.
WSTALIŚMY WCZEŚNIE. PRZYSZEDŁ CZAS NA OGLĄDNIĘCIE JEDNEJ Z WIOSKOWYCH ATRAKCJI TURYSTYCZNYCH – PORANNE ABLUCJE ŻYJĄCEJ W ŚWIĄTYNI SRI BHUVANESHWARI ŚWIĘTEJ SŁONICY O WDZIĘCZNYM IMIENIU „LAKSHMI”. CODZIENNIE RANO, W OKOLICACH 8, JEST ONA PROWADZONA ZE ŚWIĄTYNI NAD RZEKĘ, I TAM CZYSZCZONA PRZEZ SWOICH OPIEKUNÓW. JUŻ SAMO PRZEJŚCIE ZWIERZĘCIA PRZEZ ULICZKI I SCHODY DO WYBRANEGO MIEJSCA KĄPIELI STANOWI ATRAKCJĘ. SZOROWANIE – DOSŁOWNIE, SŁONICY ZAJMUJE DWÓM OPIEKUNOM PONAD GODZINĘ.
ZASPOKOIWSZY CIEKAWOŚĆ WRÓCILIŚMY DO HOTELU NA ŚNIADANIE.
TERAZ JEDZIEMY ZWIEDZAĆ ZABYTKOSY PO DRUGIEJ STRONIE RZEKI TUNGABHADRA W OKOLICACH ANEGUNDI. DOSTAĆ SIĘ TAM MOŻNA PRZEPŁYWAJĄC PROMEM Z HAMPI @ 10 RUPI / os., ALBO TUTEJSZĄ ŁODZIĄ – OGROMNYM WIKLINOWYM KOSZEM @ 100 RUPI / os. ZGADNIJCIE CO WYBRALIŚMY …
PRZEZ 4 DNI POBYTU W HAMPI NIE WIDZIAŁEM NIKOGO CHĘTNEGO NA „BALIĘ”, ALE GDY PO 18-tej KOŃCZY SIĘ SERWIS OFEROWANY PRZEZ WIĘKSZĄ ŁÓDŹ PŁASKODENNĄ ZWANĄ TUTAJ PROMEM, BYĆ MOŻE JACYŚ CHĘTNI SIĘ TRAFIAJĄ.
PRZEPRAWIWSZY SIĘ PRZEZ WODĘ POSZLIŚMY WZDŁUŻ ŚCIEŻKO-ULICZKI CIĄGNĄCEJ SIĘ CHYBA PRZEZ KILOMETR, NA KTÓREJ PŁOT W PŁOT STOJĄ RÓŻNE USŁUGOWO TURYSTYCZNE BUSINESSY. JEST TU CHYBA WSZYSTKO. GUEST HOUSE-y, HOTEL, NAZYWAJĄCY SAM SIEBIE „RESORTEM” (SRI LAXMI GOLDEN BEACH RESORT), PRALNIE, SKLEPIKI, PUNKTY WYNAJMU (ROWERÓW @ 150 RUPI / DZIEŃ; MOTOROWERÓW @ 200 I SKUTERÓW @ 250 – 300 / DZIEŃ) I RESTAURACJE.
