.

OBUDZILIŚMY SIĘ BLADYM ŚWITEM. PRZESTAWIENIE CZASU ZAWSZE W PIERWSZYM DNIU DAJE SIĘ WE ZNAKI.
NIEZRAŻENI LEKKIM ZMĘCZENIEM, RUSZYLIŚMY NA MIASTO. JAK WE WSZYSTKICH DUŻYCH METROPOLIACH TAK I W LIMIE ŻYCIE TOCZY SIĘ 24 GODZINY NA DOBĘ.

ROZGLĄDALIŚMY SIĘ ZA JAKIMŚ ŚNIADANIEM. ULICZNY SPRZEDAWCA MIAŁ MAŁY WÓZEK. LEŻAŁY NA NIM BUŁKI, SKŁADNIKI DO NICH ORAZ PICIE.

ZARYZYKOWALIŚMY EKSPERYMENT KULINARNY. KUPILIŚMY JEDNĄ BUŁKĘ NA NAS DWOJE. KOMISYJNIE STWIERDZILIŚMY, ŻE MA DWA PLASTERKI BATATÓW ORAZ COŚ CO WYGLĄDAŁO NA KASZANKĘ. NA GRUBY PLASTER KASZANKI. NATOMIAST NAPÓJ POZOSTAWAŁ W TOTALNEJ OPOZYCJI DO NASZYCH KUBKÓW SMAKOWYCH. PIETRUSZKI BUŁKA NIE ZACHWYCIŁA. MÓJ STOSUNEK BYŁ OBOJĘTNY.

DOSZLIŚMY DO PLAZA MAYOR – NAJWAŻNIEJSZEGO W MIEŚCIE. OTOCZONY ZABYTKOWYMI BUDYNKAMI – W TYM SIEDZIBĄ PREZYDENTA I PAŁACEM ARCYBISKUPA ROBI WRAŻENIE.

TRAFILIŚMY NA ZMIANĘ WARTY PRZED SIEDZIBĄ GŁOWY PAŃSTWA. PÓŹNIEJ WESZLIŚMY DO PAŁACU ARCYBISKUPA. PIĘKNY HOL, SCHODY NA WYŻSZE PIĘTRO, SZEREG KOMNAT, MEBLE, OBRAZY NA ŚCIANACH – WIDAĆ POTĘGĘ KOLONIZATORÓW. SZCZEGÓLNIE GDY OGLĄDA SIĘ SALON ARCYBISKUPA – DŁUGI NA CAŁY BUDYNEK, Z OKNAMI WYCHODZĄCYMI NA PLAC.

 

LIMA – PAŁAC ARCYBIKUPÓW – CO JEST CIĘŻSZE. JA, CZY TAKI WOLUMEN ?

.

POTEM PODESZLIŚMY DO KONWENTU ŚW. FRANCISZKA. NIESTETY MIAŁ BYĆ OTWARTY DOPIERO O 16-TEJ. IDĄC DALEJ WSTĘPOWALIŚMY DO NAPOTKANYCH KOŚCIOŁÓW.

OBEJRZELIŚMY TEŻ (PANTEON NARODOWY) POŚWIĘCONY TYM, KTÓRZY WALCZYLI O NIEPODLEGŁOŚĆ PAŃSTWA. BYŁY TU POPIERSIA WSZYSTKICH, KTÓRZY CAŁE ŻYCIE STARALI SIĘ ABY PERU BYŁO WOLNE OD HISZPAŃSKICH NAJEŹDŹCÓW.

W JEDNYM Z ROZLICZNYCH BARÓW POSILILIŚMY SIĘ EMPANADAS, CZYLI TUTEJSZYMI PIEROGAMI Z RÓŻNYMI NADZIENIAMI. KOSZTOWAŁY 4 SOLE ZA SZTUKĘ.

MIJALIŚMY LICZNE KNAJPKI, KTÓRE JAKO GŁÓWNĄ ATRAKCJĘ OFEROWAŁY CEVICHE – SUROWĄ RYBĘ, OŚMIORNICĘ, KREWETKĘ LUB KALMARA OBFICIE POLANE SOKIEM Z LIMONKI. TRICK POLEGA NA TYM, ŻE KWAŚNY SOK „ZAGOTOWUJE” SUROWY PRODUKT. DO TEGO DODAWANE SĄ RÓŻNE DODATKI: KARTOFELKI, CEBULKA, ORZESZKI, ITP.

PRZED KOLACJĄ ZROBILIŚMY ZAKUPY W ŚREDNIO DUŻYM CENTRUM HANDLOWYM W OKOLICACH NASZEGO HOTELU. UPRZEJMI PANOWIE Z RECEPCJI WSKAZALI NAM DROGĘ.   
JEST TU SPORY SKLEP SPOŻYWCZY O SZEROKIM ASORTYMENCIE, ALE W PODSTAWOWYM ZAKRESIE. OTWARTY DO 20-TEJ.
CENY W MIJANYCH BARACH, SKLEPACH I W/W CENTRUM  WYDAWAŁY SIĘ TROCHĘ WYŻSZE PO PRZELICZENIU NA ZŁOTÓWKI.
JEDEN SOL TO OKOŁO 1,29 PLN. BUTELKA WODY GAZOWANEJ O POJEMNOŚCI 635 ML W MNIEJSZYM SKLEPIKU KOSZTUJE 2 SOLE. GRUBY PLASTER BIAŁEGO SERA 1,5 SOLA; PACZKA SERA, WĘDLINY SZYNKO-PODOBNEJ  W GRANICACH 5 – 10 SOLI.
DANIA W BARACH PODAWANE JAKO MENU DNIA TO 12 – 14,50 SOLI. HAMBURGERY OD 20 DO 60 SOLI. PIWO W DUŻEJ PÓŁLITROWEJ BUTELCE 7 SOLI.
CENA CEVICHE W ZALEŻNOŚCI OD SKŁADU: TYLKO Z RYBY, RYBY I KREWETEK, OŚMIORNICY, KALMARA WAHA SIĘ OD 15 DO 35 SOLI.
MAJĄC W PERSPEKTYWIE KOLACJĘ, WYPATRZYLIŚMY  KILKA RESTAURACYJEK. GŁÓWNIE POD KĄTEM TEGO CZY SERWUJĄ CEVICHE, SĄ CZYSTE I ROBIĄ DOBRE WRAŻENIE.

ZANIEŚLIŚMY NASZE ZAKUPY Z SUPERMARKETU DO HOTELU I WRÓCILIŚMY DO WYBRANEJ KNAJPKI – EL PUERTO NORTEÑO. KARTA DAŃ MIAŁA OBRAZKI, CO ZNACZNIE UŁATWIŁO WYBÓR. ZAMÓWILIŚMY TRZY RÓŻNE CEVICHE. Z RYBY, JAKIEGOŚ MORSKIEGO STWORA I CHYBA KALMARA LUB OŚMIORNICY. RACHUNEK BYŁ WYSOKI BO AŻ 110 SOLI Z NAPIWKIEM. ZASZALELIŚMY ALE BYŁA TO NASZA PIERWSZA KOLACJA W PERU. JEDZENIE ŚWIETNE I WARTE TYCH PIENIĘDZY.

.

►ZOBACZ FOTY◀︎

.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz