.
WYPĘDZENI Z WYRKA PRZEZ OBOWIĄZKI ZWIEDZACZY-OGLĄDACZY SPAKOWALIŚMY SZYBKO NASZE BAMBETLE MIESZCZĄCE SIĘ W JEDNYM PLASTIKOWYM WORKU I ZESZLIŚMY NA ŚNIADANIE.
NIESTETY WSZYSTKIE STOLIKI W OGRÓDKU BYŁY ZAJĘTE. NIE MOGLIŚMY CZEKAĆ. PRZED NAMI ZNOWU CAŁY DZIEŃ INTENSYWNEGO ZWIEDZANIA. JAK TAK DALEJ PÓJDZIE TO WRÓCĘ DO DOMU W CYNOWYM POJEMNIKU …
ŚNIADANIE BARDZO PRZYZWOITE. JAJECZNICA, PIECZYWO. STANDARD. TO NOCLEG ZA US$ 22,5 W POKOJU Z ŁAZIENKĄ DLA DWÓCH OSÓB. NIE SHERATON …
ZOSTAWIAMY RZECZY W HOSTELOWEJ PRZECHOWALNI I IDZIEMY ZWIEDZAĆ FORTECĘ OLLANTAYTAMBO. JAK WSPOMINAŁEM WCZEŚNIEJ wg SŁÓW ADAŚKA OGLĄDANIE JEJ WYMAGA WIĘKSZEGO WYSIŁKU NIŻ ZWIEDZANIE MACHU PICCHU. ZOBACZYMY.
WEJŚCIE NA TEREN PARKU ARCHEOLOGICZNEGO UWZGLĘDNIA BOLETO TURISTICO DEL CUZCO.
TO DUŻY OBIEKT. TRZEBA SIĘ TROCHĘ POWSPINAĆ WYSOKIMI SCHODAMI. DLA BARDZIEJ ZAAWANSOWANYCH CHODZENIOWO JEST SPECJALNA ATRAKCJA – MINI TREKKING: DROGA NA SZCZYT, Z KTÓREGO WIDAĆ CAŁĄ DOLINĘ. SZCZEGÓLNIE DOBRZE PRZEDSTAWIA SIĘ STĄD PRZECIWLEGŁE ZBOCZE Z POZOSTAŁYMI UMOCNIENIAMI INKASKIEJ TWIERDZY. DOTARCIE DO TEGO MIEJSCA Z POZIOMU OTACZAJĄCEGO FORTECĘ MURU ZAJMUJE 25 min.
NA OBEJŚCIE CAŁOŚCI POTRZEBOWALIŚMY 180 min.
WYCHODZĄC TRAFISZ NA SPORY RYNECZEK PEŁEN PAMIĄTEK W NIEZŁYCH CENACH. TARGOWANIE PRZYNOSI ŚWIETNE REZULTATY.
ZOSTAWIAM WOMBATA ZE SPRZĘTEM FOTO I PĘDZĘ PO NASZE CIUCHY DO „EL BOSCQE BACKPACKERS„. MUSZĘ NIEŹLE GNAĆ, BO DZISIAJ CHCEMY ZDĄŻYĆ JESZCZE DO 2 MIEJSC. TROCHĘ MNIE MARTWI, ŻE NIE ZOBACZĘ POZOSTAŁYCH, ZNAJDUJĄCYCH SIĘ NA DRUGIM STOKU UMOCNIEŃ INKASKIEJ FORTECY. PODOBNO WEJŚCIE NA NIE JEST DARMOWE. CZYŻBY TO TE RUINY MIAŁ NA MYŚLI MÓJ PRZYJACIEL, MÓWIĄC, ŻE OLLANTYATAMBO DAJE MOCNIEJ W KOŚĆ OD ZNANEGO WSZYSTKIM MACHU PICCHU?
ŁAPIEMY COLECTIVO DO URUBAMBY. PRZEJAZD JEST KRÓTKI I KOSZTUJE TYLKO 1,5 S /os. STOJĄCE PRZY TUTEJSZYM DWORCU TAKSÓWKI WRÓŻĄ NIEZŁĄ MOŻLIWOŚĆ TARGU. IDZIE ON NAM JEDNAK SŁABO, BO NIESTETY URUBAMBA TO NIE METROPOLIA, W KTÓREJ WSZYSCY TAKSIARZE MÓWIĄ W KILKU JĘZYKACH. W KOŃCU JUŻ PRAWIE ZREZYGNOWANI DOGADUJEMY SIĘ Z JAKIMŚ GUCIEM NA 70 S ZA WYCIECZKĘ OBEJMUJĄCĄ PRZEJAZD DO DWÓCH INTERESUJĄCYCH NAS MIEJSC I POWRÓT.
