.

NASZ PROMIK NA WYSPĘ SŁOŃCA WYPŁYWA O 8:30. ZNOWU TRZEBA SIĘ WCZEŚNIEJ ZRYWAĆ.

ŚNIADANIE ZJEDLIŚMY W BARZE-RESTAURACJI OBOK. O TEJ GODZINIE W CAŁYM MIASTECZKU NIC INNEGO POZA SANDWICHAMI NIE MOŻNA ZNALEŹĆ. KANAPKI SĄ MAŁO WYSZUKANE, ZA TO CENĘ MAJĄ WYSOKĄ. ZA 2 BUŁKI NADZIANE KURCZAKIEM, SEREM I POMIDOREM + 2 HERBATY WZIĘTO 59 B, CZYLI JAKIEŚ US $ 8 +.

CAŁA PODRÓŻ NA WYSPĘ TRWAŁA ok. 90 min. NA STATECZKU POZA KILKOMA LOKALSAMI I NAMI SAMA MŁODZIEŻ. SIEDZĄC NA GÓRNYM POKŁADZIE CZULIŚMY SIĘ JAK DWIE, JESZCZE NIESPREPAROWANE MUMIE SUSZONE W PEŁNYM SŁOŃCU, GOTOWE NA CEREMONIĘ RYTUALNEGO UBOJU.

… NA STATECZKU POZA KILKOMA LOKALSAMI I NAMI SAMA MŁODZIEŻ …

.

SCHODZĄC NA LĄD MOŻNA ZA 10 B KUPIĆ BILET POZWALAJĄCY ZOBACZYĆ WSZYSTKIE ZABYTKOSY TEJ KRAINY. ALE UWAGA: KILKA TYGODNI TEMU POWSTAŁ ZATARG POMIĘDZY MIESZKAŃCAMI PÓŁNOCNEJ I POŁUDNIOWEJ CZĘŚCI WYSPY (A MOŻE TO TU PO CICHU POWSTAJE SAN ESCOBAR?). W REZULTACIE DOSTĘP DO PÓŁNOCNYCH TERENÓW JEST CO NAJMNIEJ UTRUDNIONY. TAK PRZYNAJMNIEJ TWIERDZĄ MIESZKAŃCY DOSTĘPNEGO POŁUDNIA. NAJWYRAŹNIEJ NAD WYSPĄ ZBIERAJĄ SIĘ CZARNE CHMURY ANTAGONIZMÓW. NIE WCHODZILIŚMY W SZCZEGÓŁY, BO PO PIERWSZE NAJISTOTNIEJSZE OBIEKTY INTERESUJĄCEJ NAS KULTURY LEŻĄ NA POŁUDNIU; PO DRUGIE CZAS JAKIM DYSPONOWALIŚMY – OD PRZYPŁYNIĘCIA PIERWSZYM PROMEM ok. 10-tej DO ODJAZDU OSTATNIEGO O 16-tej – WYSTARCZAŁ TYLKO NA KILKUKILOMETROWĄ WYCIECZKĘ; PO TRZECIE JUŻ PRZY POKONYWANIU PIERWSZYCH UTRUDNIEŃ – tzw. SCHODÓW INKÓW WIELU DWUDZIESTOLATKÓW MIAŁO POWAŻNĄ ZADYSZKĘ CO TROCHĘ POWSTRZYMAŁO NASZE ZAPĘDY ZWIEDZACZY.

WYDAJE MI SIĘ, ŻE KUPOWANIE BILETU NA OGLĄDANIE ZABYTKÓW CAŁEJ WYSPY JEST NIEKONIECZNE W OBECNEJ SYTUACJI. CO PRAWDA 10 B TO NIE WYDATEK (1 US$ = 6,9 B), ALE DLACZEGO PŁACIĆ ZA COŚ, CZEGO SIĘ NIE ZOBACZY? NAS, MIMO LICZNYCH INFORMACJI W NECIE, O RÓŻNEGO RODZAJU MIEJSCOWYCH NACIĄGACZACH, USIŁUJĄCYCH WYŁUDZIĆ KASIORKĘ ZA OGLĄDANIE POSZCZEGÓLNYCH MIEJSC NIKT NIE PRÓBOWAŁ WYRYĆKAĆ.

OGLĄDNĄWSZY STARANIE MAPĘ WYSPY I NA WSZELKI WYPADEK ZAPISAWSZY JEJ ZDJĘCIE W SMARTFONACH RUSZYLIŚMY NA PODBÓJ WYRASTAJĄCYCH JAK SPOD ZIEMI SCHODÓW INKÓW. NIE MAM POJĘCIA ILE MAJĄ STOPNI, ALE NA PEWNO DUŻO. PO OBU ICH STRONACH PŁYNIE STRUMYK. WOKÓŁ BUJNA ZIELEŃ. WYGLĄDAŁA TO WSPANIAŁE. GORZEJ Z WCHODZENIEM. WYCZERPUJE. ALE JEST TEŻ SPORY POZYTYW. PO POKONANIU TEJ PRZESZKODY NA CAŁYM, PONAD 4 km TWORZĄCYM PĘTLĘ ODCINKU, NIE MA WIĘKSZYCH UTRUDNIEŃ.

