.
SAMOLOT Z CUZCO DO LIMY MIAŁ WYSTARTOWAĆ O 9 RANO ALE GODZINA LOTU ZOSTAŁA PRZESUNIĘTA. W EFEKCIE WYLECIELIŚMY O 11-tej. JAKOŚ NIKOGO TO NIE ZDZIWIŁO. ZDĄŻYLIŚMY JEDNAK NA NASTĘPNY LOT O 14:55 Z LIMY DO IQUITOS Z KRÓTKIM POSTOJEM W TARAPOTO. W IQUITOS BYLIŚMY OKOŁO 18-tej.
PIERWSZE, CO NATYCHMIAST JEST ODCZUWALNE TO CIEPŁO. BARDZO CIEPŁO I PARNO, ALE TO PRZECIEŻ AMAZONIA. NO I ZUPEŁNIE NISKO. Z 3000 METRÓW NAD POZIOMEM MORZA ZJECHALIŚMY, A WŁAŚCIWIE ZLECIELIŚMY DO NORMALNEJ WYSOKOŚCI.
NA LOTNISKU DORWAŁ NAS JAKIŚ NAGANIACZ, A ŻE NIE MIELIŚMY MIEJSCA DO SPANIA, POZWOLILIŚMY SIĘ ZAWIEŚĆ DO CENTRUM. W DRODZE WYSŁUCHALIŚMY SERWISU REKLAMOWEGO USŁUG JAKIE OFEROWAŁA JEGO AGENCJA TURYSTYCZNA.
BYLIŚMY ZAINTERESOWANI TYLKO KUPNEM BILETU NA SZYBKI PROM DO LETICII CZYLI DO KOLUMBII O CZYM LOJALNIE GO UPRZEDZILIŚMY.
JAZDA TRWAŁA DOŚĆ DŁUGO. NIE ODPOWIADAŁ NAM POLECANY HOTEL. PO DRUGIEJ STRONIE ULICY ZNAJDOWAŁA SIĘ JAK GDYBY JEGO FILIA O NAZWIE LA CASONA RIO GRANDE. WYNAJĘLIŚMY TAM POKÓJ NA DWIE NOCE. ZA POKÓJ Z ŁAZIENKĄ PŁACILIŚMY 100 SOLI / NOC. NIE BYŁO TO TANIO, ALE POKÓJ BYŁ BARDZO CZYSTY. Z KLIMATYZACJĄ, NIEZŁYM WYPOSAŻENIEM. BARDZO NAM SIĘ SPODOBAŁ.
MIMO NASZYCH ZAPEWNIEŃ, ŻE NIE BĘDZIEMY ROBIĆ ŻADNYCH WYCIECZEK AGENT NIE DAWAŁ ZA WYGRANĄ I UMÓWIŁ SIĘ Z NAMI NA 9 RANO.
ZOSTAWILIŚMY BAGAŻE I WYSZLIŚMY DO MIASTA. CHCIELIŚMY COŚ ZJEŚĆ, KUPIĆ WODĘ. WYDAWAŁO NAM SIĘ, ŻE NASZ HOTEL JEST DALEKO OD CENTRUM ALE TO TYLKO ZŁUDZENIE OPTYCZNE. PRZESZLIŚMY PARĘ ULIC DOCIERAJĄC DO SKLEPU GDZIE KUPILIŚMY WODĘ, ALE NIE ZAUWAŻYLIŚMY CIEKAWEGO MIEJSCA, GDZIE MOŻNA BY COŚ ZJEŚĆ.
GDY POROZGLĄDALIŚMY SIĘ TROCHĘ, WPADŁA NAM W OKO JASNO OŚWIETLONA KNAJPKA W JEDNEJ Z BOCZNYCH ULIC PLAZA DE ARMAS (PLACU BRONI). NOSIŁA NAZWĘ ZUPEŁNIE NIE NA MIEJSCU – THE YELLOW ROSE OF TEXAS. STOLIKI BYŁY NA ULICY. WYSTRÓJ WNĘTRZA LOKALU TO PRZEDZIWNE EKSPONATY, PLAKATY, ZDJĘCIA.
DOSTALIŚMY MENU. NAJPIERW USTALILIŚMY MNIEJ WIĘCEJ CO JEST CO I CO LOKAL POLECA. PIETRUSZKA WYBRAŁ CEVICHE Z KROKODYLA A JA ZNANĄ NAD AMAZONKA RYBĘ O NAZWIE PAICHE. MAJĄ TU RÓWNIEŻ AYAHUASCA MENU.
.
NA POCZĄTEK DOSTALIŚMY CZEKADEŁKO. RZECZ NIESPOTYKANĄ TUTAJ DO TEJ PORY. BYŁY TO CHIPSY Z PLATANA Z DWOMA SOSAMI. OD RAZU JE ZJEDLIŚMY. NASZE DANIA, JEDNO I DRUGIE – BARDZO DOBRE. MOJA RYBA BYŁA ZAPAKOWANA W LIŚĆ BANANA. KROKODYL MIĘCIUTKI. PODAWANO RÓWNIEŻ ZIMNE PIWO. OBSŁUGUJĄCA KELNERKA BEZ ZARZUTU.
.
.