DZIEŃ ZACZĘLIŚMY OD ŚNIADANIA. NIE BYŁOBY MOŻE W TYM NIC DZIWNEGO GDYBY NIE TO, ŻE CHYBA PO RAZ PIERWSZY JEDLIŚMY BEZ WIELOMINUTOWEGO OCZEKIWANIA. ŚNIADANIE PODAWAŁA NAM STARSZA, SERDECZNIE UŚMIECHAJĄCA SIĘ ETIOPKA.
KASZLAŁAM JAKOŚ WYJĄTKOWO TEGO RANKA. POKŁOSIE DOLINY OMO. ETIOPKA POSTAWIŁA PRZEDE MNĄ HERBATĘ, NA MIGI POKAZUJĄC ŻE TO NA MÓJ KASZEL. HERBATA BYŁA Z IMBIREM. BARDZO DOBRA. PIETRUSZKA TEŻ OCZYWIŚCIE CHCIAŁ TAKĄ.
KIEDY SKOŃCZYLIŚMY ŚNIADANIE POJAWIŁ SIĘ TESTI. NASZ NOWY PRZEWODNIK. WYSOKI BRUNET. MIŁY BEZPOŚREDNI UŚMIECHNIĘTY. CHYBA W TYM MIEŚCIE WSZYSCY JACYŚ INNI.
DOBILIŚMY TARGU NA OPROWADZENIE PO STARYM MIEŚCIE I WIECZORNĄ JAZDĘ DO KARMICIELA HIEN. KWOTA 700 BIRRÓW OD OSOBY Z TRANSPORTEM. TROCHĘ DUŻO. Z JEDNEGO Z BLOGÓW WIEDZIAŁAM, ŻE TAKA JEST CENA. WIĘC TYLKO TROCHĘ SIĘ TARGOWALIŚMY, DLA ZASADY. USTALILIŚMY TEŻ, ŻE JEŻELI BĘDZIE NAM SIĘ PODOBAŁO, ZROBIMY KOLEJNĄ WYCIECZKĘ JUTRO.
DOJECHALIŚMY DO CENTRUM, POD STARE MURY. TESTI POPROWADZIŁ NAS DO ZABUDOWAŃ NAPRZECIWKO. CHCIAŁ NAM NAJPIERW POKAZAĆ WIDOK NA STARE MIASTO. WESZLIŚMY PO SCHODACH NA BALKON CIĄGNĄCY SIĘ WZDŁUŻ FASADY BUDYNKU. MIELIŚMY WIDOK NA RUCHLIWĄ ULICĘ, TARG I MURY W PEŁNYM SŁOŃCU. JAK W FILMIE. JEDNI SZLI, INNI COŚ KUPOWALI LUB SPRZEDAWALI. SAMOCHODY, MOTORYNKI KRZYŻOWAŁY SWOJE DROGI. ROJNO, GWARNO. ULICA TĘTNIŁA ŻYCIEM.
STARE HISTORYCZNE MIASTO NOSI NAZWĘ JUGOL CO ZNACZY MUR, TWIERDZA. JEST FAKTYCZNIE OTOCZONE MURAMI I NADAL ZAMIESZKAŁE. MURY OKALAJĄCE MIASTO ZOSTAŁY WYBUDOWANE PRZEZ EMIRA NUR IBN MUJAHID IBN ‘ALI IBN ‘ABDULLAH AL DHUHI SUHA W XVI WIEKU DLA OCHRONY PRZED MIGRUJĄCYMI NA PÓŁNOC LUDAMI OROMO. ICH DŁUGOŚĆ WYNOSI 3342 METRY, A ZAGRODZONY TEREN MA POWIERZCHNIĘ 1,6 km2. MURY W NIEKTÓRYCH MIEJSCACH SĄ WYSOKIE NA PONAD 4 METRY. W ICH CIĄGU ZNAJDUJE SIĘ 6 BRAM. WEDŁUG TRADYCJI GŁOSZONEJ PRZEZ HARERCZYKÓW SYMBOLIZUJĄ ONE PIĘĆ FILARÓW WIARY MUZUŁMAŃSKIEJ. ICH ROZMIESZCZENIE MA PRZEDSTAWIAĆ POZYCJĘ MODLĄCEGO SIĘ MUZUŁMANINA. DWIE POŁUDNIOWE BRAMY TO STOPY, SKRAJNE (ZACHÓD I WSCHÓD) TO DŁONIE, PÓŁNOCNA TO GŁOWA SKIEROWANA W STRONĘ MEKKI. KAŻDA BRAMA MA SWOJĄ NAZWĘ. NAZWY SĄ W JĘZYKACH HARERU, ARABSKIM, OROMO, SOMALI, AMHARSKIM. W KOLEJNOŚCI SĄ TO: HARAR, SHOA, BUDA, SANGA, ERER, FALLANA.
WEWNĄTRZ MURÓW ZNAJDUJE SIĘ GĄSZCZ WĄZIUTKICH ULICZEK ZABUDOWANYCH NAJRÓŻNIEJSZYMI OBIEKTAMI. MOŻNA PODZIWIAĆ DOMY W STYLU ARABSKIM. MAJĄ PODWÓRKA ODGRODZONE OD ULICY. Z KOLEI, DOMOSTWA W STYLU KOLONIALNYM SĄ PROSTOKĄTNE Z WERANDAMI. NIEKTÓRE BUDYNKI TO POŁĄCZENIE CZY POMIESZANIE STYLÓW. JEST KOŚCIÓŁ ORTODOKSYJNY, BAZYLIKA RZYMSKOKATOLICKA ALE PRZEDE WSZYSTKIM MECZETY. MA ICH BYĆ OD 80 DO 120. POD TĘ LICZBĘ PODCIĄGA SIĘ MIEJSCA MODLITWY PRZY DOMACH, NIE ZAWSZE WIDOCZNE Z ULICY.
GDYBY NIE TESTI ZGINĘLIBYŚMY W TEJ PLĄTANINIE ULICZEK, NICZEGO NIE OBEJRZAWSZY. A TAK WIDZIELIŚMY MECZET AL-JAMI, GROBOWIEC EMIRA NURA Z XVI WIEKU, PAŁAC RAS MEKONNENA W KTÓRYM MIAŁ PRZEBYWAĆ JAKO DZIECKO RAS TAFARI, PÓŹNIEJSZY CESARZ HAJLE SELLASJE. TO JEDNAK NIEPRAWDA, BO W ISTOCIE OBIEKT ZBUDOWANO DLA ZUPEŁNIE KOGOŚ INNEGO I CESARZ NIGDY W NIM NIE MIESZKAŁ. WYCHOWYWAŁ SIĘ W DOMU W POBLIŻU KOŚCIOŁA HARAR MIKAEL.
PODOBNIE BYŁO Z DOMEM POETY ARTURA RIMBAUD W KTÓRYM OBECNIE JEST JEGO MUZEUM. POETA PRZYBYŁ DO HARERU W 1880 – 1884 ROKU Z ADENU. ZAJMOWAŁ SIĘ HANDLEM. PO NIEPOWODZENIACH W INTERESACH WYPROWADZIŁ SIĘ PONOWNIE DO ADENU. ZMARŁ W 1891 r. DOM ZAŚ POWSTAŁ NAJPRAWDOPODOBNIEJ W 1908. BRAK JEST DOWODU NA TO ABY FAKTYCZNIE MIESZKAŁ Z NIM RIMBAUD. NIE ZMIENIA TO FAKTU, ŻE DWUKONDYGNACYJNY BUDYNEK W ORIENTALNYM STYLU UWAŻANY JEST ZA MIEJSCE JEGO ZAMIESZKANIA W OKRESIE POBYTU W MIEŚCIE. DOM MA PIĘKNIE MALOWANY SUFIT. W EKSPOZYCJI TRUDNO DOSZUKAĆ SIĘ JAKIŚ SZCZEGÓLNYCH ARTEFAKTÓW. SĄ NATOMIAST SETKI ZDJĘĆ I TO ONE WIODĄ PRYM W WYSTAWIE. PRZEDSTAWIAJĄ ÓWCZESNE ŻYCIE; POETĘ W OTOCZENIU PRZYJACIÓŁ, ZNAJOMYCH, OSÓB Z KTÓRYMI PROWADZIŁ INTERESY. POKAZUJĄ RÓŻNE MIEJSCA W KTÓRYCH RIMBAUD BYWAŁ. ILUSTRUJĄ EPOKĘ, STROJE JAKIE SIĘ NOSIŁO, ARCHITEKTURĘ, KRAJOBRAZ.
JEDNA Z ULICZEK TO ULICZKA KRAWCÓW. W DŁUGIM CIĄGU STOJĄ MASZYNY DO SZYCIA. PRZY NICH SIEDZĄ KRAWCY. NIE KRAWCOWE. WOKÓŁ MASZYN KLIENTKI Z MATERIAŁAMI W RĘKACH POGRĄŻONE W ROZMOWACH NA TEMAT FASONU SUKNI. NAWET W INDIACH, GDZIE WIELE RZECZY SIĘ DZIEJE NA ULICY, NIE WIDZIAŁAM NARAZ TAKIEJ ILOŚCI MISTRZÓW IGŁY ZE SWOIMI WARSZTATAMI.
SNULIŚMY SIĘ KRĘTYMI ULICZKAMI JUGOLU RAZ W PRAWO, RAZ W LEWO. NIESTETY PIETRUSZKA NIE CZUŁ SIĘ NAJLEPIEJ. JAKIŚ WIRUS ATAKOWAŁ MU ŻOŁĄDEK, ALE ON SIĘ NIE PODDAWAŁ I DZIELNIE SZEDŁ. TESTI ZWRACAŁ NAM UWAGĘ NA CIEKAWE SZCZEGÓŁY ARCHITEKTONICZNE. UDZIELAŁ WYJAŚNIEŃ. WSTĄPILIŚMY DO KOŚCIOŁA, PRZESZLIŚMY PRZEZ GŁÓWNY PLAC FERES MERGALA. PRZEWODNIK POKAZAŁ NAM TAKŻE JEDEN Z DOMÓW MIESZKALNYCH OD ŚRODKA. ZA JEDNOLITYM POBIELONYM MUREM ŁADNE PATIO, A WOKÓŁ NIEGO PARTEROWE BUDYNKI W KTÓRYCH ZAMIESZKIWAŁA RODZINA WŁAŚCICIELI. ZOBACZYLIŚMY WSZYSTKO CO NAKAZUJĄ PRZEWODNIKI.
ZABYTKI ZABYTKAMI ALE I TAK NAJWIEKSZA FRAJDA BYŁA NA PLACU GDZIE MAJĄ SKLEPY RZEŹNICY. W TYM UPALE JATKI NIE SĄ MIEJSCEM NAJBARDZIEJ ESTETYCZNYCH I WĘCHOWYCH DOZNAŃ. NA TYM PLACU BYLI JEDNAK AMATORZY MIĘSA. SOKOŁY. ZABAWA POLEGAŁA NA TYM, ŻE STAWAŁO SIĘ NA ŚRODKU PLACU TRZYMAJĄC KAWAŁEK MIĘSKA NA OTWARTEJ DŁONI LUB NA GŁOWIE. SOKÓŁ PODLATYWAŁ I HAPS. WSZYSTKO ODBYWAŁO SIĘ BARDZO SZYBKO ZE STRONY SOKOŁA. PIETRUSZKA Z MAPNIKIEM DALI KILKUMINUTOWY POKAZ KARMIĄC TE STALE GŁODNE PTAKI. ZUPEŁNIE JAKBYM BYŁA W CYRKU.
POPOŁUDNIEM DOTARLIŚMY Z POWROTEM DO HOTELU. Z MAPNIKIEM ODSAPNĘLIŚMY PARĘ CHWIL A PIETRUSZKA SIĘ POŁOŻYŁ. MUSIAŁ SZYBKO CHOROWAĆ I WYZDROWIEĆ BO WIECZOREM JECHALIŚMY DO HIEN.
A MY WYSZLIŚMY NA POPOŁUDNIOWY SPACER. TRAFILIŚMY NA TARGOWISKO ZNAJDUJĄCE SIĘ NIEDALEKO HOTELU. KRAMY Z TYSIĄCEM RZECZY. FALUJĄCY TŁUM OD JEDNEGO DO DRUGIEGO STOISKA Z TOWAREM. SZEROKA ULICA, KTÓRĄ PODĄŻAJĄ CI KTÓRZY JUŻ COŚ KUPILI. CI CO CHCĄ TO ZROBIĆ, ALE TAKŻE CI, KTÓRZY NA WÓZKACH DOWOŻĄ TOWAR. A DO TEGO JESZCZE TRĄBIĄCE AUTOBUSY, SKUTERY USIŁUJĄ PRZEJECHAĆ MIĘDZY TYM WSZYSTKIM.
W ETIOPII NA TARGACH SPRZEDAJE SIĘ OWOCE, WARZYWA, MĄKI, KASZE, UBRANIA, GARNKI, ZABAWKI, TALERZE. TYSIĄCE RZECZY. CO TYLKO SIĘ DA. NAWET W MIASTACH TAKICH DUŻYCH JAK HARER NIE WIDAĆ SKLEPÓW CZY CENTRÓW HANDLOWYCH W NASZYM ROZUMIENIU. JEŻELI TRAFIA SIĘ JAKIŚ SKLEPIK PRZY ULICY TO HANDLUJE NAPOJAMI, SŁODYCZAMI, TOWARAMI TZW ZACHODNIMI LUB ALKOHOLEM. WSZYSTKO INNE KUPUJE SIĘ NA LOKALNYCH TARGOWISKACH.
WRÓCILIŚMY DO HOTELU I SIEDLIŚMY W RESTAURACJI. KARMIENIE HIEN ODBYWA SIĘ WIECZOREM. OKOŁO 20-tej. CHCIELIŚMY PRZED TYM COŚ ZJEŚĆ. ZAMÓWILIŚMY MAKARON. JA W RAMACH DOŚWIADCZEŃ KULINARNYCH, A MAPNIK BO WCZORAJ JADŁ MAKARON I MU SMAKOWAŁ. PODSZEDŁ DO NAS WŁAŚCICIEL POGADAŁ CHWILE, POSTAWIŁ MAPNIKOWI PIWO. BARDZO MIŁY.
PRZYGLĄDAŁAM SIĘ OŚWIETLONEJ BOŻONARODZENIOWEJ CHOINCE STOJĄCEJ W ROGU SALI. CHOINKA W ŚWIĘTYM PRZYCZÓŁKU MUZUŁMANÓW. TO BYŁO EKSTRAWAGANCKIE MIMO, ŻE MIASTO TEŻ ZAMIESZKUJĄ CHRZEŚCIJANIE.
MIAŁAM TEŻ WRAŻENIE, ŻE KTOKOLWIEK ZAJMOWAŁ SIĘ WYSTROJEM WNĘTRZA W TYM HOTELU MIAŁ LEKKI OBŁĘD NA PUNKCIE KOLORU LILIOWEGO. UZALEŻNIENIE OD WSZYSTKICH ODCIENI KOLORU LILA WIDAĆ WSZĘDZIE. W POKOJACH NARZUTY NA ŁÓŻKO, ZASŁONY, SZTUKATERIE SĄ NIE W “SMĘTNYM KOLORZE BLUE” ALE FIOŁKA PRZECHODZĄCEGO DO ŚLIWKI.
