.
DZISIAJ BYLIŚMY BARDZO KARNI I JUŻ O 8:30 WYCHODZILIŚMY Z HOTELU.
ŻEBY ZROBIĆ SOBIE WYCIECZKĄ GDZIEKOLWIEK TRZEBA OPANOWAĆ ŚRODKI KOMUNIKACJI MASOWEJ. PO PRZEJŚCIU PÓŁTORA KILOMETRA OD NASZEGO HOTELU WESZLIŚMY NA DWORZEC AUTOBUSOWY. PANOWAŁ TUTAJ ZUPEŁNY CHAOS. NIE UDAWAŁO NAM SIĘ O NIC DOPYTAĆ. W KTÓRYMŚ MOMENCIE, POMIĘDZY AUTOBUSAMI ZAUWAŻYLIŚMY NA ŚRODKU BUDKĘ – KASĄ BILETOWĄ. TU OTRZYMALIŚMY W MIARĘ KONKRETNE INFORMACJE O AUTOBUSACH DO ĆENNAJU I MAMALLAPURAM.
AUTOBUSY ZACZYNAJĄ JEŹDZIĆ OD 5:30 RANO. ALE TAK DO KOŃCA, O KTÓREJ I DO JAKIEJ MIEJSCOWOŚCI MOŻNA JECHAĆ, Z POWODU TRUDNOŚCI W POROZUMIEWANIU SIĘ Z NASZYMI ROZMÓWCAMI, NIE WIEDZIELIŚMY.
.
.
WRACAJĄC POSZLIŚMY NA ŚNIADANKO. W JEDNEJ Z JADŁODAJNI – HOTEL SRI KUMARAN ZAMÓWILIŚMY ZESTAWY ŚNIADANIOWE, KTÓRY AKTUALNIE SERWOWANO. PIETRUSZKA, JAK ZWYKLE POPROSIŁ ABY NASZE DANIA BYŁY BARDZIEJ OSTRE. JAKIEŻ BYŁO JEGO ZDZIWIENIE KIEDY OKAZAŁO SIĘ, ŻE ZA TĘ OSTROŚĆ TRZEBA BYŁO OSTRO DOPŁACIĆ. PRAWIE WIĘCEJ O 25%. TROCHĘ NAS TO ZIRYTOWAŁO. POWINNIŚMY BYLI ZOSTAĆ UPRZEDZENI, A POZA TYM WYDAJE SIĘ, ŻE CENA WZROSŁA TYLKO DLA NAS, BIAŁASÓW. NIGDY W INDIACH ZA PRZYPRAWIENIE CZEGOŚ BARDZIEJ NIE PŁACILIŚMY DODATKOWO.
W KANCHIPURAM ZNAJDUJE SIĘ PONOĆ TYSIĄC ŚWIĄTYŃ. JESTEM CIEKAWA CZY JAKIKOLWIEK TURYSTA OBEJRZAŁ CHOCIAŻ POŁOWĘ I W JAKIM CZASIE.
OBEJRZELIŚMY KOLEJNĄ – KACHABESWARAR TEMPLE POŚWIĘCONĄ ŚIWIE, NAZWANEGO KACHABESWARAR. KACHAB OZNACZA ŻÓŁWIA, A LEGENDA DOTYCZĄCA ŚWIĄTYNI ZWIĄZANA JEST Z WCIELENIEM SIĘ WISZNU W ŻÓŁWIA (KURMA). DOKONAŁ TEGO CHCĄC MIEĆ WYSTARCZAJĄCO DUŻO SIŁY BY PODNIEŚĆ GÓRĘ MANDARA NA SWOICH PLECACH PODCZAS ODZYSKIWANIA ELIKSIR NIEŚMIERTELNOŚCI Z GŁĘBIN MLECZNEGO OCEANU. MOC ZWIĘKSZYŁA AROGANCJĘ KURMY, CO SKŁONIŁO ŚIWĘ DO ZNISZCZENIA ŻÓŁWIA I NACIĄGNIĘCIA JEGO POWŁOKI NA ŚWIĘTĄ GIRLANDĘ NA SWOJEJ SZYI. PÓŹNIEJ WISZNU ŻAŁOWAŁ SWEGO CZYNU I PRZYBYŁ TUTAJ, ABY OTRZYMAĆ BŁOGOSŁAWIEŃSTWO ŚIWY.
WCHODZI SIĘ PRZEZ PŁASKĄ BRAMĘ. NA PROSTOKĄTNEJ POWIERZCHNI OKOŁO 2 ARÓW MIESZCZĄ SIĘ BUDYNKI ŚWIĄTYNNE ORAZ ZBIORNIK WODNY. W CENTRALNEJ ŚWIĄTYNI ŚIWA JEST REPREZENTOWANY PRZEZ LINGAM. W OCZY RZUCAJĄ SIĘ POSĄGI PRZEDSTAWIAJĄCE WĘŻA NAGA. CZCZĄ GO SZCZEGÓLNIE KOBIETY PALĄC GHEE DLA DOBROBYTU RODZINY.
MIĘDZY ŚWIĄTYNIAMI EKAMBARESWARAR GDZIE CZCI SIĘ ŚIWĘ, A KAMAKSHI AMMAN, GDZIE WIERNI ODDAJĄ HOŁD PARWATI, LEŻY ŚWIĄTYNIA KUMARA KOTTAM SUBRAMANYAR POŚWIĘCONA SYNOWI BOSKIEJ PARY – MURUGANOWI. TO JEDNO Z NIELICZNYCH MIEJSC KULTU TEGO BOGA CZCZONEGO SZCZEGÓLNIE NA POŁUDNIU. W IKONOGRAFII PRZEDSTAWIA SIĘ SIEDZĄCYCH ŚIWĘ I PARWATI A MIĘDZY NIMI MURUGANA. TA ŚWIĄTYNIA JEST BODAJ NAJWAŻNIEJSZĄ DLA KULTU MURAGANA.
WCHODZI SIĘ OCZYWIŚCIE PRZEZ GOPURĘ. ZA NIĄ KOTI MARAM CZYLI MASZT LUB KOLUMNA, OŁTARZ OFIARNY ORAZ ŚRODEK TRANSPORTU JAKIM PORUSZA SIĘ GŁÓWNE BÓSTWO ŚWIĄTYNI. W PRZYPADKU MURUGANA JEST TO PAW. TE TRZY ELEMENTY MAJĄ STANOWIĆ PRZESZKODĘ CHRONIĄCĄ ŚWIĄTYNIĘ PRZED SIŁAMI NIECZYSTYMI. PRZED GŁÓWNĄ ŚWIĄTYNIĄ ZNAJDUJE SIĘ MANDAPA. JEST TEŻ OKRĘŻNA DROGA WEWNĄTRZ ŚWIĄTYNI.
WSZYSTKIE OGLĄDANE ŚWIĄTYNIE WARTE ZOBACZENIA, ZAGŁĘBIENIA SIĘ W SZCZEGÓŁY, PANUJĄCY TAM NASTRÓJ.
NA PRZERWĘ W ZWIEDZAWCZEJ DZIAŁALNOŚCI WRÓCILIŚMY DO DOMU. PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ WTEDY, ŻE GDZIEŚ CZYTAŁAM, IŻ W KANCHI JEST LOKALNY DWORZEC KOLEJOWY. CHYBA MOŻNA SIĘ DOSTAĆ DO ĆENNAJU CZYLI MADRASU POCIĄGIEM. TRZEBA BYŁO TO SPRAWDZIĆ.
CHŁOPAKI DAŁY SIĘ UPROSIĆ ABYŚMY JESZCZE RAZ POJECHALI DO ŚWIĄTYNI KAILASANATHAR. MIAŁAM NIEDOSYT WCZORAJSZEGO SZYBKIEGO OGLĄDANIA TEJ TAK PIĘKNEJ BUDOWLI.
ZACZĘLIŚMY JEDNAK OD DWORCA KOLEJOWEGO.
SZLIŚMY ULICĄ ROZGLĄDAJĄC SIĘ ZA JAKIMŚ PIŹDZIKIEM CHĘTNYM DO ZAROBIENIA PARU RUPII. NASZ KARAŚ TAK CHWYTA WSZYSTKO W LOT, ŻE WITA SIĘ JUŻ Z POŁOWĄ ULICY, POZUJE DO ZDJĘĆ Z TUBYLCAMI, NASTAWIA CZÓŁKO DO BŁOGOSŁAWIEŃSTWA. SUPER.
MINĘLIŚMY TRZY SIEDZĄCE „JEDWABNIKI”, Z KTÓRYMI WYMIENILIŚMY CODZIENNE UPRZEJMOŚCI. „JEDWABNIKI” TO MĘŻCZYŹNI, W LICZBIE TRZECH, SIEDZĄCY NA MAŁYM TARASIE, NA PARTERZE MANUFAKTURY JEDWABNEJ CZY JEDWABNICZEJ MIJANEJ PRZEZ NAS KIKA RAZY DZIENNIE. KANCHI SŁYNIE Z PRODUKCJI JEDWABIU. PEŁNO TO ZAKŁADÓW, SKLEPÓW PRODUKUJĄCYCH I SPRZEDAJĄCYCH RĘCZNIE TKANE JEDWABNE SARI. WIECZOREM BARWNE NEONY NIE POZWALAJĄ ZAPOMNIEĆ, ŻE NAJWSPANIALSZE JEDWABIE SĄ W TYM MIEŚCIE. SIEDZĄCY OD RANA DO WIECZORA PRZED FIRMĄ MĘŻCZYŹNI, PRZEZWANI PRZEZ NAS JEDWABNIKAMI BYLI NAJPRAWDOPODOBNIEJ WŁAŚCICIELAMI FIRMY.
ZŁAPALIŚMY TRANSPORT NA DWORZEC KOLEJOWY. NOSI SZUMNĄ NAZWĘ KANCHIPURAM NEW RAILWAY STATION (ISTNIEJE TEŻ KANCHIPURAM EAST). KANCHIPURAM NEW TO LOKALNY DWORZEC. DUŻY PERON, KASA. ODCHODZĄ STAMTĄD LOKALNE POCIĄGI DO OKOLICZNYCH MIEJSCOWOŚCI W PROMIENIU DO 70 km. USTALILIŚMY, O KTÓREJ MAMY POCIĄG DO ĆENNAJU I RUSZYLIŚMY PONOWNIE W STRONĘ MIASTA.
ŚWIĄTYNIA KAILASANATHAR W ŚWIETLE DNIA URZEKAŁA MNIE NADAL.
PRZED ŚWIĄTYNIĄ BYK NANDIN OBSERWUJE WCHODZĄCYCH I WYCHODZĄCYCH. NAD WEJŚCIEM MAŁA GOPURA. W ŚRODKU MANDAPA Z FILARAMI, KTÓRE W NAROŻNIKACH MAJĄ POWTARZAJĄCE SIĘ CECHY MITYCZNYCH LWÓW. WIMANA ZNAJDUJE SIĘ W CENTRUM KOMPLEKSU. DOŚĆ WYSOKA, ZDOBIONA. DOOKOŁA BIEGNIE KORYTARZ. W JEGO WEWNĘTRZNYCH ŚCIANACH, ORAZ ZEWNĘTRZNYCH MURACH ŚWIĄTYNI SĄ LICZNE RZEŹBY BOGÓW ŚIWY, GANESZY, WSPANIAŁE KAMIENNE LWY STOJĄCE NA DWÓCH ŁAPACH, FIGURY LEŻĄCEGO NANDINA. W ŚRODKU, W CZĘŚCI DOSTĘPNEJ TYLKO DLA HINDUSÓW MOŻNA DOSTRZEC 16 BOCZNY KAMIENNY LINGAM.
WSZYSTKIE ELEMENTY KOMPLEKSU – TO ZNACZY BUDOWLE, RZEŹBY, KAPLICZKI, MAJĄ IDEALNE PROPORCJE. HARMONIA TEGO MIEJSCA ZACHWYCA, POWODUJE UCZUCIE SPOKOJU, ŁAGODNOŚCI.
LEGENDA MÓWI, ŻE NIESFORNE DEMONY NĘKAŁY NIEBIAŃSKIE ISTOTY. NIE MÓGŁ TEMU ZAPOBIEC, ANI ICH ZNISZCZYĆ WISZNU, GDYŻ DEMONY MIAŁY OGROMNĄ WIARĘ W BOGA ŚIWĘ I TYLKO ON MÓGŁ JE POSKROMIĆ. WISZNU PRZYJĄŁ INKARNACJĘ BUDDY, I WRAZ Z MĘDRCEM NARADĄ UCZYNILI DEMONY NIEWIERZĄCYMI. POZWOLIŁO TO NA ICH UNIESZKODLIWIENIE. ABY POZBYĆ SIĘ GRZECHU, WISZNU I NARADA PRZYBYLI DO KANCHI, USYPALI LINGAM I MODLILI DO ŚIWY O ODKUPIENIE. ŚIWA UKAZAŁ SIĘ IM I POWIEDZIAŁ, ŻE BĘDĄ MUSIELI PRZEJŚĆ PRZEZ CYKL SZEREGU NARODZIN, ABY POZBYĆ SIĘ GRZECHU. W ŚWIĄTYNI ZNAJDUJE SIĘ PRZEJŚCIE Z DWOMA WEJŚCIAMI OTACZAJĄCE SACRUM. JEDNO Z TYCH WEJŚĆ TO JANANA (NARODZINY), DRUGIE MARANA (ŚMIERĆ). ŚIWA PORADZIŁ IM ABY KILKAKROTNIE WCHODZILI I WYCHODZILI TAMTĘDY CELEM WYZWOLENIA. LEGENDA TA JEST KWINTESENCJĄ HINDUIZMU, W KTÓRYM WIELOKROTNE PRZECHODZENIE PRZEZ CYKLE ŻYCIA I ŚMIERCI PROWADZI DO MOKSZY I OSIĄGNIĘCIA ABSOLUTU.
BARDZO CHCIAŁAM TO PRZEJŚCIE ZOBACZYĆ I DOWIEDZIEĆ SIĘ CZY ONO ISTNIEJE. W ŚWIĄTYNI BYŁO TRZECH MNICHÓW, KTÓRZY ZAPRASZALI NAS DO ŚRODKA. WDALI SIĘ Z NAMI W POGAWĘDKĘ. OŚMIELIŁAM SIĘ ZAPYTAĆ O TUNEL. OKAZAŁO SIĘ, ŻE NAPRAWDĘ JEST. POKAZANO MI W KTÓRYM MIEJSCU. MNISI MÓWILI TAKŻE, ŻE PRZECHODZILI PRZEZ NIEGO. REINKARNACJA OKAZAŁA SIĘ BYĆ NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI.
NAGLE JEDEN Z MNICHÓW POWIEDZIAŁ, ŻE POCHODZI Z REUNION. POROZMAWIALIŚMY WIĘC SOBIE TROCHĘ PO FRANCUSKU. DLA MNIE BYŁA TO JAK DO TEJ PORY NAJPIĘKNIEJSZA ŚWIĄTYNIA.
NA KOLACJĘ POSZLIŚMY DO KNAJPY O NAZWIE ROYAL BRIRIYANI (255C GANDHI Rd. KANCHIPURAM, kom. 9751045198). MIJALIŚMY JĄ ŚREDNIO TRZY RAZY DZIENNIE. WYDAWAŁA SIĘ CZYSTA, ZAWSZE PEŁNA, CO DOBRZE WRÓŻYŁO. W MENU RÓŻNE ODSŁONY KURCZAKA, RYŻ, MAKARON. JA WYBRAŁAM KURCZAKA Z CZOSNKIEM. BYŁ PRZEPYSZNY.
.
.
.