.

WYLĄDOWALIŚMY PRZED 1:00.


BANGALUR (BANGALORE) TO JEDNO Z NAJWIĘKSZYCH MIAST SUBKONTYNENTU INDYJSKIEGO. FORMALNOŚCI E-WIZOWE – OPIERAJĄCE SIĘ NA DOKUMENTACH, KTÓRE O MAŁO CO NIE DOPROWADZIŁY DO ZAKOŃCZENIA NASZEJ PODRÓŻY JUŻ W KRAKOWIE – PRZESZLIŚMY SZYBKO I ZUPEŁNIE BEZPROBLEMOWO, CHOCIAŻ WYDRUK KTÓRYM SIĘ POSŁUGIWALIŚMY BYŁ LICHY.  CAŁOŚĆ ZAJĘŁA MNIEJ NIŻ DZIESIĘĆ MINUT, Z CZEGO LWIA CZĘŚĆ POSZŁA NA POBIERANIE ODCISKÓW NASZYCH PALCÓW.

Z WYMIANY ZIELSKA NIE SKORZYSTALIŚMY, BO KURS, JAKI NAM ZAPROPONOWANO W SPRZĘŻONYM Z WESTERN UNION KANTOREM BYŁ OBCIĄŻONY BARDZO WYSOKIM PODATKIEM. JAK TO ZWYKLE BYWA Z WESTERN UNION

W ŚRODKU NOCY NIE RYZYKOWALIŚMY BRANIA TAKSÓWKI SPRZED DWORCA. W HALI PRZYLOTÓW BYŁO KILKA MIEJSC OFERUJĄCYCH PRZEWOZY. PODANA MI CENA ZA DOJAZD DO ODDALONEGO O 38 km DWORCA KRISHNARAJAPURM (KJM) GDZIE CHCIELIŚMY ŁAPAĆ POCIĄG DO ARAKKONAM JN ABSOLUTNIE NIE ODPOWIADAŁA INFORMACJOM, KTÓRE POSIADALIŚMY. PRZEDPŁACONA TAXI DLA 3 OSÓB KOSZTUJE 1700 RS. UDAŁO MI SIĘ STARTOWAĆ TYLKO 200, BO KAŻDA STRACONA TERAZ MINUTA MOGŁA NAS KOSZTOWAĆ DROŻEJ PRZY ZAKUPIE BILETÓW KOLEJOWYCH.

DOJAZD DO STACJI KOLEJOWEJ KRISHNARAJAPURM TRWAŁ ok. 45 min.
NIESTETY, W KASIE POWIEDZIANO NAM, ŻE NIE MAM MOWY O DOSTANIU BILETÓW DO SLIPPERA W SNSI CHENNAI EXPRESS. JEST SOBOTA – LUDZIE JADĄ NA WEEKEND DO MADRASU, ZWANEGO TUTAJ DLA NIEPOZNAKI ĆENNAJEM – I JEDYNE CO KOLEJE INDYJSKIE MOGĄ NAM ZAPROPONOWAĆ TO PODRÓŻ W tzw. WAGONIE KLASY „GENERAL” – CZYLI NAJTAŃSZYM, NIE GWARANTUJĄCYM PRAKTYCZNIE NICZEGO. POZA JAZDĄ OCZYWIŚCIE. ZAKŁADAJĄC, ŻE SIĘ DOSTANIEMY DO POCIĄGU…

NA NASTĘPNY, WYJEŻDŻAJĄCY STĄD ok. 8 RANO EKSPRES BILETY W SYPIALNYM TEŻ JUŻ POSZŁY, ALE PONOĆ BYŁA SZANSA, ŻE COŚ SIĘ DLA NAS UDA ZNALEŹĆ.

PO KRÓTKIEJ NARADZIE NASZA TRÓJCA POSTANOWIŁA NIE CZEKAĆ DO ÓSMEJ. MIELIŚMY ZA SOBĄ DOBĘ W PODRÓŻY I NASZE ORGANIZMY POWOLI ZACZYNAŁY MIEĆ DOŚĆ SWOICH WŁAŚCICIELI. CZEKANIE 5 GODZIN NA DWORCU, GDZIE NIE MA MOŻLIWOŚCI ZNALEZIENIA MIEJSCA ZAPEWNIAJĄCEGO CAŁKOWITĄ OCHRONĘ PRZED KRADZIEŻĄ, I PÓŹNIEJSZA JAZDA W NIE WIADOMO JAKICH WARUNKACH BYŁO SZALEŃSTWEM. BILETY KOSZTOWAŁY GROSZE – TROCHĘ PONAD US$ 2 OD os. (ZA SLIPPERA MUSIELIBYŚMY ZAPŁACIĆ ok. US$ 14).

WCHODZĄC NA PERON BYLIŚMY PIERWSI. CZEKAJĄC NA LEKKO SPÓŹNIONY SUPER SZYBKI EKSPRES 22602 WZMOCNILIŚMY SIĘ NIECO – MUSIELIŚMY BYĆ PRZYGOTOWANI NA PONAD 4 godz. JAZDĘ W DZIKIM TŁOKU, W NAJLEPSZYM RAZIE SIEDZĄC NA WŁASNYCH GRATACH W KĄCIE NA KORYTARZU. BYŁA OCZYWIŚCIE SZANSA, NA PRZYCUPNIĘCIE GDZIEŚ NA ŁAWCE, JEŻELI NIE BĘDZIE WIELKIEGO ŚCISKU. W INDYJSKICH POCIĄGACH LUDZIE CZĘSTO WIDZĄC BIAŁASA ROBIĄ MU MIEJSCE ŚCISKAJĄC SIĘ BARDZIEJ. SĄ MILI I UPRZEJMI.

EKSPRES MIAŁ PRAWIE GODZINĘ OPÓŹNIENIA, CO NA TRASĘ JAKĄ JUŻ PRZEJECHAŁ – LEKKO PONAD 1000 km – NIE BYŁO ZŁYM WYNIKIEM. ILOŚĆ PODRÓŻNYCH OCZEKUJĄCYCH RAZEM Z NAMI ZNACZNIE SIĘ ZWIĘKSZYŁA. TUŻ PRZED WTOCZENIEM SIĘ POCIĄGU NA STACJĘ, KILKUNASTU GUCI PRZESKOCZYŁO PRZEZ TORY ZAJMUJĄC STRATEGICZNE MIEJSCA DO SZTURMU NA WAGONY Z DRUGIEJ STRONY. ZUPEŁNIE JAK W POLSCE ZA CZASÓW GOMUŁKI.

PODSKOCZYLIŚMY DO ZATRZYMUJĄCEGO SIĘ SKŁADU SZUKAJĄC SLIPPERA. UDAŁO SIĘ NAM BEZ TRUDNOŚCI WSKOCZYĆ DO JEDNEGO Z TAKICH WAGONÓW. ZASTANY W NIM PUSTY KORYTARZ BYŁ SPEŁNIENIEM NASZYCH MARZEŃ. NATYCHMIAST WRZUCIŁEM BAGAŻE W TRUDNO DOSTĘPNE DLA EWENTUALNYCH ZŁODZIEI MIEJSCE.

WOMBACIK CZUJNIE RUSZYŁ W GŁĄB WAGONU I PO KILKU SEKUNDACH WRÓCIŁ MÓWIĄC, ŻE ZNALAZŁA WOLNĄ ŁAWKĘ. CHWILĘ PÓŹNIEJ RAZEM Z GRATAMI ZNALEŹLIŚMY SIĘ W PRZEDZIALE, W KTÓRYM JAK SIĘ OKAZAŁO BYŁY 3 WOLNE MIEJSCA DO LEŻENIA. CUDA SIĘ ZDARZAJĄ. OD 4 TYGODNI USIŁOWALIŚMY BEZ SUKCESU ZAREZERWOWAĆ GORSZEJ KLASY KUSZETKI W TYM POCIĄGU. GDY SPRAWDZAŁEM OSTATNIO NA LIŚCIE OCZEKUJĄCYCH BYŁO 15 OSÓB. DO TEGO REZERWACJE OBEJMOWAŁY TYLKO OBYWATELI Z INDYJSKIM NUMEREM TELEFONU. A TU OKAZUJE SIĘ, ŻE MOŻNA NIE TYLKO JECHAĆ BEZ TŁOKU, ALE JESZCZE ŚPIĄC NA LEŻĄCO. 🙂

.

W SLEEPERZE DO ARAKKONAM

.

DO ARAKKONAM DOJECHALIŚMY PO PONAD 4 GODZINACH. TROCHĘ WYSPANI RUSZYLIŚMY NA POŁÓW TUK-TUKA, KTÓRY BY NAS PODWIÓZŁ DO KANCHIPURAM ZA ROZSĄDNĄ CENĘ.

NEGOCJACJE Z GRUPĄ KIEROWCÓW NIE TRWAŁY DŁUGO. ZA 500 INR ZNALAZŁ SIĘ CZŁOWIEK GOTOWY DOSTARCZYĆ NAS DO ODLEGŁEGO O TRZYDZIEŚCI KILKA KILOMETRÓW MIASTA.

