31.12.2019 – Z WIZYTĄ U RUBENSA. SYLWESTER W OPERZE

.
WYPAD DO ANTWERPII

 

DZIEŃ ZACZYNAMY OD PORANNEGO BIEGU NA STACJĘ KOLEJOWĄ.
POCIĄGI Z GARE DU MIDI DO ANTWERPII ODJEŻDŻAJĄ O 8:26 LUB 8:49 RANO. POWINNY MIEĆ ZNIŻKĘ, PRZYNAJMNIEJ TAK WYNIKA Z ROZKŁADU JAZDY. W ANTWERPII BĘDZIEMY ZA NIECAŁĄ GODZINĘ.

POZA PRZECHADZKĄ PO MIEŚCIE NASZYM CELEM JEST PAUL RUBENS. JEGO DOMU-MUZEUM; KOŚCIOŁY W KTÓRYCH ZNAJDUJĄ SIĘ OBRAZY ARTYST; KATEDRA Z TRYPTYKIEM.
MUZEUM OTWARTE JEST OD 10-tej. POCIĄGI WYJEŻDŻAJĄCE PRZED 9 RANO DAJĄ NAM SZANSĘ NA WEJŚCIE DO MUZEUM OKOŁO 10:00.

POWRÓT godz. 14:30. WSZYSTKO DOKŁADNIE ZAPLANOWANE, BO SPEKTAKL SYLWESTROWY W OPERZE ZACZYNA SIĘ O 18-tej.

DWORZEC KOLEJOWY W BRUKSELI DO MAŁYCH NIE NALEŻY. SĄ SKLEPY, BARY, MAŁE RESTAURACJE. MUSIELIŚMY SIĘ W TYM WSZYSTKIM POŁAPAĆ ABY ZNALEŹĆ KASY BILETOWE.

BILETY MOŻNA KUPIĆ W AUTOMACIE ALBO W KASACH OBSŁUGIWANYCH PRZEZ KASJERÓW, MIESZCZĄCYCH SIĘ W PRZESZKLONYCH POMIESZCZENIACH. WYBRALIŚMY TO DRUGIE ROZWIĄZANIE.
ABY DOSTAĆ SIĘ DO POMIESZCZENIA Z KASJERAMI TRZEBA POBRAĆ NUMEREK, CO ZROBILIŚMY. PO CHWILI WYWOŁANO NASZ NUMER.
KUPILIŚMY BILETY TAM I Z POWROTEM ZE ZNIŻKĄ, ŻE TAK POWIEM STARCZĄ. DOKŁADNA GODZINA POWROTU 14:35. Z ROZKŁADU JAZDY WYNIKA CENA BILETU, ORAZ CZY PRZYSŁUGUJE ZNIŻKA CZY NIE.

DWORZEC KOLEJOWY W ANTWERPII TO DZIEŁO SZTUKI.
POWSTAŁY W OKRESIE OD 1899 DO 1905 NI TO PAŁAC NI TO KATEDRA. HALA PERONOWA ZE SZKŁA I STALI MA DŁUGOŚĆ 185, SZEROKOŚĆ 66 METRÓW, WYSOKOŚĆ 44. WEJŚCIOWY HOL Z MARMUROWYMI SCHODAMI JAKICH NIE POWSTYDZIŁBY SIĘ ŻADEN PAŁAC. DO TEGO WSZYSTKIEGO KOPUŁA W RENESANSOWYM STYLU Z OŚMIOMA WIEŻAMI I KAMIENNA KLASYCZNA FASADA BUDYNKU GŁÓWNEGO. W ŚRODKU BALKONY, BALUSTRADY, KOLUMNY, KASY BILETOWE, RUCHOME SCHODY WIODĄCE NA RÓŻNE POZIOMY. WKŁAD W POWSTANIE TEGO DZIEŁA MIAŁ KRÓL LEOPOLD II, KTÓREGO INICJAŁY “L” ODWRÓCONE DO SIEBIE SĄ WIDOCZNE W KILKU MIEJSCACH.
W 2009 ROKU ZAKOŃCZYŁA SIĘ TRWAJĄCA KILKA LAT ROZBUDOWA I MODERNIZACJA DWORCA, UŁATWIAJĄCA PORUSZANIE SIĘ PO JEGO TERENIE, KTÓRA NA SZCZĘŚCIE, NIE NARUSZYŁA PIĘKNA BUDYNKU.

 

DOM RUBENSA

 

SZEROKĄ HANDLOWĄ ULICĄ DE KEYSERLEI OD DWORCA IDZIEMY DO MUZEUM. PO OBU JEJ STRONACH PIĘKNE KAMIENICE. NIE MA JESZCZE GODZINY 10-tej WIĘC SKLEPY, KAWIARNIE DOPIERO SIĘ OTWIERAJĄ.

