.
RANO, OKOŁO 6-tej, PIERWSZE NA CO SPOJRZAŁAM TO GÓRA KILIMANDŻARO. INACZEJ BIAŁA GÓRA. TROCHĘ BYŁA ZA MGŁĄ. ALE BYŁA.
SZCZYT PRZEBIJAŁ SIĘ NA BIAŁO. MOŻE JUTRO BĘDZIE BARDZIEJ WIDOCZNY.

ŚNIADANIE KTÓRE NA NAS CZEKAŁO NIE BYŁO OSZAŁAMIAJĄCE, ALE TEŻ NIE BYŁO BARDZO ZŁE.
NALEŚNIKI MOŻNA BYŁO JEŚĆ Z DŻEMEM, TOST Z MASŁEM. PODANO RÓWNIEŻ SŁODKIE ZIEMNIAKI I PLACUSZKI Z TUTEJSZEGO WARZYWA WYGLĄDAJĄCE JAK Z ZIELONEGO RYŻU. NIE BARDZO BYŁO WIADOMO DO CZEGO SIĘ TO JE, I WYGLĄDAŁO NA SUCHE.
KAWA, HERBATA, SOK.

O 7 RANO JUŻ JECHALIŚMY DO PARKU AMBOSELI
DROGA OD WCZORAJ CO PRAWDA SIĘ NIE POPRAWIŁA, ALE PRZYNAJMNIEJ BYŁA WIDOCZNA. JEDZIEMY A TU NAGLE ŻYRAFY ORAZ  ZEBRY. STOJĄ PRZY DRODZE I JEDZĄ ŚNIADANKO. SUPER.

WJAZD DO PARKU US $  60 OD OSOBY.
JESZCZE RAZ UBOLEWAM NAD NIEFORTUNNĄ WYMIANĄ PIENIĘDZY.
PODJEŻDŻAMY DO BRAMY. STAJEMY TAK JAK WSZYSCY W KOLEJCE. ŻADNYCH UDOGODNIEŃ Z PRZEDPŁATY ZA BILETY NIE WIDAĆ.

WIDAĆ ZA TO MASAJKI TRZYMAJĄCE W RĘKACH BIŻUTERIĘ WŁASNEGO WYROBU NA SPRZEDAŻ.
DO KOGO PODCHODZĄ?
OCZYWIŚCIE DO MAPNIKA, KTÓRY DŻENTELMEŃSKO OGLĄDA WSZYSTKO CO MU DAJĄ. BA, NAWET USIŁUJE PRZYMIERZAĆ. TEN FACET JEST JAK MIÓD – DO WSZYSTKO CO ŻYJE LGNIE. PYTA NAS O KURS DOLARA W STOSUNKU DO SZYLINGA KENIJSKIEGO. Z PRZELICZENIA JAKIE MU ZROBIŁ PIETRUSZKA WYNIKA, ŻE BIŻUTERIA KOSZTUJE PO PARĘ DOLARÓW.
ABY MU POMÓC ZGODZIŁAM NA KUPNO JEDNEJ Z TRZECH SZTUK DELIKATNEGO NASZYJNIKA. NIBY W HURCIE JESZCZE TANIEJ.

W KOŃCU PRZYSZEDŁ JOSPHAT I ZGARNĄŁ NAS DO SAMOCHODU.
ZACZĘLIŚMY OGLĄDAĆ ZAKUPY ORAZ PRZELICZAĆ I NAGLE OKAZAŁO SIĘ ŻE PIETRUSZKA POMYLIŁ ZERA – ZAPŁACILIŚMY JAK ZA BIŻUTERIĘ OD CARTIERA.
MY COŚ TU MAMY Z TĄ WYMIANĄ.

PO PRZEKROCZENIU BRAMY PARKU, PIERWSZE CO SIĘ RZUCA W OCZY TO PIĘKNE ZIELONE TERENY. KRZEWY – MNIEJSZE LUB WIĘKSZE, DRZEWA.
W PEWNYM MOMENCIE WSZYSCY WZDYCHAMY Z ZACHWYTU NAD STADEM SŁONI.
AMBOSELI TO NAJBARDZIEJ PARK SŁONI.

JOSPHAT STAJE I POKAZUJE NAM MAŁE ZWIERZĄTKO W TRAWIE WIELKOŚCI NASZEGO KOTA. POWTARZA KILKA RAZY NAZWĘ SAFOCAT. CZYLI JEDNAK JAKAŚ FORMA KOTA. TROCHĘ PŁOCHLIWY ALE FAJNY.

PIERWSZE  ZETKNIĘCIU ZE ZWIERZĘTAMI, TERENEM PARKU, PRZYRODĄ JEST OSZAŁAMIAJĄCE. NIE WIADOMO NA CO PATRZEĆ.

JEŹDZIMY CAŁY DZIEŃ.

SŁONIE SĄ W OKRESIE GODOWYM. CO JAKIŚ CZAS PRZYSTOJNY SAMIEC ROZPOCZYNA ZALOTY.
PASĄ SIĘ BAWOŁY, PRZEBIEGA ZEBRA.
ALE NOSOROŻCA NIE WIDAĆ.
ZA TO POJAWIA SIĘ KOLEJNE ZWIERZĘ Z RODZINY KOTÓW. MAŁA MORDKA, USZY JAK TALERZE, SZCZUPŁA SYLWETKA. FUTERKO W PIĘKNE CĘTKI, JAK U OCELOTA. TO SERWAL SAWANNOWY. BARDZO ŁADNY, CZUJNIE PATRZY NA LEWO, NA PRAWO. NIGDY TAKIEGO NIE WIDZIELIŚMY.

W POŁUDNIE CHRONIMY SIĘ NA WZGÓRZU – OBSERVATION HILL.
ZADASZONA DUŻA ALTANA SKĄD ROZPOŚCIERA SIĘ WIDOK NA PARK. W ODDALI WIDAĆ ZARYS KILIMANDŻARO. DALEJ JEST ZAMGLONE. POSIEDZIELIŚMY, ODPOCZĘLIŚMY TROCHĘ, NAWILŻYLIŚMY WODĄ ORGANIZM. TEMPERATURA TUTAJ MOŻE DAWAĆ SIĘ WE ZNAKI.

.

AMBOSELI – NA SZCZYCIE „OBSERVATION HILL”

.

PO OKOŁO GODZINIE JEDZIEMY DALEJ.
ZNOWU MIJAMY STADA SŁONI. PASĄ SIĘ ZEBRY, ŻYRAFY. JOSPAT WSKAZUJE NAM RÓŻNE PTAKI, WYMIENIA ICH NAZWY. NIESTETY ORNITOLOGIA NIE JEST NASZĄ MOCNĄ STRONĄ.
SPĘDZAMY CZAS W PARKU PRAWIE DO 17-tej.
DZIEŃ TAK SZYBKO ZLECIAŁ.

PO POWROCIE SIADAMY PRZY JEDNYM ZE STOŁÓW ZNAJDUJĄCYCH SIĘ NA ZEWNĄTRZ KUCHNIO-JADALNI. CHŁOPAKI ZAPRASZAJĄ JOSPHATA NA PIWO. DZIELIMY SIĘ WRAŻENIAMI. OMAWIAMY JUTRZEJSZĄ JAZDĘ DO MASAI MARA.
KIEROWCA ZWRACA NAM UWAGĘ, NA KONIECZNOŚĆ DANIA MU NAPIWKU. TROCHĘ TO NIE FAJNE, ALE CO KRAJ TO OBYCZAJ.

POJAWIAJĄ SIĘ NOWI TURYŚCI. SĄDZĄC PO ILOŚCI LUDZI WIDZIANYCH JUŻ NA ŚNIADANIU, GUESTHOUSE NIE CIERPI NA BRAK KLIENTÓW.

KOLACJA – KOSZT US$ 10 – ZNACZNIE LEPSZA NIŻ WCZORAJSZA. MIĘSO, RYŻ, WARZYWA. NO ALE TEŻ ZNACZNIE WCZEŚNIEJ JĄ JEMY.
I TAK UWAŻAM, ŻE BYŁO W PORZĄDKU ZE STRONY OBSŁUGI ZOSTAWIENIE NAM CZEGOŚ DO JEDZENIA TAK PÓŹNO WCZORAJ. W OGÓLE DO OBSŁUGI TUTAJ NIE MAMY ZASTRZEŻEŃ. GRZECZNI, UPRZEJMI, STARAJĄ SIĘ BYĆ POMOCNI. POMAGAJĄ W ŁADOWANIU TELEFONÓW, BATERII. WYMIENIAJĄ LATARKI.

WE4 KENYA GUESTHOUSE REKLAMUJE SIĘ JAKO PIĘKNIE POŁOŻONY W ŚRODKU DZIKIEJ PRZYRODY, BLISKO PARKU, OFERUJĄCY SZEREG UDOGODNIEŃ. NIE WIEM NA CZYM POLEGAJĄ TE UDOGODNIENIA ALE CENA 58,18 $ ZA NOCLEG ZE ŚNIADANIEM JEST WYGÓROWANA I TO BARDZO W STOSUNKU DO POZIOMU SANITARIATÓW.

POWIEDZIANO NAM, ŻE GUESTHOUSE MA W PLANIE ZMIANĘ. KIEDY UZBIERA PIENIĄDZE ŁAZIENKI BĘDĄ INNE.
ALE KIEDY TO BĘDZIE ?

.

>     ZOBACZ FOTY     <

.

.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz