.
SYLWESTER 2015 W PRADZE BYŁ JEŚLI NIE NAJLEPSZYM, TO DRUGIM NAJLEPSZYM SYLWESTREM W NASZYM ŻYCIU. BYLIŚMY ZACHWYCENI WSZYSTKIM. ZAWSZE CHCIELIŚMY PÓJŚĆ NA SYLWESTRA DO OPERY, ALE NA PEŁNY SPEKTAKL A DO TEGO KOLACJA. MÓWIŁAM WTEDY PIETRUSZCE, ŻE TAKIEGO NIE MA. JEDNAK BYŁ !!! W OPERZE W PRADZE. PRZYPADKIEM PIETRUSZKA NA TO WPADŁ WERTUJĄC RÓŻNE STRONY W INTERNECIE. STAŁO SIĘ TO NA POCZĄTKU GRUDNIA. ZNALEŹLIŚMY WTEDY TANIE LOKUM W MIELNIKU BO W PRADZE WSZYSTKO BYŁO ZAJĘTE, A TO, CO WOLNE MIAŁO CENY NIE DLA NORMALNYCH LUDZI. MIELNIK TO ZABYTKOWE MIASTECZKO Z ZAMKIEM, RYNKIEM Z PODCIENIAMI, PODZIEMNYMI TUNELAMI A DO TEGO SYMPATYCZNI LUDZIE.
SAM SYLWESTER 2015 BYŁ BAJECZNY. PIĘKNE WNĘTRZE OPERY, DOBRY SPEKTAKL, FANTASTYCZNE JEDZENIE I TAŃCE NA SCENIE PRZY AKOMPANIAMENCIE BIG BANDU. WRACAJĄC MARZYLIŚMY, ABY POJECHAĆ ZNOWU. SPRAWA ODPADAŁA, GDY OKAZAŁO SIĘ, ŻE POWTARZAJĄ OD PARU LAT TEN SAM SPEKTAKL SYLWESTROWY. W KWIETNIU JEDNAK REPERTUAR ULEGŁ ZMIANIE. SYLWESTROWYM HITEM MIAŁ BYĆ „CZARODZIEJSKI FLET” MOZARTA. ZAREZERWOWAŁAM JAKIŚ HOSTEL POZA CENTRUM Z MOŻLIWOŚCIĄ BEZPŁATNEGO ODWOŁANIA REZERWACJI I ZACZĘLIŚMY ODKŁADAĆ PIENIĄDZE. CENA I TAK JUŻ BARDZO DROGIEGO SYLWESTRA ZNACZNIE WZROSŁA. ALE PIETRUSZKA TWIERDZIŁ, ŻE NAJPÓŹNIEJ W GRUDNIU NA PEWNO STANIEJE.
ODKŁADALIŚMY I CZEKALIŚMY. NIC NIE TANIAŁO. MIMO TO NIE REZYGNOWALIŚMY Z REZERWACJI MIEJSCA DO SPANIA. CENY HOTELI I HOSTELI W PRADZE W OKRESIE NOWOROCZNYM SĄ HORRENDALNE. W KOŃCU MUSIELIŚMY PODJĄĆ DECYZJĘ CZY JEDZIEMY CZY NIE PRZY ZAPOROWEJ CENIE IMPREZY. CAŁY CZAS NIE KUPOWALIŚMY BILETU ŚLEDZĄC SPRZEDAŻ. BYŁAM BARDZO SCEPTYCZNIE NASTAWIONA DO OBNIŻENIA CENY, ALE NIC NIE MOGŁO ZACHWIAĆ WIARY PIETRUSZKI.
WSIEDLIŚMY, WIĘC DO POCIĄGU I W PIĄTEK 30.12.2016 ZNALEŹLIŚMY SIĘ WCZESNYM POPOŁUDNIEM W PRADZE.
NASZE LOKUM, APARTAMENT „PRIVATE ILA B&B” MIEŚCI SIĘ W DZIELNICY KOBYLISY W DUŻEJ WILLI CZY TEŻ JEDNORODZINNYM DOMU. POKÓJ ZAJMUJE NIESAMOWICIE DUŻA ILOŚĆ MEBLI, SZCZEGÓLNIE DO LEŻENIA. WIELKIE DWUOSOBOWE ŁÓŻKO ORAZ DWA FOTELE, DWIE KANAPY, DWIE SZAFY. MASYWNE I CIĘŻKIE. JEST TEŻ NISKI STÓŁ WIELKOŚCI PRAWIE STOŁU DO GRY W PING-PONGA ORAZ LODÓWKA. NIE BYŁO TYLKO MIEJSCA ABY PORUSZAĆ SIĘ SWOBODNIE. ŁAZIENKA DUŻA, Z DYWANIKIEM WOŁAJĄCYM O WYPRANIE. CAŁOŚĆ ŁĄCZNIE Z DOMEM BYŁA ZANIEDBANA, I SPRAWIAJĄCA WRAŻENIE LEKKO PRZYBRUDZONEJ. ZA TRZY NOCE CENA WYNOSIŁA 93€00.

.
CHWILĘ POROZMAWIALIŚMY Z MIŁYM WŁAŚCICIELEM I POJECHALIŚMY DO CENTRUM. TRZEBA PRZYZNAĆ, ŻE MIESZKANIE JEST DOBRZE POŁOŻONE. MIMO IŻ DALEKO OD CENTRUM, ŚWIETNIE SKOMUNIKOWANE. OKOŁO 800 m DO METRA LUB 300 m DO TRAMWAJU. W POBLIŻU DWA SKLEPY SPOŻYWCZE, DWIE RESTAURACJE, KAWIARNIA, WINOTEKA. TRAMWAJ CHODZIŁ CO DZIESIĘĆ MINUT, A NOCNY CO PIĘTNAŚCIE. PRAGA ZACHWYCA. STYLOWE BUDYNKI, SZEROKIE ULICE, PIĘKNE ZAUŁKI, MOSTY. NIESPOTYKANA NIGDZIE INDZIEJ W TAKIM WYMIARZE SECESJA.
TŁUMY RÓŻNOJĘZYCZNYCH TURYSTÓW. JARMARKI, KRAMY, BUDKI – MOŻNA TAM KUPIĆ LOKALNE PRZYSMAKI: KIEŁBASKI, SZASZŁYKI, KARTOFLE, SŁODYCZE NO I OCZYWIŚCIE GRZANE WINO. PODESZLIŚMY POD OPERĘ I OKAZAŁO SIĘ, ŻE SPEKTAKL SYLWESTROWY ODBYWA SIĘ W INNYM TEATRZE – W STAVOVSKIM DIVADLE (ESTATES THEATRE) REPREZENTUJĄCYM GRUPĘ TEATRU NARODOWEGO.
STAVOVSKÉ DIVADLO TO NAJSŁYNNIEJSZY TEATR W PRADZE. SŁAWĘ ZAWDZIĘCZA MOZARTOWI, KTÓREGO OPERY TUTAJ WYSTAWIANO; KTÓRY TUTAJ DYRYGOWAŁ SWOJĄ XXXVIII SYMFONIĘ ZWANĄ PRASKĄ I NAPISAŁ DLA TEGO TEATRU „DON GIOVANNIEGO„. MIEJSCE TO GOŚCIŁO TEŻ INNYCH WIELKICH ARTYSTÓW: m.in. CARLA MARIĘ WEBERA, GUSTAWA MAHLERA, A.RUBINSTEINA.
OPERA JEST W REMONCIE. NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO, ALE NIE ZAUWAŻYLIŚMY TEGO NA JEJ STRONIE INTERNETOWEJ. PODESZLIŚMY WIEC POD TEATR. BIAŁO-ZIELONY PIĘKNY BUDYNEK ZBUDOWANY W LATACH 1781-1783.
BILETY BYŁY, ALE PIETRUSZKA WIERNY IDEI PRZECENY CHCIAŁ JE NABYĆ DOPIERO W SYLWESTRA, A DO TEGO PANI W KASIE BYŁA TAK NIESYMPATYCZNA, ŻE NIE NASTRAJAŁA DO KUPOWANIA. WRÓCILIŚMY DO NASZEJ DZIELNICY. WSTĄPILIŚMY NA MAŁE ZAKUPY DO SKLEPÓW SPOŻYWCZYCH, PROWADZONYCH PRZEZ AZJATÓW, WIĘC CZYNNYCH BARDZO DŁUGO.
KOLACJĘ JEDLIŚMY W RESTAURACJI HERCOVKA, PROWADZONEJ PRZEZ BUŁGARÓW. DOMINUJE OCZYWIŚCIE KUCHNIA BUŁGARSKA, ALE JEST TEŻ I CZESKA. MENU TO KLASYCZNE DANIA MIĘSNE Z GRILLA LUB RUSZTU, FRYTKI, SAŁATKI, PIZZA. TO, CO JEDLIŚMY BYŁO STANDARDOWE, ALE BARDZO DOBRE. ZA SAŁATKĘ, DWA DANIA MIĘSNE Z PIWEM I WINEM PŁACILIŚMY Z NAPIWKIEM 600 KORON.
POTEM POSZLIŚMY PO SĄSIEDZKU DO VINOTEKI SEPARÉ, KTÓRA OKAZAŁA SIĘ BYĆ TAK MALUTKIM BAREM, ŻE 5 OSÓB W ŚRODKU ROBIŁO TAKI TŁOK, IŻ NIE BYŁO GDZIE SIEDZIEĆ.
W BARZE PANOWAŁA ZGOŁA RODZINNA ATMOSFERA, DO KTÓREJ I MY PO CHWILI ZOSTALIŚMY DOKOOPTOWANI. WSZYSCY Z NAMI ROZMAWIALI I MY ROZMAWIALIŚMY ZE WSZYSTKIMI. W TAK MAŁYM BARZE OKAZAŁO SIĘ, ŻE DWIE PANIE MIAŁY ZWIĄZKI Z POLSKĄ I NAWET STARAŁY SIĘ MÓWIĆ PO POLSKU. ROZPRAWIALIŚMY TAKŻE Z CÓRKĄ WŁAŚCICIELA, PRZESYMPATYCZNĄ DZIEWCZYNĄ, CZASOWO MIESZKAJĄCĄ W BRAZYLII. BAR ZAMIENIŁ SIĘ NA CHWILĘ W MAŁĄ WIEŻĘ BABEL. KIEDY PO 22-ej DOCHODZILIŚMY DO DOMU SZRON POKRYWAŁ STOJĄCE NA ULICY SAMOCHODY. ZAPOWIADAŁ SIĘ MROŹNY SYLWESTER.
.
.
.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.