.
PYSZNE ŚNIADANIE HOTELOWE ROZPOCZĘŁO KOLEJNY DZIEŃ. WŁAŚCICIELE NIE MIELI NIC PRZECIWKO TEMU, BYM TROCHĘ PORZĄDZIŁ W KUCHNI. JAJECZNICĘ ZROBIŁEM PO SWOJEMU. SYN GOSPODARZA WIDZĄC, ŻE WKRAJAM DO NIEJ PEPERONCINO, PODAROWAŁ NAM PACZKĘ MAŁYCH – WIELKOŚCI ZIAREN GROCHU, PIEKIELNIE OSTRYCH LOKALNYCH PAPRYCZEK. BAJKA.
.
MAJĄC KILKA GODZIN DO ODLOTU WYBRALIŚMY SIĘ NA OSTATNI OBCHÓD MIASTECZKA. PRZY OKAZJI WYMIENIŁEM TROCHĘ EURASÓW. NIEDUŻO, BO KURS BYŁ TRAGICZNIE NISKI. COŚ KOŁO 2,7 COP, CZYLI PŁACILI OKOŁO 3 zł ZA 1 €.
NA LOTNISKO DOJECHALIŚMY TUK-TUKIEM (@ 4 COP).
LOT DO BOGOTY NIE TRWAŁ DŁUGO.
NA LOTNISKU BOGOTÁ – EL DORADO CENY WALUT SĄ ZDECYDOWANIE LEPSZE OD TYCH W AMAZONII. NAJLEPSZY KURS 1 € TO 3,1 (ok. 3,78 zł) TRAFIŁEM NA SAMYM KOŃCU HALI GŁÓWNEJ, PO LEWEJ STOJĄC TYŁEM DO GŁÓWNEGO WEJŚCIA.
Z GOTÓWKĄ W KIESZENI RUSZYLIŚMY SZUKAĆ ŚRODKA TRANSPORTU, MOGĄCEGO TANIO DOSTARCZYĆ NAS Z BAGAŻAMI NA tzw. POŁUDNIOWY DWORZEC AUTOBUSOWY (TERMINAL DE TRANSPORTE SALITRE). SZYBKO ZNALEŹLIŚMY SUPEROWE ROZWIĄZANIE – PRZEJAZD AUTOBUSEM 86 DO STACJI EL TIEMPO, I DALEJ TAXI ALBO NA PIECHOTĘ ok. 1 KILOMETRA.
KOMUNIKACJA PUBLICZNA BOGOTY JEST BARDZO ZRÓŻNICOWANA. CAŁA MASA LUDZI UŻYWA COLECTIVO, CZYLI MNIEJSZYCH I WIĘKSZYCH AUTOBUSÓW PRYWATNYCH PRZEWOŹNIKÓW. SĄ BARDZO TANIE I ZAWSZE PEŁNE LUDZI. ISTNIEJĄ TU TEŻ NOWOCZESNE ŚRODKI TRANSPORTU, UŻYWAJĄCE SWOICH WŁASNYCH STACJI I PASÓW RUCHU. OBSŁUGUJĄ PASAŻERÓW POSIADAJĄCYCH SPECJALNĄ KARTĘ UMOŻLIWIAJĄCĄ ELEKTRONICZNĄ PŁATNOŚĆ ZA PRZEJAZD. I TU, NA LOTNISKOWYM PRZYSTANKU TAKIEGO MEDIUM PRZEWOZOWEGO – AUTOBUSU 86, RODZI SIĘ MAŁY PROBLEMEM. NIE MA GDZIE KUPIĆ ELEKTRONICZNEGO BILETU. PYTAMY GOSTKA OBSŁUGUJĄCEGO LINIĘ, CO MAMY ZROBIĆ. ROZWIĄZANIE JEST BARDZO PROSTE. GUCIO ZAJMUJĄCY SIĘ OBSŁUGĄ LINII PRZELEWA OTRZYMANĄ OD NAS KWOTĘ 4,4 COP NA SWOJĄ KARTĘ, PO CZYM TĄŻE KARTĄ OTWIERA PRZED NAMI BARIERKI AUTOBUSU. NAJFAJNIEJSZE JEST TO, ŻE JEDNA OSOBA MOŻE KUPIĆ BILETY DLA CAŁEJ GRUPY, A PO WEJŚCIU DO POJAZDU NIKT JUŻ NIE SPRAWDZA BILETÓW.
NA DOJAZD DO DWORCA MAMY SPORO CZASU. NIE MUSIMY SIĘ SPIESZYĆ.
WYSIADAMY NA STACJI EL TIEMPO. TERAZ TRZEBA JAKOŚ POKONAĆ DZIELĄCĄ NAS OD NIEGO ODLEGŁOŚĆ. TAKSÓWKĄ ALBO PIESZO. NIE MAMY DUŻO BAGAŻY, WIĘC DLA ZDROWIA BIERZEMY TE 1700 METRÓW Z BUTA. IDZIE DOBRZE. BEZ PROBLEMU TRAFIAMY NA OGROMNY DWORZEC. CZUJEMY, ŻE DOPADA NAS MAŁY GŁODZIO. DECYDUJEMY SIĘ NA SANDWICHE SPRZEDAWANE TUŻ PRZY ŚRODKOWYM WEJŚCIU DO DWORCA (7 COP/szt.; 20 m OD PRZECHOWALNI BAGAŻU). NIEZŁE. CENA TEŻ OK. POLECAMY.
ZOSTAWIAMY GRATY W PRZECHOWALNI I MAJĄC CIĄGLE TROCHĘ CZASU WYSKAKUJEMY NA ZAKUPY DO POBLISKIEGO CENTRUM HANDLOWEGO. NIESTETY, JEST ZA PÓŹNO NA WYMIANĘ KASIORKI. KANTOR JUŻ ZAMKNIĘTO. SZYBKO NABYWAMY POTRZEBNE WIKTUAŁY PLUS NAPOJE I WRACAMY.
AUTOBUS DO SAN AGUSTÍN ODJEŻDŻA O 22:00. MAMY CIĄGLE SPORO CZASU.
TRZEBA ZJEŚĆ KOLACJĘ. PO DŁUGICH POSZUKIWANIACH ODKRYWAMY MIEJSCE, W KTÓRYM KURCZAKI WYGLĄDAJĄ INTERESUJĄCO. SMAKUJĄ TAK SOBIE. TO PIERWSZY DRÓB JEDZONY W KOLUMBII. I OBY TAK ZOSTAŁO …
NAJEDZENI TNIEMY Z WALIZKAMI DO POCZEKALNI DLA VIP-ów NASZEGO PRZEWOŹNIKA, BY ZŁAPAĆ WIRTUALNY KONTAKT ZE ŚWIATEM. NIE MAMY FARTA. COŚ SIĘ POPSUŁO I SZANSA NA WSTAWIENIE KILKU ZDJĘĆ Z INFO GDZIE JESTEŚMY NA PORTALE SPOŁECZNOŚCIOWE PRYSŁA JAK SEN ZŁOTY…
PODSTAWIONY POJAZD RUSZA W CZERŃ NOCY PRAWIE O CZASIE. AUTOBUSOWE WI-FI TEŻ NIE DZIAŁA … ZA WCZEŚNIE NA SPANIE. PISZEMY BLOGA POLEWAJĄC USYPIACZA …
.
.