RUBENS, JEDEN Z WIELKICH MALARZY BAROKU, GRUNTOWNIE WYKSZTAŁCONY W WIEKU 21 LAT OTRZYMAŁ TYTUŁ MISTRZA MALARSTWA CECHU BRACTWA Św. ŁUKASZA, CO DAŁO MU MOŻLIWOŚĆ PROWADZENIA WŁASNEJ PRACOWNI I SPRZEDAŻY OBRAZÓW. W OKRESIE OD 1600 DO 1608 PRZEBYWAŁ I TWORZYŁ W RZYMIE, MADRYCIE, MANUTI, NANCY.
PO POWROCIE OBJĄŁ STANOWISKO NADWORNEGO MALARZA ARCYKSIĘCIA ALBERTA I INFANTKI IZABELI, CO DAŁO MU OD RAZU LEPSZY START.
RUBENS BYŁ NIE TYLKO MALARZEM ALE DYPLOMATĄ, BIZNESMENEM, KOLEKCJONEREM. JEDNYM Z NIELICZNYCH ARTYSTÓW, KTÓRY ZA ŻYCIA CIESZYŁ SIĘ SŁAWĄ I DOBRYMI FINANSAMI.

W 1610 r. RUBENS KUPIŁ, POWIĘKSZYŁ I PRZEBUDOWAŁ POSIADŁOŚĆ, W KTÓREJ ZNAJDUJE SIĘ OBECNIE MUZEUM. CAŁOŚĆ DZIELI SIĘ NA DWIE CZĘŚCI. JEDNĄ STANOWI DOM, W KTÓRYM MIESZKAŁ Z RODZINĄ, DRUGĄ STUDIO GDZIE TWORZYŁ, PRZYJMOWAŁ GOŚCI.
JEST TAKŻE OGRÓD Z ZAPROJEKTOWANYM PRZEZ ARTYSTĘ PORTYKIEM MIĘDZY DZIEDZIŃCEM A OGRODEM. W OGRODZIE PAWILON, ŁUKI, RZEŹBY.
CAŁOŚĆ WYGLĄDA JAK PAŁAC.

POMIESZCZENIA UMEBLOWANE JAK ZA CZASÓW MISTRZA A NA ŚCIANACH ROZLICZE OBRAZY TWÓRCÓW EPOKI. TO KOLEKCJA DZIEŁ SZTUKI JAKĄ ZGROMADZIŁ RUBENS ORAZ JEGO WŁASNE PRACE. DZIEŁA MALARZY Z TEGO OKRESU SĄ ZNAKOMITE.
NAJBARDZIEJ PRZYCIĄGA UWAGĘ AUTOPORTRET MISTRZA, ORAZ ZMYSŁOWY PORTRET HELENY FOURMENT, JEGO DRUGIEJ, BARDZO MŁODEJ ŻONY.

MARTWE NATURY PRZEPLATAJĄ SIĘ Z PEJZAŻAMI, PORTRETAMI, SCENAMI RELIGIJNYMI, POSTACIAMI.
MUZEUM JEST WYSMAKOWANE, DZIEŁA SZTUKI PIĘKNIE PRZEDSTAWIONE. MOŻNA PRZENIEŚĆ SIĘ W CZASY RUBENSA. WYOBRAZIĆ SOBIE ŻYCIE W TYM PIĘKNYM DOMU. BOGATYCH MECENASÓW SKŁADAJĄCYCH ZAMÓWIENIA, MALARZY DYSKUTUJĄCYCH O SZTUCE, POZUJĄCĄ DO CORAZ TO NOWYCH PŁÓCIEN DZIEWCZĘCĄ PANIĄ DOMU, BAWIĄCE SIĘ DZIECI.
OGRÓD, W KTÓRYM – BYĆ MOŻE – POŚRÓD ZIELENI I KWIATÓW ODPOCZYWAŁA RODZINA.

JA MIAŁAM TYLKO JEDEN PROBLEM. MOMENTAMI BYŁO DLA MNIE ZA CIEMNO. ALE ROZUMIEM, ŻE TAKIE SĄ WYMOGI DLA ZACHOWANIA DZIEŁ SZTUKI W DOBREJ FORMIE.

 

DRUGIE ŚNIADANIE

 

PO WIZYCIE W DOMU RUBENSA WPADLIŚMY DO CAFÉ – BRASSERIE – THE BISTRO OBOK, POKRZEPIĆ SIĘ HERBATĄ I KAWĄ. DUŻE POMIESZCZENIE GDZIE SERWUJE SIĘ NAPOJE, SŁODYCZE.
WARTO TAM PÓJŚĆ DO TOALETY (SIC !). Wg. WSKAZÓWEK RUSZAMY DO GÓRY. PO POKONANIU JEDNEGO PIĘTRA, NIESPODZIANKA – SCHODKI PROWADZĄ WYŻEJ. ALE I NA KOLEJNYM POZIOMIE NIE OSIĄGNIĘCIE UPRAGNIONEGO CELU. TRZEBA ZNOWU WSPIĄĆ SIĘ WYŻEJ. POTEM WYCHODZI SIĘ NA KLATKĘ SCHODOWĄ I NIEZBYT SZEROKIMI SCHODAMI PNIE DALEJ DO GÓRY. KIEDY STRACISZ JUŻ NADZIEJĘ, ŻE JESTEŚ NA DOBREJ DRODZE, MUSISZ POKONAĆ JESZCZE JEDNO PIĘTRO I WRESZCIE WEJŚĆ DO ŁAZIENKI.
TAM TRZEBA KONIECZNIE WYJRZEĆ PRZEZ OKNO. TOALETA ZNAJDUJE SIĘ NA WYSOKOŚCI DACHÓW SĄSIEDNICH BUDYNKÓW.
WIDOK JEST ŚWIETNY, CHOCIAŻ DROGA DLA WYTRWAŁYCH.

 

KATEDRA

 

NASTĘPNA W PLANIE BYŁA KATEDRA NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY.
STOI NA NIEWIELKIM PLACU, CZYLI GŁÓWNYM RYNKU OTOCZONYM ZABYTKOWYMI KAMIENICAMI, PIĘKNYM RENESANSOWYM RATUSZEM Z LAT 1561-1565.

NA PLACU BOŻONARODZENIOWY WYSTRÓJ – W TYM OLBRZYMIA JEMIOŁA, POD KTÓRĄ TRZEBA STANĄĆ I OCZYWIŚCIE POCAŁOWAĆ SIĘ.
POŚRODKU TEGO STOI NIEWZRUSZENIE MITYCZNY SILVIUS BRABO TRZYMAJĄC TRIUMFALNIE RĘKĘ, SYMBOL ANTWERPII.
JAK GŁOSI LEGENDA, BARDZO ZŁY DRUON ANTIGOON GNĘBIŁ LUDNOŚĆ POBIERAJĄC OPŁATĘ ZA PRZEJŚCIE PRZEZ RZEKĘ. KTO NIE MIAŁ PIENIĘDZY TRACIŁ RĘKĘ. TRWAŁO TO DO CZASU, KIEDY POTWOROWI POWINĘŁA SIĘ NOGA, A WŁAŚCIWIE ŁAPA. ZOSTAŁ ZABITY PRZEZ DZIELNEGO ŻOŁNIERZA, A ANTWERPIA ZYSKAŁA SYMBOL – ODCIĘTĄ RĘKĘ.

ANTWERPSKA KATEDRA JEST NAJWIĘKSZYM KOŚCIOŁEM GOTYCKIM W KRAJU. LICZNE PRZEBUDOWY DODAŁY DO GOTYKU MIĘDZY INNYMI RENESANS, BAROK, ROKOKO. SZCZEGÓLNIE WIDAĆ TO W ZWIEŃCZENIACH BUDOWLI.

KOŚCIÓŁ MA 118 m DŁUGOŚCI; W NAJSZERSZYM MIEJSCU 53,5 m; 7 NAW; POWYŻEJ 100 KOLUMN I 100 OKIEN; 11 KAPLIC. CAŁKOWITA POWIERZCHNIA WYNOSI 8000 m2.
W KATEDRZE WIELE DZIEŁ, W TYM TRYPTYK RUBENSA, AMBONA, TRON ANIELSKI, WITRAŻE, TABERNAKULUM W POSTACI ARKI PRZYMIERZA, RZEŹBY. PRAWIE MUZEUM.
TRYPTYK SKŁADA SIĘ Z OBRAZÓW: PODNIESIENIE KRZYŻA, ZMARTWYCHWSTANIA JEZUSA, WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY. POWSTAWAŁ W LATACH 1606 -1614.
WIELKIE PŁÓTNA MALOWANE Z ROZMACHEM, DYNAMICZNE, PRZEJMUJĄCE. NIE DA SIĘ TRYPTYKU OD TAK SOBIE OBEJRZEĆ.
KAŻDY OBRAZ TRZEBA “SKONSUMOWAĆ”, ROZRÓŻNIĆ POSTACI, EMOCJE JAKIE WYRAŻAJĄ ICH TWARZE, GESTY.

Z INNYCH ARCYDZIEŁ PRZEPIĘKNA JEST MADONNA Z DZIECIĄTKIEM. BIAŁA ZWIEWNA FIGURA TRZYMAJĄCA DZIECKO. OJCIEC TEJ FIGURY ZWANY BYŁ I SŁUSZNIE TWÓRCĄ MADONN.
POZA TYM SZEREG INNYCH WSPANIAŁYCH MALOWIDEŁ, RZEŹB W BOCZNYCH OŁTARZACH, NAWACH. PIĘKNE WITRAŻE, MATKA BOSKA Z ANTWERPII, GROBOWCE, AMBONA.
OBESZŁAM WOLNO KATEDRĘ DWA RAZY I CAŁY CZAS MIAŁAM WRAŻENIE, ŻE NIE WSZYSTKO ZOBACZYŁAM. PEWNIE TAK BYŁO.
MOIM ZDANIEM ZOBACZYĆ KONIECZNIE TRZEBA, ALE WARTO MIEĆ PRZEWODNIK PO TYM OGROMIE PEŁNYM ARTYSTYCZNYCH KREACJI.

 

POWRÓT DO BRUKSELI

 

ZOSTAŁO NAM AKURAT TYLE CZASU ABY DOJŚĆ NA DWORZEC, EWENTUALNIE WSTĘPUJĄC PO DRODZE NA CHWILĘ DO KOŚCIOŁA Św. KAROLA BOROMEUSZA, GDZIE RUBENS ODEGRAŁ NAJWIĘKSZĄ ROLĘ JAKO MALARZ, DEKORATOR, ARCHITEKT. NIESTETY KOŚCIÓŁ BYŁ ZAMKNIĘTY.
OBEJRZELIŚMY TYLKO FASADĘ Z HERBEM JEZUITÓW I POSTACIAMI EWANGELISTÓW. HERB OTACZA RZEŹBA ANIOŁÓW DZIEŁA RUBENSA.
EWANGELISTÓW ROZPOZNAĆ MOŻNA PO SYMBOLACH. Z PRAWEJ STRONY ŁUKASZ, KTÓREGO SYMBOLEM JEST WÓŁ, W PRAWYM DOLNYM ROGU MAREK Z LWEM. PO PRZECIWNEJ STRONIE, U GÓRY, PATRZĄCY W STRONĘ NIEBA JAN Z ORŁEM, PONIŻEJ MATEUSZ Z ANIOŁEM. NIŻEJ DWIE RZEŹBY APOSTOŁÓW, ŚWIĘTYCH – PIOTRA I PAWŁA.

NA DWORCU PRZYKRA NIESPODZIANKA. JAKIŚ PROBLEM Z ZERWANĄ TRAKCJĄ. POCIĄGI KURSUJĄ TYLKO JEDNYM TOREM. NASZ O 14:35 NIE JEDZIE. MUSIMY MIEĆ BILETY NA INNY POCIĄG. KASJER INFORMUJE, KTÓRY POCIĄG POJEDZIE NA PEWNO. DOPŁACAMY RÓŻNICĘ DO UPRZEDNIO KUPIONYCH BILETÓW I CZEKAMY. PO PÓŁGODZINIE OGŁASZAJĄ, ŻE POCIAG WJEŻDŻA NA STACJĘ.

IDZIEMY NA PERON. DOJŚCIE UŚWIADAMIA JAK WIELKI JEST TEN DWORZEC. SCHODAMI, SCHODAMI I RUCHOMYMI CHODNIKAMI DOCIERAMY NA ODLEGŁE MIEJSCE. WSIADAMY DO POCIĄGU. JEDZIEMY Z BICIEM SERCA. CZY ABY NIE STANIEMY GDZIEŚ PO DRODZE? NA SZCZĘŚCIE NIE.

NA DWORCU W BRUKSELI ROZDZIELAMY SIĘ. PIETRUSZKA, NA OCHOTNIKA, PĘDZI DO SKLEPU W KTÓRYM BYLIŚMY WCZORAJ. ZARAZ GO ZAMKNĄ, A TRZEBA UZUPEŁNIĆ NADWYRĘŻONE ZAPASY JEDZENIOWE. JUTRO NOWY ROK I WSZYSTKO BĘDZIE ZAMKNIĘTE.

 

W LE MONNAIE

 

O 18-tej ZACZYNA SIĘ SPEKTAKL OPEROWY, MUSIMY ZDĄŻYĆ.
W DUŻYM TEMPIE TRWAJĄ PRZYGOTOWYWANIA DO WIECZORU. ŻELAZKO, SUSZARKA, TUSZE DO RZĘS, RÓŻ, WIECZOROWE STROJE I O 17:30 WYCHODZIMY Z DOMU.

DO OPERY MOŻEMY DOJECHAĆ TRAMWAJEM LUB METREM. STAJEMY NA PRZYSTANKU TRAMWAJOWYM, BO TEN ŚRODEK TRANSPORTU WYDAJE SIĘ LEPSZY. PO 5 MINUTACH, KIEDY NIC NIE PRZYJEŻDŻA PIETRUSZKA MÓWI: CHODŹCIE NA DÓŁ DO METRA.
NIE BARDZO MAMY NA TO OCHOTĘ, BO CHYBA BĘDZIEMY MUSIELI SIĘ PRZESIADAĆ W METRZE Z JEDNEJ LINII DO DRUGIEJ.
NIE PRZEJEŻDŻA TEŻ ŻADNA TAKSÓWKA.

CZAS NAS GONI WIĘC, NIE BEZ OPORÓW DECYDUJEMY SIĘ NA METRO. JESTEŚMY NA STACJI GARE MIDI. NIE ZNAMY STRUKTURY TEGO METRA. GDZIE SĄ BILETY, KTÓRE WEJŚCIE JEST PRAWIDŁOWE.
BIEGNIEMY ZA PIETRUSZKĄ KTÓRY Z TELEFONEM W RĘKU PĘDZI OD AUTOMATU DO AUTOMATU I OD WEJŚCIA DO WEJŚCIA.
NIC NAM NIE TŁUMACZY, ZMUSZA DO BIEGU ZA NIM. W KOŃCU WCHODZIMY NA PERON I WSIADAMY DO JAKIEGOŚ POCIĄGU.
MAMY DOSYĆ.
PATRZĘ NA ROZKŁAD STACJI NAD DRZWIAMI WYJŚCIOWYMI I ZE ZDZIWIENIEM STWIERDZAM, ŻE MAMY DO POKONANIA TRZY PRZYSTANKI. WYSIADAMY NA CZWARTYM KTÓRYM JEST OPERA. NAZYWA SIĘ DE BROUCKERE.
LINIE nr 3 I 4 TO NOWOCZESNE TRMWAJE JEŻDĄŻCE TEŻ POD ZIEMIĄ, A NIE LINIA METRA (5) JAK MYŚLAŁAM. COŚ TO JA CHYBA POKRĘCIŁAM. NAZWY STACJI I NUMERY METRA POMYLIŁAM Z TRAMWAJOWYMI.
MAMY SZANSĘ ZDĄŻYĆ.

