.
RANO ŚNIADANIE Z NAMI JADŁA TRÓJKA MĘŻCZYZN. BEZ WAHANIA ROZPOZNALIŚMY W NICH HINDUSÓW I NIE POMYLILIŚMY SIĘ. PO CHWILI ZAGADALI DO NAS I PO KRÓTKIEJ WYMIANIE ZDAŃ WIEDZIELIŚMY, ŻE SĄ PROFESORAMI GEOGRAFII Z MIEJSCOWOŚCI PUNE (OBOK BOMBAJU). PRZYJECHALI TUTAJ JAK MY – TURYSTYCZNIE. POCHWALILIŚMY SIĘ PODRÓŻĄ DO INDII. BARDZO IM PRZYPADŁA DO GUSTU NASZA RELACJA. PYTALIŚMY, CZY WIEDZĄ GDZIE LEŻY SAN ESCOBAR – SĄ PRZECIEŻ GEOGRAFAMI. NIE WIEDZIELI. ZROBILIŚMY SOBIE PAMIĄTKOWE ZDJĘCIA, WYMIENILIŚMY ADRESY A NAWET ZOSTALIŚMY ZAPROSZENI DO PUNE.
TO BYŁ NASZ OSTATNI DZIEŃ W CUZCO, WIĘC POSTANOWILIŚMY WYKORZYSTAĆ DO KOŃCA BILET TURYSTYCZNY. MIELIŚMY DO ZALICZENIA MUSEO HISTÓRICO REGIONAL CZYLI MUZEUM REGIONALNE; MUSEO DE ARTE CONTEMPORÁNEO – MUZEUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ; MUSEO DE ARTE POPULAR – MUZEUM SZTUKI LUDOWEJ; MUSEO DE SITIO DE CORICANCHA CZYLI MUZEUM CORICANCHY.
NAJCIEKAWSZE JEST MUZEUM REGIONALNE. POZOSTAŁE SĄ NIEWIELKIE I TYLKO DLA AMATORÓW. ZWIEDZANIE NIE ZAJMUJE WIELE CZASU I MAJĄC DWIE GODZINY WOLNEGO CZASU MOŻNA JE OBEJRZEĆ.
POD MONUMENT INCA PACHACUTEC PODJECHALIŚMY TAKSÓWKĄ. Z MAPY WYNIKAŁO, ŻE JEST TO NA TYLE DALEKO, ŻE ZNOWU BĘDZIEMY SZLI GODZINAMI.
DO POMNIKA PROWADZI SZEROKA RAMBLA. ZOBACZYLIŚMY NA NIEJ TŁUM LUDZI. PRZYGRYWAŁA ORKIESTRA, A GRUPA TANECZNA W REGIONALNYCH STROJACH TAŃCZYŁA BEZ WYTCHNIENIA. GROMADZĄCA SIĘ WOKÓŁ TEGO LUDNOŚĆ JADŁA, POPIJAŁA PIWO, BAWIŁA SIĘ. WSZYSCY NOSILI NA SZYI ŚWIĘTE OBRAZKI W KORONKOWEJ RAMCE. JAK ROZUMIELIŚMY PATRONA PARAFII CELEBRUJĄCEJ SWOJE ŚWIĘTO. MY RÓWNIEŻ DOSTALIŚMY PO OBRAZKU.
DZISIAJ JEST TEŻ ŚWIĘTO KRZYŻA. NA TRAWNIKU LEŻAŁY OLBRZYMIE KRZYŻE. PODCHODZILI DO NICH MĘŻCZYŹNI, PODNOSILI I BRALI UDZIAŁ W WIDOWISKU, NOSZĄC JE NA RAMIONACH.
INCA PACHACUTEC PANUJĄCY OD 1438 DO 1471 CZCZONY JEST PRZEZ PERUWIAŃCZYKÓW JAKO TEN KTÓRY STWORZYŁ IMPERIUM INKÓW. ROZPOCZĄŁ OD PODBOJÓW POWIĘKSZAJĄC PAŃSTWO. UTWORZYŁ CZTERY PROWINCJE ZARZĄDZANE PRZEZ GUBERNATORÓW. ODDZIELIŁ DOWÓDZTWO ARMII OD KAPŁANÓW. PRZEBUDOWAŁ CUZCO TWORZĄC Z NIEGO STOLICĘ NA MIARĘ IMPERIUM.
POMNIK NA KSZTAŁT OKRĄGŁEJ WIEŻY. WŁADCA STOI BOHATERSKO NA SZCZYCIE. W ŚRODKU JEST WYSTAWA POŚWIĘCONA JEGO OSIĄGNIĘCIOM.
WRACALIŚMY PRZEZ AVENIDA EL SOL. CHCIELIŚMY DOTRZEĆ DO MERCADO DE WANCHAQ MIESZCZĄCEGO SIĘ W TEJ OKOLICY.
WESZLIŚMY DO OLBRZYMIEJ HALI ZE STOISKAMI NA KTÓRYCH MOŻNA BYŁO KUPIĆ RĘKODZIEŁO PERUWIAŃSKIE. SWETERKI, CZAPECZKI, RĘKAWICZKI, PORTFELE, PORTMONETKI, BRELOCZKI I MNÓSTWO INNYCH PAMIĄTEK. TARGOWANIE Z REGUŁY PRZYNOSI EFEKTY. NIE NA DUŻĄ SKALĘ ALE ZAWSZE.
.
NA OSTATNIĄ KOLACJĘ POSZLIŚMY DO JEDNEJ Z LICZNYCH RESTAURACJI MIESZCZĄCYCH SIĘ W BOCZNYCH ULICZKACH ODCHODZĄCYCH OD PLACU MAYOR. MIJALIŚMY JĄ I JEJ NAGANIACZA PAROKROTNIE.
OCENIALIŚMY NASZ POBYT W ŚWIĘTEJ DOLINIE INKÓW. ZOBACZYLIŚMY WSZYSTKO CO ZAPLANOWALIŚMY. ZJAWISKOWE MACHU PICCHU, POTĘŻNE OLLANTAYTAMBO I SACSAYHUAMAN, CIEKAWE PISAC, MARAS I TAMBOMACHAY. BARDZO ŁADNE I INTERESUJĄCE CUZCO. TYLKO DLA TEGO CO WIDZIELIŚMY DOTYCHCZAS, WARTO BYŁO PRZYJECHAĆ DO PERU. A PRZECIEŻ Z BRAKU CZASU OMINĘLIŚMY CAŁĄ PÓŁNOC.
WYPILIŚMY POŻEGNALNE PISCO SOUR. RANO WYLATYWALIŚMY DO IQUITOS PRZEZ LIMĘ.
.
.