UWAGA: BLISKO SZCZYTU WZNIESIENIA JEST TABLICZKA INFORMACYJNA SUGERUJĄCA TURYSTOM SKRĘT OSTRO W LEWO, CHOCIAŻ GŁÓWNA DROGA IDZIE DALEJ PROSTO. SKRĘCAJĄC NIE ZROBISZ BŁĘDU, JEDNAK KONTYNUUJĄC MARSZ GŁÓWNYM SZLAKIEM TWÓJ SPACER BĘDZIE MNIEJ MĘCZĄCY. DROGA POPROWADZI CIĘ SZCZYTAMI I ZBOCZAMI DOOKOŁA TEJ CZĘŚCI WYSPY. NAJPIERW BĘDZIESZ MIEĆ MOŻLIWOŚĆ PODZIWIANIA WSPANIAŁEJ PANORAMY, A W ODLEGŁOŚCI ok. 1 km OD KOŃCA PĘTLI NATKNIESZ SIĘ NA ŚWIĄTYNIĘ SŁOŃCA (PILCOCAINĘ).

UWAGA: TO NIE TRASA DLA ŁATWO SIĘ MĘCZĄCYCH I NIEWYSPORTOWANYCH PRZYNAJMNIEJ TROCHĘ LUDZI. TO SWOJEGO RODZAJU LŻEJSZY TREKING. JAPONKI, CZY TEŻ SZPILKI ZOSTAW W SWOJEJ BAZIE.

JEŚLI CHCESZ TYLKO ZOBACZYĆ POZOSTAŁOŚCI HISTORII NA WYSPIE, SKRĘĆ OSTRO W LEWO w/w PUNKCIE. W TEN SPOSÓB BEZ ZBĘDNEGO ŁAŻENIA ZOBACZYSZ ŚWIĄTYNIĘ SŁOŃCA – HISTORYCZNIE I KULTUROWO NAJWAŻNIEJSZY PUNKT WYSPY.

JEST JESZCZE JEDEN SPOSÓB NA DOTARCIE DO TEGO MIEJSCA. NAJŁATWIEJSZY, CHOĆ BARDZO OGRANICZA CZAS OGLĄDANIA TEJ NIEWIELKIEJ BUDOWLI – OSTATNI ODCHODZĄCY Z WYSPY O 16-tej PROM FIRMY „TITICACA ISLA DEL SOL” PODPŁYWA DO RUIN I DAJE CHĘTNYM 15 min NA BLIŻSZE ZAPOZNANIE SIĘ Z NIMI.

WRÓCILIŚMY Z WYSPY ok. 18-tej Z MINUTAMI. NIESTETY WOMBAT PODCZAS WYCIECZKI WSZEDŁ GDZIEŚ W SZKODĘ SKRĘCAJĄC SOBIE NOGĘ. BÓL PRZYSZEDŁ DOPIERO NA PROMIE. W ZWIĄZKU Z TYM, PLANY JAKIE MIELIŚMY NA WIECZÓR TRZEBA BYŁO POZMIENIAĆ.

ZOSTAWIŁEM ŚCIORANEGO WSPINACZKOWYM-ŁAZĘGOWANIEM WOMBACIKA W HOSTELU I POGNAŁEM STRZELIĆ FOTĘ ZACHODZĄCEJ KLARZE.

PONOĆ NAJLEPSZE ZDJĘCIA WYCHODZĄ ZE SZCZYTU ZWANEGO TU GOLGOTA (CERRO CALVARIO), NA KTÓRĄ PROWADZI DOŚĆ INTERESUJĄCA DROGA KRZYŻOWA. NIESTETY NIE DAŁEM RADY ZALICZYĆ WSZYSTKICH 12 PRZYSTANKÓW, BO MUSIAŁEM POMÓC WOMBATOWI DOWLEC SIĘ DO HOSTELU, A POCHYŁOŚĆ JAKĄ MIAŁEM POKONAĆ W 15 min, SZCZEGÓLNIE PO 4 km MARSZU PRZEZ SCHODY I ZBOCZA BYŁA ZA DUŻYM WYZWANIEM.
LEDWO DOCZŁAPAŁEM DO POŁOWY I STRZELIŁEM STAMTĄD KILKA FOT.

TRZEBA BYŁO COŚ WRZUCIĆ NA RUSZT. JEDNĄ Z OPCJI, TO KTÓRAŚ Z LICZNYCH OKOLICZNYCH RESTAURACJI. NIE PODNIECAŁA MNIE ONA, WIĘC POSZEDŁEM SZUKAĆ JEDZENIA W OKOLICY LOKALNEGO RYNKU. STRZELIŁEM W DZIESIĄTKĘ. NA TUTEJSZYCH RYNKACH SĄ WYDZIELONE CZĘŚCI GASTRONOMICZNE, GDZIE MOŻNA DOSTAĆ ULICZNE JEDZENIE PRZYGOTOWANE W NIEZŁYCH WARUNKACH HIGIENICZNYCH. NAJCZĘŚCIEJ JEST ONO LEPSZE OD TAKIEGO SAMEGO SERWOWANEGO W RESTAURACJACH. NIE WSPOMINAJĄC O CENIE. TAK BYŁO I TERAZ. DOSTAŁEM ŚWIETNIE USMAŻONĄ LOKALNĄ SPECJALNOŚĆ – PSTRĄGA Z PIKANTNYM SOSEM I SAŁATKĄ. CZYLI NA KOLACJĘ BYŁY ZNOWU PSTRĄGI – TYLE ŻE INACZEJ PRZYRZĄDZONE. CO NAJMNIEJ TAK SAMO DOBRE JAK WCZORAJSZE I O PONAD 50% TAŃSZE …

.

►ZOBACZ FOTY◀︎

.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz