.
ZA OKNEM JAKOŚ CICHO DZISIAJ. W PLANIE MAMY ZWIEDZENIE KILKU SPECJALNYCH ATRAKCJI TEGO MIASTA. MUSIMY JEDNAK ZACZĄĆ OD WYMIANY KILKU BUKSÓW. WYCHODZIMY. RUCH NA ULICY PRAKTYCZNIE NIE ISTNIEJE. KANTORY POZAMYKANE. CO U LICHA …?
WYJAŚNIENIE JEST DOŚĆ PROSTE. TRAFILIŚMY NA BARDZO WAŻNE, RUCHOME RELIGIJNE ŚWÌĘTO – PIELGRZYMKĘ AL-ARBA’IN (NAJWIĘKSZE NA ŚWIECIE COROCZNE ZGROMADZENIE PUBLICZNE. RYTUAŁ RELIGIJNY DLA UPAMIĘTNIENIA W 680 r. ŚMIERCI WNUKA PROROKA MAHOMETA, HOSSEINA IBN ALEGO. PIELGRZYMI IDĄ NA PIECHOTĘ DO KARBALI, GDZIE HUSAJN IBN ALI, TRZECI IMAM SZYITÓW I JEGO ŻOŁNIERZE ZOSTALI ZABICI I ŚCIĘCI PRZEZ WOJSKA YAZIDA I. DO DZIŚ TO WYDARZENIE JEST WSPOMINANE PRZEZ SZYITÓW PODCZAS MUZUŁMAŃSKIEGO MIESIĄCA MUHARRAM, SZCZEGÓLNIE W DNIU MĘCZEŃSTWA NAZWANYM ASZURA). NO CÓŻ, MUSIMY SOBIE RADZIĆ BEZ DODATKOWYCH BAKSIORÓW. NAJGORSZE, ŻE NIE MOŻEMY KUPIĆ BILETU AUTOBUSOWEGO NA DALSZĄ PODRÓŻ. CO PRAWDA NAJBARDZIEJ NAS INTERESUJĄCE BIURO TURYSTYCZNE „PARS” MA OTWARTE DRZWI, ALE ŻE WZGLĘDU NA NARODOWO-RELIGIJNE ŚWIĘTO NIE ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ KUPNA BILETÓW. „PRZYJDŹCIE PAŃSTWO JUTRO RANO. BILETY DOSTANIECIE OD RĘKI …”
TAK USPOKOJENI, SNUJĄC SIĘ OKOLICZNYMI BAZARAMI DOCHODZIMY DO SANKTUARIUM ARAMGAH-E SHAH-E CHERAGH (SHAH CHERAGH, SHAHCHERAGH) OKOLICZNE ULICE SĄ PEŁNE LUDZI, ALE PRZED WEJŚCIEM NIE MA TŁOKU. NIESTETY, NASZA RADOŚĆ OKAZAŁA SIĘ PRZEDWCZESNA. OCHRONA PROSI BYŚMY PRZYSZLI ZA KILKA GODZIN, KIEDY ZAKOŃCZĄ SIĘ UROCZYSTOŚCI ZWIĄZANE Z DNIEM POKUTY I POSTU.
PIJĄC HERBATĘ ZASTANAWIAMY SIĘ CO DALEJ. MUSIMY ZROBIĆ FIKOŁKA W NASZYM DZISIEJSZYM PLANIE POZNAWANIA MIASTA. NIE JESTEŚMY PEWNI CZY OGRÓD NARANDŻESTAN (NARENJESTAN) I STOJĄCY OPODAL DOM ZINAT AL-MOLUK JEST OTWARTY. OTRZYMANE INFORMACJE SĄ DELIKATNIE MÓWIĄC LEKKO SPRZECZNE ZE SOBĄ. POWOLI KIERUJEMY KROKI W TAMTYM KIERUNKU. PO DRODZE WSTĘPUJEMY DO KILKU HOSTELO-HOTELI SPRAWDZAJĄC ICH OFERTĘ. WPADAMY TEŻ NA MIŁĄ PARĘ Z OZ. WYMIENIAMY DOŚWIADCZENIA.
.
KIEDY WRESZCIE DOCIERAMY DO CELU JEST PRAWIE 15:00. O TEJ GODZINIE wg NIEKTÓRYCH INFORMACJI OGRODY MAJĄ OTWORZYĆ PODWOJE. CZEKAJĄC WPADAMY NA DOBRZE WYGLĄDAJĄCE LODY DO SKLEPU PRAWIE NA WPROST PO DRUGIEJ STRONIE ULICY. TUTEJSZE LODY SĄ INNE NIŻ TE, KTÓRE JEMY NA CO DZIEŃ W EUROPIE. MAJĄ DODATEK JAKIEGOŚ DZIWNIE TRZESZCZĄCEGO W USTACH SKŁADNIKA I GUMY ARABSKIEJ. GENIALNE. GORĄCO POLECAM.
NIESTETY OKAZAŁO SIĘ, ŻE NICI Z DZISIEJSZEGO ZWIEDZANIA. OGRÓD BĘDZIE OTWARTY DOPIERO JUTRO. POSTANAWIAMY PRZEJŚĆ SIĘ PO OKOLICY. SPACER ZAUŁKAMI TRWAŁ DOŚĆ DŁUGO, BO NIE WSZYSTKIE ZAKAMARKI I ALEJKI ŁĄCZĄCE GŁÓWNE ULICE SĄ NA MAPIE GOOGLE. WYSZLIŚMY Z NICH NIEDALEKO RÓŻOWEGO MECZETU ZWANEGO NASIR AL-MULK LUB NASIR OL MOLK, RÓWNIEŻ NIEDOSTĘPNEGO W DNIU DZISIEJSZYM DLA INNOWIERCÓW.
DOCHODZIŁA 16:30. ZACZĘLIŚMY WRACAĆ.
NAGLE PRZED WEJŚCIEM DO JAKIEGOŚ MECZETU ZOBACZYLIŚMY SPORY TŁUM. ZAJRZAŁEM I ZOSTAŁEM WESSANY DO ŚRODKA RAZEM Z KILKUDZIESIĘCIOMA KOLESIAMI. OKAZAŁO SIĘ, ŻE WŁAŚNIE OTWARTO BRAMĘ PRZYMECZETOWEJ CATERINGOWNI DLA FACETÓW. BEZSKUTECZNIE ODMAWIAŁEM WZIĘCIA STYROPIANOWEGO POJEMNIKA. WŁOŻONO MI GO DO RĘKI I FALA WYCHODZĄCYCH WYPCHNĘŁA MNIE Z POWROTEM.
RAZEM Z WOMBATEM ZAJRZELIŚMY DO PUDEŁKA. W ŚRODKU BYŁ RYŻ Z JAKIMŚ DODATKIEM. NIE WYGLĄDAŁ ZBYT SMAKOWICIE.
CHWILĘ PÓŹNIEJ ODDALIŚMY JEDZENIE STARSZEJ KOBITCE SIEDZĄCEJ NA ŁAWCE I RAŹNO POMASZEROWALIŚMY DO SANKTUARIUM SHAH CHERAGH.
TERAZ JUŻ WPUSZCZALI WSZYSTKICH. TYLE, ŻE NIE MNIE. NIE MIAŁEM NA NOGACH SKARPETEK … NIE SĄDZIŁEM, ŻE TO MOŻE BYĆ PRZESZKODĄ W WEJŚCIU DO MECZETU. BYŁEM ZBYT SEXY? WĄTPIĘ …
NO NIC, TRZEBA BĘDZIE WRÓCIĆ TU JUTRO.
ZA ROGIEM NATKNĘLIŚMY SIĘ NA GUCIA SPRZEDAJĄCEGO ZUPĘ Z GRANATÓW. NIGDY CZEGOŚ TAKIEGO NIE WIDZIELIŚMY. TRZEBA SPRÓBOWAĆ. SPRZEDAWCA MÓWI, ŻE PRZEPIS DOSTAŁ OD SWOJEJ BABKI. NIE WIDZIAŁ NIGDY PODOBNEGO PRODUKTU NA ULICACH SZIRAZU I POSTANOWIŁ ZARYZYKOWAĆ. TAKI RODZAJ START-UPU. NA RAZIE SPRZEDAJE SIĘ DOBRZE. ZUPA MIAŁA NIEZŁY SMAK, ALE WYMAGA, PRZYNAJMNIEJ wg. NAS DOPRACOWANIA.
KOLACJĘ POSTANOWIŁEM ZJEŚĆ NA ULICY. INTERESUJĄCE MNIE STOISKO NIEDALEKO NASZEGO HOTELU SPRZEDAWAŁO BUŁY FASZEROWANE WYSTAWIONYMI W POJEMNICZKACH DOBRAMI. SAMO-OBSŁUGOWO. JEDLIŚMY TAKIE W TEHERANIE. BYŁY ŚWIETNE. TERAZ ZACHCIAŁO MI SIĘ SPRÓBOWAĆ PODOBNYCH KANAP MADE IN SZIRAZ. WOMBAT NIE MIAŁ OCHOTY IŚĆ W MOJE ŚLADY I SKIEROWAŁ KROKI DO STOJĄCEJ OBOK RESTAURACJI PARS. TROCHĘ TO ŁAMIE NASZĄ ZASADĘ NIE JEDZENIA DWA RAZY W TYM SAMYM MIEJSCU, ALE CO TAM … WCZORAJ JEJ SMAKOWAŁO, TO I POWTÓRZYĆ MOŻNA.
NIESTETY, MÓJ WYBÓR BYŁ FATALNY. WKŁAD OKAZAŁ SIĘ NIECIEKAWY I ZA KWAŚNY. POŁOWA BUŁKI POSZŁA DO KOSZA. DO TEGO ZAPŁACIŁEM WIĘCEJ NIŻ MI MÓWIONO WCZEŚNIEJ.
WOMBATOWI TEŻ SIĘ NIE UDAŁO. JEGO PORCJA RYŻU Z BAKŁAŻANEM NIE POWALAŁA …
.
.
.