JECHALIŚMY KOŁO 2 GODZIN. WRESZCIE PO 32 GODZINACH PODRÓŻY WYLĄDOWALIŚMY W ZAREZERWOWANYM DWA DNI TEMU HOTELU. PRZY OKAZJI OKAZAŁO SIĘ, ŻE WCZEŚNIEJSZE REZERWACJE W TYM MIEŚCIE KOSZTUJĄ W SUMIE WIĘCEJ. NAJWYRAŹNIEJ NIEWIDZIALNA RĘKA RYNKU DZIAŁA DOBRZE I TU.

NASZA SYPIALNIA – VASANTH VILLA STOI PRZY RUCHLIWEJ ULICY TEGO JEDNEGO ZE ŚWIĘTYCH MIAST INDII. PORANKI SĄ TU MOCNO UROZMAICONE AKUSTYCZNIE PRZEZ JAKIEŚ PROCESJE. OSTRA, LEKKO JAZZUJĄCA MUZA POTRAFI ZERWAĆ Z ŁÓŻKA ZMARŁEGO. TO NAJWIĘKSZY FELER. HOTEL JEST NOWY. CZYSTY. MA NIBY WSZYSTKO CO TRZEBA – np. WINDĘ, ALE KILKU ROZWIĄZAŃ NIE PRZEMYŚLANO, ALBO JESZCZE NIE ZDĄŻONO DOKOŃCZYĆ.

DOSTĘP DO WI-FI TYLKO PRZY RECEPCJI, TO MAŁY ALE MĘCZĄCY PROBLEM SZCZEGÓLNIE JEŚLI SIEĆ NIE JEST SZYBKA. MOKRA POSADZKA W ŁAZIENCE STAJE SIĘ GROŻĄCĄ UPADKIEM ŚLIZGAWKĄ. MOŻE SIĘ TO KIEDYŚ ŹLE SKOŃCZYĆ. POZA TYM ZASTOSOWANO CHYBA NIEDOBRY SYSTEM PODGRZEWANIA WODY DO MYCIA, MONTUJĄC NIEWIELKIE 6 LITROWE BOJLERY ZAMIAST PODGRZEWACZY PRZEPŁYWOWYCH. DBAJĄC O NISKIE ZUŻYCIE PRĄDU RECEPCJA WYŁĄCZA ZASILANIE TYCH URZĄDZEŃ, CO ZMUSZA DO SCHODZENIA DO NIEJ, GDY CHCEMY SKORZYSTAĆ Z CIEPŁEJ WODY. W POKOJACH SĄ CO PRAWDA WYŁĄCZNIKI, ALE NAJWYRAŹNIEJ KLIENCI NIE MAJĄ NAWYKU ICH UŻYWANIA, CO POPYCHA WŁAŚCICIELI DO TAKIEGO DZIAŁANIA.

WYKĄPANI POSZLIŚMY COŚ ZJEŚĆ I PRZEJŚĆ SIĘ PO MIEŚCIE W CELACH POZNAWCZYCH. NAJTRUDNIEJ BYŁO ZNALEŹĆ KANTOR WYMIANY. TO NIE DO WIARY, ALE NIE POTRAFILIŚMY GO UMIEJSCOWIĆ. KURS, W PORÓWNANIU Z LOTNISKIEM W BANGALURZE BYŁ SUPER – ZA US $ 100 WYPŁACILI NA RĘKĘ 6 500. CZYLI O PONAD 1/5 WIĘCEJ.

NA PIERWSZE WSPANIAŁE JEDZENIE TRAFILIŚMY W KNAJPIE NIEDALEKO MAŁEGO TARGU WARZYWNEGO RAJAJI MARKET. ZJEDLIŚMY TANIO I SUPER DOBRZE.

ZMĘCZENI POWAŁĘSALIŚMY SIĘ PO GŁÓWNEJ ULICY I JEJ PRZYLEGŁOŚCIACH. SPEŁNIAJĄC ŻYCZENIE KARASIA WSTĄPILIŚMY PO DRODZE NA PIWO DO HOTELU REGENCY. NIE MIELI W NIM NIC POZA DWOMA RODZAJAMI KINGFISHERA W KOSMICZNYCH CENACH (3 BUTELKI KOSZTOWAŁY PRAWIE TYLE, ILE JEDNA NOC HOTELOWA DWA DWÓCH OSÓB. NO ALE JESTEŚMY W ŚWIĘTYM MIEŚCIE …

WIECZOREM PO ZJEDZENIU KOLACJI OSTATKIEM SIŁ ZALICZYLIŚMY ŚWIĄTYNIĘ KAMAKSHI AMMAN. SENNIE SNUJĄC SIĘ DOTARLIŚMY DO HOTELU I PADLIŚMY.

.

>   ZOBACZ FOTY   <

.

.

Możesz również cieszyć się:

2 komentarze

Zostaw komentarz