WYJŚCIE Z METRA-TRAMWAJU NA PRZYSTANKU BEURS JEST PROSTE. PĘDZIMY ZGODNIE Z OZNACZENIAMI W KIERUNKU OPERY. OSTATNIE SCHODY Z PODZIEMI I STAJEMY PRZED OPERĄ. WPADLIŚMY DO GMACHU W CHWILI GDY ZABRZMIAŁ OSTATNI DZWONEK. W SZATNI NIE BYŁO JUŻ NIKOGO.

DO NASZYCH MIEJSC DOTARLIŚMY W OSTATNIEJ MOMENCIE. MIELIŚMY CZTEROOSOBOWĄ LOŻĘ. DWA MIEJSCA Z PRZODU, DWA Z TYŁU. TE Z PRZODU PO € 85, Z TYŁU PO 34. DZIAŁALIŚMY PRZY KUPNIE BILETÓW Z CHŁODNĄ KALKULACJĄ. PODZIELILIŚMY MIĘDZY SOBĄ KOSZT CAŁEJ LOŻY, CO DAŁO ZUPEŁNIE PRZYZWOITĄ CENĘ BILETU OD OSOBY.

CO ZA ULGA. CHWAŁA PIETRUSZCE, ŻE NIEUGIĘCIE, BEZWZGLĘDNIE ZMUSIŁ NAS DO PÓJŚCIA ZA NIM. INACZEJ PRZESIEDZIELIŚMY PIERWSZY AKT NA SCHODACH ZAMKNIĘTEJ OPERY CZEKAJĄC AŻ OTWORZĄ DRZWI PODCZAS PRZERWY.

OPOWIEŚCI HOFFMANNA” ZROBIONE PRZEZ WARLIKOWSKIEGO DLA MNIE BYŁY DOWODEM NA TO, JAKA POTRAFI BYĆ WYOBRAŹNIA ARTYSTY.
J. OFFENBACH ZNANY AUTOR LICZNYCH OPERETEK CHCIAŁ ZAISTNIEĆ NA POWAŻNIEJSZEJ NIWIE. SWOJĄ JEDYNĄ OPERĘ PISAŁ DO KOŃCA ŻYCIA I NIESTETY ZMARŁ PRZED UKOŃCZENIEM MUZYKI. TWÓRCAMI LIBRETTA OPARTEGO NA OPOWIADANIACH E.T.A. HOFFMANNA SĄ JULES BARBIE I MICHEL CARRÉ.

E.T.A. HOFFMANN BYŁ SZALENIE CIEKAWĄ POSTACIĄ. Z POCHODZENIA NIEMIEC MAJĄCY RÓWNIEŻ POLSKIE KOLIGACJE. URODZONY W KRÓLEWCU. Z WYKSZTAŁCENIA PRAWNIK. PRACOWAŁ W POZNANIU, PŁOCKU, WARSZAWIE. USIŁOWAŁ GODZIĆ PRACĘ URZĘDNIKA PAŃSTWOWEGO Z PASJAMI ARTYSTYCZNYMI. BYŁ POETĄ, PISARZEM, MUZYKIEM, KOMPOZYTOREM, MALARZEM-KARYKATURZYSTĄ JAK I TWÓRCĄ BAJEK. W TYM SŁYNNEGO “DZIADKA DO ORZECHÓW”, DO KTÓREGO CZAJKOWSKI NAPISAŁ MUZYKĘ.
TRAKTOWANY JEST JAKO PREKURSOR GATUNKU GROZY, FANTASY, WZORZEC DLA EDGARA POE. POZA TYM, CO MA NIEBAGATELNE ZNACZENIE DLA MNIE I PIETRUSZKI – BYŁ WIELBICIELEM KOTÓW.
TO WŁAŚNIE JEGO OPOWIADANIE POSŁUŻYŁO ZA LIBRETTO DO OPERY.

ZAKOCHANY POETA HOFFMANN OPOWIADA DZIEJE SWOICH NIESZCZĘŚLIWYCH MIŁOŚCI. MIŁOŚĆ NA KOLEJNYCH ETAPACH ŻYCIA RÓŻNIE PRZEZ NIEGO POSTRZEGANA, NIE BYŁA SZCZĘŚLIWA. ZAWSZE JAKIEŚ FATUM STAWAŁO NA DRODZE DO JEJ SPEŁNIENIA. POETA NIE JEDNAKOWO POJMOWAŁ I PRZEŻYWAŁ SWOJE UCZUCIA W STOSUNKU DO KAŻDEJ Z DAM. MIMO TYCH ODMIENNOŚCI POSZCZEGÓLNE KOBIETY SĄ W ISTOCIE JEDNĄ OSOBĄ, NA KTÓREJ KONCENTRUJE SIĘ CAŁE SPEKTRUM MIŁOŚCI.
NIESTETY PRAWDZIWA MIŁOŚĆ JEST NIEOSIĄGALNA, PRZEZNACZENIEM ARTYSTY JEST MIŁOŚĆ DO SZTUKI.

CO Z TEGO ZROBIŁ WARLIKOWSKI.
PRZENIÓSŁ AKCJĘ W ŚWIAT HOLLYWOOD LAT 60-tych OPOWIADAJĄC FABUŁĘ OPERY PRZEZ PRYZMAT AMERYKAŃSKIEGO KINA SPRZED OKRESU ME TOO.
PRZEDSTAWIŁ GWIAZDY KINA, REŻYSERA, PRODUCENTA, STUDIO FILMOWE, WSZYSTKO CO SKŁADA SIĘ NA ŚWIAT FILMU.
W TYM KRĘGU POZOSTAJE POSZUKUJĄCY MIŁOŚCI I SENSU WŁASNEJ TWÓRCZOŚCI NADUŻYWAJĄCY ALKOHOLU PRODUCENT FILMOWY.
UDRĘKI, NIEPOKOJE, TRUDNOŚCI W NAWIĄZANIU RELACJI Z KOBIETAMI, POSZUKIWANIE MIŁOŚCI, PROBLEMY TWÓRCZE, UZALEŻNIENIA, KOŃCZĄ SIĘ FINAŁOWĄ SCENĄ ZDOBYCIA NAJWIĘKSZEJ FILMOWEJ NAGRODY – OSKARA – PRZEZ KOBIETĘ.
OSKAR PRZYZNANY ZOSTAJE AKTORCE BĘDĄCEJ PRZEDMIOTEM UCZUĆ FILMOWCA, KTÓREGO ZNIEWOLENIE OD ALKOHOLU, CZYNI NIEZDOLNYM NIE TYLKO DO UCZESTNICTWA W CEREMONII, ALE TAKŻE ODCZUWANIA MIŁOŚCI, SUKCESU.

REŻYSER STARAŁ SIĘ POKAZAĆ PRAGNIENIA NIEMOŻLIWE DO OSIĄGNIĘCIA, EMOCJONALNĄ PUSTKĘ, KTÓREJ CZŁOWIEK NIE JEST W STANIE NICZYM WYPEŁNIĆ.
ŚWIETNA SCENOGRAFIA UTRZYMANA W STYLU LAT 60-tych – WNĘTRZA; OLBRZYMI EKRAN NAŚLADUJĄCY TE Z AMERYKAŃSKICH KIN TYPU DRIVE-IN, WSPOMAGAJĄCY WIDZA W BLIŻSZYM ŚLEDZENIU PRZEŻYĆ POSTACI DRAMATU; STROJE AKTORÓW – TO ZASŁUGA MAŁGORZATY SZCZĘŚNIAK. WSPANIALE ODDAŁA KLIMAT HOLLYWOOD, A WARLIKOWSKI DOPEŁNIŁ CAŁOŚĆ ODNIESIENIAMI DO ZNANYCH FILMÓW.

W CZASIE PRZERWY ZESZLIŚMY Z DO CZĘŚCI FOYER, W KTÓREJ SERWOWANO NAPOJE I PRZEKĄSKI. PANI PRZED WEJŚCIEM SPRAWDZIŁA BILETY. WCHODZILIŚMY NIE SPIESZĄC SIĘ. PRAWIE OSTATNI. POCZĄTKOWO NIE BARDZO WIEDZIELIŚMY SKĄD MAMY WZIĄĆ TO, CO WIELE OSÓB JUŻ MIAŁO W RĘKACH. WRESZCIE OTRZYMALIŚMY PRZYSŁUGUJĄCE NAM LAMPKI SZAMPANA. ALE – CO WYWOŁAŁO NASZE ZDUMIENIE – ZAPYTANO CZY JUŻ NIE DOSTALIŚMY WCZEŚNIEJ KIELISZKA. OKAZAŁO SIĘ, ŻE NA STELAŻU W KĄCIE SALI SĄ TEŻ PRZEKĄSKI. JAK TYLKO JE DOSTRZEGŁAM, WZIĘŁAM NA WSZELKI WYPADEK I DLA PIETRUSZKI. I SŁUSZNIE, BO PO CHWILI ZORIENTOWALIŚMY SIĘ, ŻE WSZYSTKO JEST REGLAMENTOWANE. JEDNA OSOBA TO JEDNA PRZEKĄSKA I JEDNA LAMPKA SZAMPANA. PERSONEL GROŹNYM OKIEM KONTROLUJE CO DOSTAŁAŚ. BYŁO TO PO PROSTU NIE NA POZIOMIE.

PODCZAS DRUGIEJ PRZERWY OSWOILIŚMY SIĘ Z REAKCJĄ OBSŁUGI I OGRANICZONYM ZAKRESEM PRZEGRYZKI I ALKOHOLU.

PIETRUSZCE I MNIE, SPEKTAKL PODOBAŁ SIĘ BARDZO. WARLIKOWSKI – CO WIADOMO – JAKO REŻYSER JEST KONTROWERSYJNY.
UWSPÓŁCZEŚNIONA WERSJA OPOWIEŚCI KTÓRĄ ZREALIZOWAŁ, POKAZUJE BEZSKUTECZNE STARANIA CZŁOWIEKA O WYPEŁNIENIE PUSTKI UCZUCIOWEJ. JEGO UZALEŻNIENIA UNIEMOŻLIWIAJĄCE DOJŚCIE DO CELU.
SPEKTAKL MOŻE SIĘ PODOBAĆ LUB NIE. ALE MOIM ZDANIEM BUDZI REFLEKSJE.
CZY JEST TO OPOWIEŚĆ O MĘŻCZYŹNIE SKAZANYM NA BEZNADZIEJĄ POGOŃ ZA KOBIETĄ TAK JAK TO WIDZI WARLIKOWSKI? CZY MIŁOŚĆ JEST ZAWSZE NIEDOŚCIGŁA? CZY NASZE MARZENIA NIE MOGĄ BYĆ SPEŁNIONE – A WIĘC JESTEŚMY SKAZANI NA WIECZNE POSZUKIWANIE?
MOŻE TAK, MOŻE NIE, KAŻDY MUSI SAM TO ROZSTRZYGNĄĆ.

CIEKAWE JAK TO WIDZIAŁ E.T.A HOFFAMANN PISZĄC SWOJE OPOWIADANIE. CZY PRZEZ PRYZMAT SWOICH DOKONAŃ I SUKCESÓW, CZY NIEPOWODZEŃ I KRYTYKI.
SZTUKA POWINNA POBUDZAĆ DO DYSKUSJI, ZMUSZAĆ DO OCENY, NIE MOŻE BYĆ BEZBARWNA A JEJ ODBIORCY OBOJĘTNI, INACZEJ TWÓRCA NIE OSIĄGA CELU.

MNIE OSOBIŚCIE, MUZYCZNIE – OPOWIEŚCI HOFFMANA NIE ZACHWYCAJĄ. ALE NIE MOŻNA NIE DOCENIĆ PRACY DYRYGENTA ALAINA ALTINOGLU, SOLISTÓW ENEI SCALA, SIR WILLARDA WHITE, GÁBORA BRETZA.

 

OPEROWA GALA

 

KOLACJA SYLWESTROWA ODBYWAŁA SIĘ W SALI PRÓB CHÓRU, DO KTÓREJ TRZEBA BYŁO WSPIĄĆ SIĘ NA BODAJ CZWARTE PIĘTRO.

LOS POSADZIŁ NAS Z TRZEMA BELGIJSKIMI PARAMI. JEDNĄ Z ANTWERPII, I DWOMA SPOD BRUKSELI. OCZYWIŚCIE DO TEGO ABY SIĘ ZAZNAJOMIĆ POSŁUŻYŁO PODSTAWOWE PYTANIE: JAK PODOBAŁ SIĘ SPEKTAKL.
WARLIKOWSKI JEST DYSKUSYJNY, ALE LE MONNAIE TO JEGO SZCZĘŚLIWA OPERA. MIAŁ TU SUKCESY. I TAK STAŁO SIĘ TYM RAZEM. WSZYSTKIM PRZY STOLIKU SPEKTAKL BARDZO SIĘ PODOBAŁ, A MY BYLIŚMY DUMNI.
NIESTETY OD JAKIEGOŚ CZASU NASZ KRAJ NIE POZWALA NAM BYĆ Z NIEGO DUMNYMI, ALE TYM RAZEM BYLIŚMY USATYSFAKCJONOWANI I CIESZYLIŚMY SIĘ BARDZO.

NA STOLE, PRZY KAŻDYM TALERZU STAŁA, UMIESZCZONA W SPECJALNYM STOJAKU PRZEKĄSKA, W FORMIE TRZECH ROŻKÓW – TAKICH W JAKICH SIĘ JE LODY. ROŻKI NADZIANO RÓŻNEGO RODZAJU WYTRAWNYMI MUSAMI. ROBIŁY WRAŻENIE.

Z UWAGI NA TO, ŻE IMPREZA ODBYWAŁA SIĘ W SALI PRÓB CHÓRU, MENU MUSIAŁO ZOSTAĆ DOPASOWANE DO WARUNKÓW NIEMALŻE PIONIERSKICH. GOŚCIE MIELI DO DYSPOZYCJI TRZY BUFETY: MORSKI, MIĘSNY I WEGETARIAŃSKI.
MORSKI Z KREWETKAMI, OSTRYGAMI, PASZTETAMI RYBNYMI, MAŁŻAMI, CUDAMI MORSKIMI.
MIĘSNY CZYLI TATARY, SZYNKI, PASZTETY.
TRZECI SERY, TERINY, JARZYNY.
WSZYSTKO ŚWIETNIE I SMAKOWICIE WYGLĄDAŁO.

PO JEDZENIE TRZEBA BYŁO STAWAĆ W NIE DUŻEJ KOLEJCE. MNIE I PIETRUSZCE TO MENU ODPOWIADAŁO BARDZO. WINO NALEWANE BYŁO PRZEZ TE SAME PANIE, KTÓRE OBSŁUGIWAŁY NAS PODCZAS PRZERW. TERAZ NA SZCZĘŚCIE BYŁY ZNACZNIE MNIEJ SKĄPE.

