.
OKOŁO 8 RANO DOJECHALIŚMY DO BANDAR-E ABBAS. TAKSÓWKĄ PRZEJECHALIŚMY DO PRZYSTANI PROMÓW PASAŻERSKICH. DUŻY PRZESTRONNY TERMINAL. TROCHĘ OSÓB Z BAGAŻEM. KUPUJEMY ZA 20 TOMANÓW OD OSOBY BILETY. PO OKOŁO 50 MINUTACH DOPŁYWAMY NA KESZM (QESHM). TERMINAL TEŻ JEST W MIARĘ NOWOCZESNY. NA DWORZE UPAŁ.
ZOSTAJĘ W KLIMATYZOWANEJ POCZEKALNI A PIETRUSZKA RUSZA BOHATERSKO SZUKAĆ LOKUM W TYM UPALE. PO GODZINIE ZACZYNAM SIĘ ZASTANAWIAĆ, CZY ZNOWU KTOŚ NA NIEGO NIE NAPADŁ. WRACA ZMĘCZONY I POIRYTOWANY TWIERDZĄC, ŻE JESZCZE NIGDY SIĘ TAK NIE NACHODZIŁ ZA HOTELEM. WIDZIAŁ TYLKO DWA, Z NIKIM SIĘ NIE MOŻNA POROZUMIEĆ. WYNAJĄŁ POKÓJ W HOTELU ASMARI ZA US$ 25. ZE ŚNIADANIEM. JEST TAK BLISKO PRZYSTANI, ŻE NIE OPŁACA SIĘ BRAĆ TAKSÓWKI. SZLIŚMY WIĘC W TYM UPALE CIĄGNĄC NASZE MAŁE BAGAŻE.
POKÓJ MIAŁ W STOSUNKU DO POPRZEDNICH NADMIAR MEBLI. NA MAŁEJ PRZESTRZENI MIEŚCIŁA SIĘ SZAFA, DUŻY FOTEL, LODÓWKA, STOLICZEK, DWUOSOBOWE ŁÓŻKO. BYŁ TEŻ BALKON.
W RECEPCJI OD RAZU ZAPROPONOWANO NAM WYCIECZKĘ PO TUTEJSZYCH CUDACH NATURY ZA US$ 50. GDYBYŚMY DZIELILI SAMOCHÓD TO BYŁOBY US$ 41. WYDAWAŁO NAM SIĘ TO DROGO.
OGARNĘLIŚMY SIĘ TROCHĘ I RUSZYLIŚMY NA MIASTO. PANOWAŁA DOŚĆ SENNA ATMOSFERA. DO ZOBACZENIA BYŁY RESZTKI PORTUGALSKIEJ TWIERDZY (FORTE DE QUEIXOME).
PYTALIŚMY PAROKROTNIE O DROGĘ, BO NIBY BYŁY KIERUNKOWSKAZY ALE JAKBY ICH NIE BYŁO. PRZY KOLEJNYM ZAPYTANIU ZOSTALIŚMY PODWIEZIENI NA MIEJSCE. TWIERDZA JEST MALUTKA I W ZASADZIE NIE ZA BARDZO JEST CO OGLĄDAĆ. PRZESZLIŚMY WIĘC RAZ W LEWĄ, RAZ W PRAWĄ STRONĘ NADMORSKĄ DROGĄ. BYŁO ZUPEŁNIE INACZEJ NIŻ W EUROPIE, GDZIE NADMORSKIE BULWARY SĄ BARDZO SZYKOWNE, PEŁNE KAFEJEK, SKLEPIKÓW. TUTAJ JEST PUSTA PRZESTRZEŃ, KTÓRĄ TRUDNO NAZWAĆ ULICĄ. OD PLAŻY, ZA KTÓRĄ BŁYSKAŁA TAFLA WODY, ODGRANICZAŁ JĄ WYSOKI NA OKOŁO 1 m KAMIENNY MUREK. CAŁOŚĆ WYDAWAŁA SIĘ OPUSZCZONA.
CHCIELIŚMY COŚ ZJEŚĆ I MIELIŚMY OCHOTĘ NA RYBĘ PO TYCH WSZYSTKICH KEBABACH.
.
W LP WYCZYTALIŚMY, ŻE NAPRZECIWKO TWIERDZY JEST LOKAL, W KTÓRYM MOŻNA ZJEŚĆ JAKIEŚ OWOCE MORZA. FAKTYCZNIE, PO PRAWEJ STRONIE TWIERDZY, PATRZĄC W STRONĘ ZATOKI, BYŁ LOKALIK TAK NIEPOZORNY, ŻE TRUDNO GO PODEJRZEWAĆ O TAKIE FRYKASY, A JEDNAK. DOSTALIŚMY JEDYNY ZESTAW JEDZENIOWY JAKI JEST SERWOWANY: KREWETKI, TROCHĘ BIAŁEGO MIĘKKIEGO MIĘSA RYBY LUB OŚMIORNICY, CHLEB, SAŁATKĘ. TO BYŁO NAPRAWDĘ DOBRE JEDZENIE, CHOCIAŻ ZA 57 TOMANÓW. OWOCE MORZA SĄ JEDNAK WSZĘDZIE DROGIE. W PEWNY MOMENCIE PO SIEDZĄCE OBOK IRAŃSKIE TOWARZYSTWO PODJECHAŁA TAKSÓWKA. WPADŁAM NA POMYSŁ, ABY ZAPYTAĆ KIEROWCY CZY NIE OBWIÓZŁBY NAS JUTRO PO WYSPIE. POMYSŁ WYPALIŁ I ZA US$ 30 BYLIŚMY UMÓWIENI NA JAZDĘ OD 9 DO 16-tej. CHCIELIŚMY OBEJRZEĆ MIASTECZKO LAFT, DOLINĘ GWIAZD, GEOPARK, STOCZNIE. KIEROWCA MÓWIŁ TROCHĘ PO ANGIELSKU.
WRACAJĄC USIŁOWALIŚMY W PARU HOTELACH DOWIEDZIEĆ SIĘ O AUTOBUS Z BANDAR-E ABBAS DO KERMAN, ALE BEZ REZULTATU. NIKT POZA JEDNĄ DZIEWCZYNĄ W HOTELU GEOPARK NIE MÓWIŁ PO ANGIELSKU. ZATELEFONOWAŁA NA DWORZEC AUTOBUSOWY I USTALIŁA GODZINY ODJAZDU AUTOBUSÓW.
.
.
.