PIERWSZA ATRAKCJA NA LIŚCIE – MORAY SŁYNIE Z OGROMNYCH OKRĄGŁYCH TARASÓW WCHODZĄCYCH W GŁĄB ZIEMI. BYŁY TO PONOĆ LABORATORIA ROLNICZE LUB SPICHLERZE. DOJAZD TRWAŁ PRAWIE 50 min, OGLĄDANIE 35. W TYM CZASIE OBESZLIŚMY CAŁY, SPOREJ WIELKOŚCI DÓŁ, SCHODZĄC TEŻ NA JEGO DNO. SAMA KONSTRUKCJA WYGLĄDA NIESAMOWICIE. WARTO TU PRZYJECHAĆ CHOCIAŻBY TYLKO PO TO BY JE ZOBACZYĆ Z GÓRY.
.
JADYMY DALEJ. WOKÓŁ CAŁY CZAS MAJESTATYCZNE, DOSTOJNE GÓRY. RAZ SĄ BLIŻEJ, RAZ DALEJ, ALE ZAWSZE JE WIDAĆ. PONAD NIMI KŁĘBIĄ SIĘ NIEBYWALE PIĘKNE CHMURY. MAJĄ RÓŻNE KSZTAŁTY, RÓŻNE ODCIENIE, RÓŻNĄ GĘSTOŚĆ. TO WSZYSTKO BUDUJE NIESAMOWITĄ ATMOSFERĘ. SPOKÓJ WSPANIAŁYCH GÓR KONTRASTUJE Z SZALEŃSTWEM OBŁOKÓW MALOWANYCH PĘDZLEM WIATRU I PROMIENI SŁONECZNYCH. TAKICH CHMUR JAK W AMERYCE POŁUDNIOWEJ NIE WIDZIAŁEM NIGDZIE. NAWET W POCZTÓWKOWEJ NOWEJ ZELANDII. COŚ NIEBYWAŁEGO I NIEPRZECIĘTNEGO. TYLKO DLA TYCH WIDOKÓW WARTO TU PRZYJECHAĆ.
PO 40 min JESTEŚMY W MARAS. TO OSTATNIA TEGO DNIA ATRAKCJA. SŁYNNE ŻUPY SOLNE, tzw. SOLINY. NASZ KIEROWCA MUSIAŁ SIĘ SPIESZYĆ, BYŚMY ZDĄŻYLI JE OGLĄDNĄĆ. DOJEŻDŻAMY W OSTATNIM MOMENCIE.
TRZEBA TUTAJ ZEJŚĆ SPORY KAWAŁEK W DÓŁ ZBOCZA GÓRY. SCHODZĄC MIJAMY LICZNE KRAMY PAMIĄTKARSKIE SPRZEDAJĄCE OCZYWIŚCIE UZYSKANY Z ODPAROWANEJ SOLANKI PRODUKT – NaCl. NA DOLE ZNAJDUJE SIĘ 5000 MAŁYCH POLETEK SOLNYCH DZIAŁAJĄCYCH OD CZASÓW INKÓW. MAJĄ RÓŻNE ODCIENIE BIELI. ŚWIETNIE WYGLĄDAJĄ SZCZEGÓLNIE OGLĄDANE Z GÓRY. PONIEWAŻ JEST PÓŹNO, NIKT JUŻ TU NIE PRACUJE. SZKODA. BYŁOBY FAJNIE ZOBACZYĆ PROCES WYDOBYWANIA NA WŁASNE OCZY, SZCZEGÓLNIE W BLASKU SŁOŃCA. SPĘDZILIŚMY TU ok. 40 min ZWIEDZAJĄC W RAMACH WYKUPIONEJ WCZEŚNIEJ, 10 DNIOWEJ WEJŚCIÓWKI.
WRACAMY DO URUBAMBY. WYCIECZKA POCHŁONĘŁA WYJĄTKOWO DUŻO CZASU. NIE DZIWIMY SIĘ TERAZ, ŻE NIE BYŁO CHĘTNYCH DO WOŻENIA NAS ZA 70 S. KIEROWCA DOSTAJE OCZYWIŚCIE NAPIWEK. ZASŁUŻYŁ SOBIE …
PYTANI W URUBAMBIE TAKSÓWKARZE NIE UMIELI ODPOWIEDZIEĆ JAK ZNALEŹĆ DROGĘ DO SAN ESCOBAR … MUSIMY SZUKAĆ DALEJ.
KOLEJNE, TYM RAZEM JUŻ OSTATNIE COLECTIVO WIEZIE NAS DO CUZCO. JEDZIEMY SZYBKO. PŁACIMY 6 S OD OSOBY. Z DWORCA BIERZEMY TAXI ZA 5 S I PO CHWILI JESTEŚMY KOŁO NASZEJ SYPIALNI.
W HOSTELU QOSQO WITAJĄ NAS JAK W DOMU. OTRZYMANY TYM RAZEM POKÓJ JEST TROCHĘ MNIEJSZY, ALE MA CIEKAWSZY WIDOK Z OKNA.
IDZIEMY NA KOLACJĘ DO POŁOŻONEJ NIEDALEKO MUZEUM „TINTA RESTAURANTE CULTURAL Y GALERÍA DE ARTE„. DOSTAJEMY NAPRAWDĘ ŚWIETNE JEDZENIE I NIEZŁE WINO. MIĘSKO LAMY PYCHOTKA. SAŁATKA TEŻ. ZA TO WSZYSTKO PŁACIMY 158 S …
.
.