.
DZIEŃ ROZPOCZĘŁO KUPIENIE BILETÓW NA WIECZORNĄ IMPREZĘ W STAVOVSKIM DIVADLE. NIESTETY CENA NIE ZMALAŁA I TRZEBA BYŁO SIĘ Z NIĄ POGODZIĆ (ok. 285€00 / os.).
MAJĄC JUŻ ZAPEWNIONE MIEJSCA NA SYLWESTROWĄ NOC PRZESZLIŚMY PRZEZ MIASTO ZATRZYMUJĄC SIĘ OD CZASU DO CZASU W RÓŻNYCH PRZEPIĘKNYCH MIEJSCACH TEGO CUDOWNEGO MIASTA.
NAWET LEKKI PRZEDSYLWESTROWY MROZIK NIE POWSTRZYMAŁ KOSMOPOLITYCZNEGO TŁUMU PRZED SPACEREM PO STARÓWCE. MASY LUDZKIE WIDOCZNE NA KAŻDYM KROKU, PRZESUWAŁY SIĘ Z MIEJSCA NA MIEJSCE W POSZUKIWANIU ATRAKCJI, ROZGRZEWAJĄC SIĘ WSZECHOBECNYM GRZAŃCEM I INNYMI ROZWESELAJĄCO-ROZGRZEWAJĄCYMI PŁYNAMI.
SPACERUJĄC SPRAWDZILIŚMY I OPRACOWALIŚMY LOGISTYKĘ POWROTU DO DOMU WE WCZESNYCH GODZINACH NOWOROCZNEGO PORANKA I POJECHALIŚMY DO DOMU BY TROCHĘ ODPOCZĄĆ PRZED WIECZORNYMI ATRAKCJAMI.
SYLWESTER O 19:30 ZACZYNAŁ POWITALNY DRINK Z PRZEKĄSKAMI.
CHCIELIŚMY BYĆ DOKŁADNIE NA CZAS, PAMIĘTAJĄC, ŻE NIE ZNAMY ROZKŁADU BUDYNKU I MUSIMY TEŻ MIEĆ KILKA MINUT W SZATNI NA ZMIANĘ OBUWIA. NIESTETY SPÓŹNILIŚMY SIĘ 10 min. Z MOJEJ ZRESZTĄ WINY, BO SPADŁY MI NA PODŁOGĘ SPINKI DO KOSZULI I W NASZYM ZAGRACONYM POKOJU NIE POTRAFIŁEM ICH SZYBKO ZNALEŹĆ … PRZY OKAZJI ODKRYLIŚMY, ŻE POD MEBLAMI NIKT NIE SPRZĄTAŁ OD DAWNA.
ZGODNIE Z NASZYMI PRZEWIDYWANIAMI BUDYNEK TEGO TEATRU ROZPLANOWANO ZUPEŁNIE INACZEJ. TO TROCHĘ UTRUDNIŁO ZNALEZIENIE WYGODNEGO MIEJSCA, GDZIE MOGLIBYŚMY ZAPUŚCIĆ KORZENIE I SPOŻYWAĆ OBIECANE W MENU DOBRA W CISZY I SPOKOJU PRZEZ CAŁY WIECZÓR.
ZGODNIE Z PLANEM POWITALNY DRINK PODAWANO PRZEZ PIERWSZĄ GODZINĘ. GORZEJ JEDNAK BYŁO Z OBIECANYMI STARTERAMI, KTÓRYCH NIGDZIE NIE BYŁO WIDAĆ. NA KILKU STOLIKACH STAŁY CO PRAWDA SZKLANE NACZYNIA Z DUŻYMI OLIWKAMI, LECZ TRUDNO JE BYŁO UZNAĆ ZA PRZEKĄSKI. OD CZASU DO CZASU POMIĘDZY GOŚĆMI PRZEPŁYWAŁY TEŻ MŁODE LASECZKI Z PŁYTAMI, NA KTÓRYCH LEŻAŁY INTERESUJĄCE ZIMNE PRZEKĄSKI, ALE BYŁO ICH TAK NIEWIELE, ŻE ZOSTALIŚMY ZMUSZENI DO PRZEJŚCIA SIĘ PO WSZYSTKICH KONDYGNACJACH BY MÓC POWIEDZIEĆ, ŻE RZECZYWIŚCIE PODAWANO STARTERY. MIMO TEGO NIE UDAŁO NAM SIĘ SPRÓBOWAĆ WSZYSTKICH WYMIENIONYCH W MENU MINI PRZEKĄSEK. NAJWYRAŹNIEJ CATERING MIAŁ JAKIEŚ PROBLEMY. NIE TYLKO ON ZRESZTĄ…
.
PO PIERWSZYM, JEDNOGODZINNYM AKCIE PODANO POZA PRZYSTAWKAMI RÓWNIEŻ CIEPŁE DANIA. TYM RAZEM Z ORGANIZACJĄ NIE BYŁO PROBLEMU. ŁATWIEJ TEŻ BYŁO DOSTAĆ SIĘ DO STOŁÓW Z POTRAWAMI, BO STOJĄCE NA KAŻDYM PIĘTRZE BUFETY SZYBKO ROZŁADOWYWAŁY TŁUM.
NIE JESTEM PEWIEN CZY PINOT GRIGIO PITY PRZEZE MNIE ROK WCZEŚNIEJ BYŁ TYM SAMYM CO TERAZ, ALE BĘDĄC DOBRYM, NIE ZROBIŁ NA MNIE WIĘKSZEGO WRAŻENIA.
NIESPECJALNIE GŁODNY ZREZYGNOWAŁEM Z GORĄCYCH DAŃ. WOMBACIK TWIERDZI, ŻE BYŁY WYJĄTKOWO DOBRE. DO PRÓBOWANYCH RZECZY NIE MAM SPECJALNYCH ZASTRZEŻEŃ, CHOCIAŻ SAŁATKA Z OŚMIORNICY MOGŁA BY MIEĆ WIĘCEJ OŚMIORNICY. NIE JADŁEM NATOMIAST NIC WYBITNEGO.
NASTĘPNY, OSTATNI JUŻ AKT TRWAŁ PRAWIE 90 min I SKOŃCZYŁ SIĘ GDZIEŚ ZA DZIESIĘĆ 12-ta. NIESTETY, NIE WYPEŁNIONO TYCH KILKU BRAKUJĄCYCH MINUT ŻADNYM PROGRAMEM, TAK JAK TO ZROBIONO ROK WCZEŚNIEJ. ROZNIESIONO TYLKO SZAMPANA.
KORZYSTAJĄC Z TYCH KILKU MINUT PRZERWY ZESZLIŚMY NA DÓŁ BY MIEĆ LEPSZY WIDOK NA PUBLIKĘ I ARTYSTÓW.
TOAST NOWOROCZNY ZAKOŃCZYŁ DAWKĘ KULTURY I PONOWNIE POSZLIŚMY COŚ PRZEKĄSIĆ I WYPIĆ.
„PRZERWA OBIADOWA” TROCHĘ SIĘ PRZEDŁUŻAŁA. ZGODNIE Z PLANEM MIAŁA TRWAĆ 40 min A MINĘŁA GODZINA I NIC SIĘ NIE DZIAŁO. ZNIECIERPLIWIENI LUDZIE ZACZĘLI OPUSZCZAĆ GMACH. Z NUDÓW SPRÓBOWAŁEM JAKIEGOŚ REMY MARTIN VOSP, A POTEM JESZCZE DOBREGO HENNESSY’a.
WRESZCIE, W SUMIE 70 min PO PÓŁNOCY OBIECANA W PROGRAMIE ORKIESTRA ZACZĘŁA GRAĆ. NA PARKIECIE NIE BYŁO JEDNAK WIELU PAR. PRZETAŃCZYLIŚMY Z WOMBATEM KILKA KAWAŁKÓW, WYPILIŚMY KILKA KOLEJNYCH KONIAKÓW, POGADALIŚMY TROCHĘ Z KANADYJSKIM CZECHEM I MIELIŚMY DOŚĆ. NIE CHCIAŁO NAM SIĘ ANI WIĘCEJ JEŚĆ ANI PIĆ.
ZGODNIE Z HARMONOGRAMEM WYRUSZYLIŚMY DO DOMU …
SYLWESTROWY PRASKI TRANSPORT TO BAJKA. NIE MÓWIĄC O TAKSÓWKACH, UBERACH I INNYCH TEGO TYPU ŚRODKACH LOKOMOCJI, METRO JEŹDZIŁO BARDZO REGULARNIE DO 2:15. NOCNE TRAMWAJE I AUTOBUSY TAK, JAK NA CO DZIEŃ. WSZYSTKIE CO DO MINUTY ZGODNIE Z ROZKŁADEM. NASZA DROGA Z TEATRU DO ODLEGŁEGO O 6 km DOMU TRWAŁA OKOŁO 45 min, Z CZEGO PIESZO PRZEBYLIŚMY JAKIEŚ 1000 m. WOMBAT TWIERDZI, ŻE SZLIŚMY POWOLI WCALE NIE Z POWODU IŻ BYŁO ŚLISKO …
PODSUMOWUJĄC:
TEN SYLWESTER W OPERZE NIE BYŁ TAK UDANY JAK POPRZEDNI.
MOIM ZDANIEM PRZYCZYN BYŁO KILKA. PO PIERWSZE ZDECYDOWANIE WYŻSZA OD UBIEGŁOROCZNEJ CENA (ok. 80€00 /os.) POZWALAŁA PRZYPUSZCZAĆ, ŻE CAŁA IMPREZA ZOSTANIE LEPIEJ PRZYGOTOWANA, A JEDZENIE I NAPOJE BĘDĄ NA JESZCZE WYŻSZYM NIŻ ROK TEMU POZIOMIE.
OD POCZĄTKU SZWANKOWAŁ CATERING. JEST NIEDOPUSZCZALNE BY LUDZIE MUSIELI ROZGLĄDAĆ SIĘ ZA STARTERAMI. POZA TYM CZĘŚĆ JEDZENIA – SZCZEGÓLNIE TA PODANA PO ZAKOŃCZENIU SPEKTAKLU, ALE PRZED PROPONOWANYMI TAŃCAMI NA SCENIE – NIE WYGLĄDAŁA ZBYT ZACHĘCAJĄCO. WYDAJE MI SIĘ TEŻ, IŻ WYBÓR ALKOHOLI BYŁ SKROMNIEJSZY I NIE TAK CIEKAWY JAK POPRZEDNIO. PODANIE CZERWONEGO JASIA WĘDROWNICZKA NA TAKIEJ IMPREZIE UWAŻAM CO NAJMNIEJ ZA NIETAKT.
NATOMIAST + 30 min SPÓŹNIENIE DOTYCZĄCE ORGANIZACJI KRĘGU TANECZNEGO I ORKIESTRY NA SCENIE POŁOŻYŁO, W MOJEJ OPINII, CAŁĄ GALĘ. SAM ROZMAWIAŁEM Z KILKOMA SKONFUNDOWANYMI OSOBAMI KIERUJĄCYMI SIĘ DO WYJŚCIA. A WYSTARCZYŁO TYLKO POINFORMOWAĆ GOŚCI CO SIĘ DZIEJE…
CHĘTNIE POJEDZIEMY KOLEJNY RAZ NA SYLWKA DO PRAGI, ALE NA PEWNO NIE NA SPEKTAKL SYLWESTROWY W TYM TEATRZE…
.
.
.