NIE WIDAĆ NIESTETY ŻADNYCH RIKSZ. DOCHODZIMY DO NICH PO OKOŁO PÓŁ GODZINNYM SPACERZE. PONOĆ CENA ZA OBWIEZIENIE JAK TO ONI MÓWIĄ, CAŁODNIOWE WYNOSI 1 400 RUPOLI. PROPONUJEMY 4,5 godz. @ 1 000. PRZECHODZI. GUCIO WIEZIE NAS DO JAKICHŚ OBIEKTÓW W ANEGUNDI. ZRUJNOWANEGO PAŁACU WŁADCÓW IMPERIUM WIDŹAJANAGAR (VIJAYANAGARA) – GAGAN MAHAL I ŚWIĄTYNI RANGANATHA W NIEZŁYM STANIE. OBIE MAŁE. ZWIEDZANIE CAŁOŚCI ZAJMUJE 20 min. NASTĘPNIE ZALICZAMY KOLEJNE MIEJSCE KULTU. ŚWIĄTYNIA DURGA – TO DUŻY KOMPLEKS HINDU. TRZEBA WSPIĄĆ SIĘ NA SPORĄ GÓRĘ. NAJPIERW DO CIĄGLE ŻYWEJ NIEDUŻEJ ŚWIĄTYNI, POTEM DO SZCZĄTKÓW INNEJ, A NA KOŃCU DO JAKIEJŚ DZIURY W SKALE, W KTÓREJ STOI NAJWAŻNIEJSZE BÓSTWO. NA ZOBACZENIE CAŁOŚCI POTRZEBOWALIŚMY 60 MINUT. NASZ KIEROWCA ZAWIÓZŁ NAS DO KOLEJNYCH ŚWIĄTYŃ – DWÓCH, A WŁAŚCIWIE JEDNEJ LEŻĄCEJ POMIĘDZY DWOMA SZTUCZNYMI ZBIORNIKAMI WODNYMI – LAKSHMI TEMPLE (Hanumanahalli, Karnataka 583227). ŁADNE. CZAS ZWIEDZANIA 30 MINUT MAX.
NADSZEDŁ CZAS NA ZALICZENIE NAJWIĘKSZEJ ATRAKCJI TEJ WYCIECZKI – ANJANA MATHA – MAŁPIEJ GÓRY.
UPAŁ BYŁ DOŚĆ DUŻY, DLATEGO TEŻ NASZ KIEROWCA SPYTAŁ, CZY ABY NA PEWNO BĘDZIEMY PRÓBOWAĆ ZDOBYĆ SZCZYT, NA KTÓRY PROWADZI 571 SCHODÓW. OCZYWIŚCIE PRZYTAKNĘLIŚMY, CO NA GOŚCIU ZROBIŁO WRAŻENIE. WSPINANIE NIE JEST TRUDNE, ALE TROCHĘ WYCZERPUJE. IDZIE SIĘ CAŁY CZAS PRAKTYCZNIE NIE OSŁONIĘTYMI PRZED SŁOŃCEM SCHODAMI. NA WYSOKOŚCI OKOŁO 3/4 JEST OCIENIONE MIEJSCE, W KTÓRYM Z KOMINA STWORZONEGO PRZEZ GŁAZY WYPŁYWA STRUGA ZIMNEGO POWIETRZA. SUPER DO ODPOCZYNKU. TROCHĘ WYŻEJ JEST JESZCZE PARĘ OCIENIONYCH MIEJSC. WCHODZENIE ZAJĘŁO MI 25 min. NA GÓRZE ZNAJDUJE SIĘ ŚWIĄTYNIA, W KTÓREJ CIĄGLE TRWAJĄ MODLITWY. TROCHĘ WYŻEJ, NA DOŚĆ DUŻEJ, W MIARĘ PŁASKIEJ PRZESTRZENI JEST KRÓLESTWO MAŁP. TROCHĘ SKARŁOWACIAŁYCH LEKKO DRZEWEK ROSNĄCYCH NA ZBOCZU ROBI ZA LASEK DLA NICH, ALE NAJWIĘKSZĄ ATRAKCJĘ STANOWI WYKUTY (?) W PŁASZCZYŹNIE SKAŁY BASEN KĄPIELOWY DLA MAŁP. OBOK NIEGO JEST DÓŁ (CHYBA NATURALNY) ZE ZGROMADZONĄ W NIM WODĄ. GDY TU BYŁEM, DWÓCH LUDZI CIĘŻKO PRACOWAŁO PRZELEWAJĄC DO BASENU PRACOWICIE WODĘ. MAŁPY MIAŁY NATOMIAST PEŁNO UCIECHY BAWIĄC SIĘ ZE SOBĄ NA JEDNEJ Z KRAWĘDZI BASENU. BIEGAŁY ZACZEPIAJĄC SIĘ NAWZAJEM, WRZUCAJĄC DO WODY, NURKUJĄC I WYSKAKUJĄC Z POD WODY. NIGDY WCZEŚNIEJ NIE WIDZIAŁEM CZŁEKOPODOBNYCH BAWIĄCYCH SIĘ W TAKICH WARUNKACH. WSPANIAŁE WIDOWISKO, WARTE OBEJRZENIA.
SCHODZENIE JEST DUŻO ŁATWIEJSZE I NIE TRWA WIĘCEJ NIŻ 20 min.
NA DOLE ZNAJDZIEMY MASĘ SKLEPIKÓW Z NAPOJAMI, JAKIMŚ ICHNIM JEDZENIEM I PAMIĄTKAMI.
MAŁPIEJ GÓRA BYŁA OSTATNIM PUNKTEM PROGRAMU OBJAZDOWEGO. WRACAJĄC PRZEJECHALIŚMY PONOWNIE POD RESZTKAMI AKWEDUKTU, DO ZŁUDZENIA PRZYPOMINAJĄCEGO STAROŻYTNE RZYMSKIE CIĄGI WODNE.
PRZEPRAWIWSZY SIĘ PRZEZ RZEKĘ POSZLIŚMY NAJPIERW ZAMÓWIĆ SOBIE SPECJALNĄ KOLACJĘ, KOŃCZĄCĄ NASZ POBYT W HAMPI. ORDYNOWALIŚMY W NASZYM HOTELOSIE-GESTHOUSEOSIE. ZAMÓWILIŚMY KURCZAKA ROBIONEGO wg RECEPTY POŁUDNIOWOINDYJSKIEJ.
.
.
MAJĄC TROCHĘ CZASU PRZESZLIŚMY KOLEJNY RAZ WIOSKĘ W POSZUKIWANIU EWENTUALNYCH PAMIĄTEK. POTEM POSZLIŚMY NAD RZEKĘ PODZIĘKOWAĆ TUTEJSZYM BÓSTWOM ZA TAK MIŁE TRAKTOWANIE NAS PODCZAS PODRÓŻY PRZEZ INDIE. USIŁOWAŁEM SKIEROWAĆ NA ŚRODEK RZEKI DWIE ŁÓDECZKI Z OGNIKAMI, ALE NIE ZA BARDZO MI TO SZŁO. NURT BYŁ ZA LENIWY I SPYCHAŁ NASZE DARY W KIERUNKU BRZEGU. MAM NADZIEJĘ, ŻE POPRAWIŁEM PRZYCHYLNOŚĆ WSZYSTKICH WAŻNIEJSZYCH BÓSTW RZUCENIEM ZZA SIEBIE DO NURTU KOKOSOWEGO ORZECHA.
NA NIEKTÓRYCH BLOGACH WIDZIAŁEM WPISY MÓWIĄCE, ŻE W CAŁYM HAMPI NIE MOŻNA ZJEŚĆ ŻADNEGO MIĘSA. DZISIAJ TO NIEAKTUALNE INFO. CO NAJMNIEJ W DWÓCH MIEJSCACH – „CHILL OUT” I „GOPI ROOFTOP RESTAURANT” DOSTANIE SIĘ POTRAWY Z KURCZAKA. OBIE PRZEZ NAS JEDZONE BYŁY BARDZO DOBRE. RÓŻNICA POLEGAŁA TYLKO NA SPOSOBIE PODANIA – W PIERWSZYM WYPADKU BYŁA TO SAŁATKA Z KURCZAKIEM I MAJONEZEM PODANA W STYLU EUROPEJSKIM; W DRUGIM W STYLU INDYJSKIM. OBOJGU NAM BARDZIEJ ODPOWIADAŁA DRUGA. SERWIS NATOMIAST W CHILL OUT OCENIAM NA 4, A W GOPI NA 9.
OBIADO-KOLACJA W GOPI ZAKOŃCZYŁA DZIEŃ. NIESTETY ZGAPILIŚMY SIĘ NIE REZERWUJĄC SOBIE MIEJSCA NA GÓRNYM TARASIE Z WIDOKIEM NA ŚWIĄTYNIĘ SRI BHUVANESHWARI.
.
.