RESTAURACJA NIE ODBIEGAŁA OD REGUŁY. TO, ŻE BYŁA CHOINKA, NIE PRZESZKADZAŁO FILOLETOWEJ WIZJI WNĘTRZA. PRAWIE POŁOWA LUTEGO, KARNAWAŁ SIĘ SKOŃCZYŁ, POST ZA PASEM, A CHOINKA TKWI NIEWZRUSZONA W FIOŁKOWEJ POŚWIACIE. NO MOŻE TROCHĘ SIĘ GRYZIE Z RESZTĄ, ALE CO TAM. CIEKAWA BYŁAM TYLKO, KIEDY TĘ CHOINKĘ U NICH SIĘ ROZBIERA.
CZEKAMY NA TEN MAKARON GODZINĘ I NIC. DWA RAZY PONAGLAMY USIŁUJĄC WYTŁUMACZYĆ, ŻE MY DO HIEN I NASZ CZAS JEST OGRANICZONY. W KOŃCU PO PÓŁTOREJ GODZINIE CZEKANIA WSZYSTKO POJAWIŁO SIĘ RÓWNOCZEŚNIE. TESTI W DRZWIACH RESTAURACJI, JEDZENIE Z KUCHNI A TAKŻE WYZDROWIAŁY PIETRUSZKA. WSTALIŚMY WIĘC OD STOŁU NICZEGO NIE TKNĄWSZY. OBSŁUGA BYŁA LEKKO SKONSTERNOWANA.
WSIEDLIŚMY DO SAMOCHODU ABY PODJECHAĆ NA OBRZEŻE MIASTA GDZIE ODBYWA SIĘ KARMIENIE. W TRAKCIE JAZDY ZADZWONIŁ DO TESTIEGO WŁAŚCICIEL HOTELU Z PRZEPROSINAMI. PRZEJĄŁ SIĘ TYM CO SIĘ STAŁO.
.
.
NIE WNIKAM OD KIEDY DATUJE SIĘ TRADYCJA KARMIENIA HIEN W HARARZE. CZY OD XIX, CZY XX WIEKU ANI SKĄD WZIĄŁ SIĘ TEN ZWYCZAJ. O ILEŻ PROŚCIEJ I PIĘKNIEJ JEST PRZYJĄĆ, ŻE TUTAJ CZŁOWIEKA I ZWIERZĘ ŁĄCZY UMOWA NA CAŁE ŻYCIE. WIELE STULECI TEMU WIELKI GŁÓD ZMUSIŁ DZIKIE HIENY DO ATAKOWANIA LUDZI I ICH ZWIERZĘTA DOMOWE. ABY TEMU ZAPOBIEC LUDZIE PRZYGOTOWYWALI DLA HIEN OWSIANKĘ Z DUŻĄ ILOŚCIĄ MASŁA. HIENY TO ZAAKCEPTOWAŁY. PO USTĄPIENIU GŁODU W ŚWIĘTO ASZURA ZOSTAŁO ZAWARTE PRZYMIERZE MIĘDZY CZŁOWIEKIEM A ZWIERZĘCIEM, ODNAWIANE CO ROKU. CZŁOWIEK KARMI HIENY A ONE NIE ATAKUJĄ LUDZI. OWSIANKA Z MASŁEM TO NIE TYLKO SYMBOL PRZYMIERZA. TO TAKŻE WRÓŻBA. JEŻELI HIENY NIE TKNĄ PRZYGOTOWANEJ OWSIANKI, REGION, BA NAWET CAŁY KRAJ CZEKA KLĘSKA. JEŻELI ZJEDZĄ POŁOWĘ LUB WIĘCEJ BĘDZIE URODZAJ W KOLEJNYCH MIESIĄCACH. WOBEC TAKIEGO UKŁADU WNIKANIE CZY W ETIOPII OBCHODZI SIĘ ŚWIĘTO ASZURY, KTO I OD KIEDY KARMI HIENY JEST NIE NA MIEJSCU.
