZYPUSZCZAM KLIENTÓW, KTÓRZY BĘDĄ STAĆ, LUB JEŚLI ZNAJDZIE SIĘ MIEJSCE TO SIEDZIEĆ W PRZEJŚCIU-KORYTARZU POMIĘDZY ŁÓŻKAMI.
WRESZCIE RUSZAMY. AUTOBUS JEST PEŁEN LUDZI. GORĄC NARASTA, A KLIMA, ZA KTÓRĄ ZAPŁACILIŚMY 120 RUPOLASÓW WIĘCEJ NIE CHODZI …
CHYBA DLATEGO, ŻE KTOŚ MOCNO PROTESTOWAŁ …
.
.