PODJEŻDŻAMY NA RÓWNINĘ OTOCZONĄ GDZIENIEGDZIE KRZAKAMI. NA ŚRODKU SIEDZĄCA POSTAĆ KARMICIELA. PADA NA NIEGO ŚWIATŁO REFLEKTORÓW Z PARU OTACZAJĄCYCH GO KRĘGIEM SAMOCHODÓW. GDYBY NIE TO BYŁOBY ZUPEŁNIE CIEMNO. KARMICIEL ZACZYNA GWIZDAĆ, NAWOŁYWAĆ HIENY. ŻADNA NIE PRZYCHODZI. GWIZDY I NAWOŁYWANIA POWTARZAJĄ SIĘ. WYTĘŻAMY WZROK. MOŻE Z ZA JAKIEGOŚ KRZAKA WYJDZIE HIENA. WSTRZYMUJEMY ODDECH. JEST! NIE, TO TYLKO ZŁUDZENIE …
PRZYWOŁYWANIE HIEN TRWA NA TYLE DŁUGO, ŻE ZACZYNAM WĄTPIĆ CZY W OGÓLE PRZYJDĄ. TESTI USPOKAJA MNIE, ŻE NA PEWNO BĘDĄ. CZAS DŁUŻY SIĘ OKROPNIE. NAGLE POJAWIA SIĘ JAKIŚ KSZTAŁT. PORUSZA SIĘ W KIERUNKU KARMICIELA. TYM RAZEM TO ZWIERZĘ. ZA NIM ZBLIŻA SIĘ DRUGIE. PODCHODZĄ DO KARMICIELA. WSTRZYMUJEMY ODDECH. BIORĄ JEDZENIE. PRZEZ KILKA MINUT OBSERWUJEMY JAK KAWAŁKI MIĘSA ZNIKAJĄ W PYSKACH HIEN.
JEŚLI KTOŚ CHCE MOŻE USIĄŚĆ OBOK KARMICIELA. PIETRUSZKA ZAŁAPUJE SIĘ JAKO DRUGI. SIADA A HIENA OPIERA SIĘ O NIEGO I BIERZE JEDZENIE OD KARMICIELA. JA TEŻ CHCĘ ! MAM NA SOBIE KURTKĘ I PYTAM TESTIEGO CZY MOŻE ULEC ZNISZCZENIU. ZAPEWNIA, ŻE NIE. PIETRUSZKA WRACA I MÓWI: UWAŻAJ ONA JEST CIĘŻKA. PODCHODZĘ I SIADAM OBOK KARMICIELA. PATRZĘ W ZIEMIĘ BO ŚWIATŁO AUT OŚLEPIA. NAGLE CZUJĘ NA SOBIE ZWIERZĄ. CZUJĘ DOKŁADNIE JAK BRZUCHEM OPIERA SIĘ O MNIE. PRZYGINA MNIE LEKKO. FAKTYCZNIE JEST CIĘŻKA. CZUJĘ OPUSZKI JEJ ŁAP NA SWOICH RAMIONACH. WSZYSTKIE PAZURY MA SCHOWANE. JEST DELIKATNA. NIEPRAWDOPODOBNE UCZUCIE !
HIENA BIERZE JEDZENIE I PO PARU CHWILACH ODRYWA SIĘ ODE MNIE, STAJĄC NA ZIEMI. TO BYŁO JEDNO Z NAJBARDZIEJ FANTASTYCZNYCH DOZNAŃ W MOIM ŻYCIU.
WRACAMY PUSTYMI ULICAMI MIASTA DO HOTELU.
CIEKAWE CZY DZISIAJ HIENY PRZYJDĄ SZUKAĆ JEDZENIA W MIESCIE, CZY HARERCZYCY ZOSTAWIA IM COŚ NA KOLACJE. CHOCIAŻ OWSIANKA TO CHYBA NIE JEST TO CO HIENY LUBIĄ NAJBARDZIEJ. MOIM ZDANIEM, KARMIENIE HIEN JAK I KARMIENIE SOKOŁÓW TO JEDYNE W SWOIM RODZAJU WIDOWISKA. KAŻDEMU POLECAM. WARTO W NICH UCZESTNICZYĆ.
.
.
.