KIEDY TYLKO NAPEŁNILIŚMY TALERZE SMAKOŁYKAMI POJAWIŁ SIĘ PRZY STOLIKU DYRYGENT ALAIN ALTINOGLU.
CZUŁ SIĘ GOSPODARZEM WIECZORU, PODCHODZIŁ DO KAŻDEGO STOLIKA WITAŁ SIĘ, ZAMIENIAŁ PARĘ SŁÓW. BARDZO TO BYŁO PRZYJEMNE. KIEDY SKOŃCZYŁ MÓWIĆ COŚ DO BELGÓW, PODERWALIŚMY SIĘ Z PIETRUSZKĄ OD STOLIKA MÓWIĄC SKĄD JESTEŚMY W DWÓCH JĘZYKACH NARAZ.
POGRATULOWALIŚMY SPEKTALU NO I OCZYWIŚCIE DUMA NAS ROZPIERAŁA. STWIERDZIŁAM Z NUTĄ PYCHY, ŻE JESTEŚMY JEDYNYMI POLAKAMI NA TEJ SALI.

DYRYGENT POSZEDŁ PEŁNIĆ OBOWIĄZKI PRZY INNYCH STOLIKACH.
JAKIEŻ BYŁO NASZE ZDZIWIENIE KIEDY PO JAKIMŚ CZASIE PRZEDSTAWIŁ NAM MŁODĄ DZIEWCZYNĘ W SZORTACH. POLKĘ, KTÓRA TAK JAK MY PRZYJECHAŁA SPECJALNIE NA TO PRZESTAWIENIE. TAK SIĘ KOŃCZY PYCHA, ALE POWSTAJE NOWA ZNAJOMOŚĆ.

Z WYBICIEM 12-tej WSZYSCY WSZYSTKIM SKŁADALI ŻYCZENIA. WYSZLIŚMY NA BALKON. SZTUCZNE OGNIE WZBIJAŁY SIĘ NAD BRUKSELĄ. ZAWSZE WZBUDZAJĄ RADOŚĆ, ZACHWYT, PODZIW DLA PRZERÓŻNYCH KOLOROWYCH WZORÓW WYBUCHAJĄCYCH NA NIEBIE.

KIEDY PRZYSZLIŚMY Z POWROTEM NA SALĘ LUDZIE GROMADZILI SIĘ WOKÓŁ FORTEPIANU.
DYRYGENT DOTKNĄŁ KLAWISZY.
PIERWSZE TAKTY I JUŻ WIADOMO BYŁO CO BĘDZIE GRANE. ARIA “PIJMY ZA ZDROWIE MIŁOŚCI “ Z PIERWSZEGO AKTU TRAVIATY. ZNAJDUJĄCY SIĘ NA SALI ŚPIEWACY, NIE POZOSTALI OBOJĘTNI. ZACZĘLI ŚPIEWAĆ.
TO BYŁ DOPIERO KONCERT NA JEDNĄ ARIĘ, COŚ WSPANIAŁEGO.
PEŁNA RADOŚCI ŻYCIA I NADZIEI ARIA, WPROWADZIŁA WSZYSTKICH W ZNAKOMITY NOWOROCZNY NASTRÓJ.

WRÓCILIŚMY DO STOLIKÓW, ZJEDLIŚMY JESZCZE CO NIECO Z POZOSTAŁYCH RESZTEK W BUFETACH, NAPILIŚMY SIĘ WINA. WŁĄCZONO MUZYKĘ. PO CHWILI ZACZĘŁA ONA DOCIERAĆ DO LUDZI. GOŚCIE PRZY STOŁACH ZACZĘLI PODRYGIWAĆ.

.

20200101.ilustracja-do-bloga.zwiedzacze.pl.1400x600
BRUKSELLA – FRAGMENT NOWOROCZNEJ GALI W LA MONNAIE DE MUNT.

.

SALA NIE BYŁA DOSTOSOWANA DO HOŁUBCÓW, ALE NIKOMU TO NIE PRZESZKADZAŁO. SPONTANICZNIE ZACZĘTO WSTAWAĆ OD STOLIKÓW I PO CHWILI UTWORZONO TANECZNY WĄŻ PRZEŚLIZGUJĄCY SIĘ MIĘDZY STOŁAMI. WĘŻOWE SZALEŃSTWO TRWAŁO DOBRE KILKANŚCIE MINUT. SKOŃCZYŁO SIĘ NA MAŁEJ PRZESTRZENI MIĘDZY BUFETAMI A STOLIKAMI – SŁUŻĄCEJ W TYM MOMENCIE JAKO PARKIET. WSZYSCY TAŃCZYLI DALEJ.

WŁOSKI TENOR, ODTWÓRCA GŁÓWNEJ ROLI PLĄSAŁ W WĘŻU Z INNYMI, PODOBNIE JAK RESZTA WYKONAWCÓW ZE SWOIMI PARTNERAMI. CHYBA BYŁ Z CAŁĄ RODZINĄ, BO PRZEDSTAWIŁ MI SWOJĄ MŁODĄ SIOSTRZENICĘ. DOSTALIŚMY TEŻ ZAPROSZENIE NA SPEKTAKL OPEROWY OD PANI, KTÓRA OKAZAŁA SIĘ BYĆ ŚPIEWACZKĄ Z PÓŁNOCY WŁOCH. BAWILIŚMY ŚWIETNIE.

BUFETY ZAMKNĘŁY SWOJĄ DZIAŁALNOŚĆ OKOŁO 1:00 W NOCY. POTEM SERWOWANO CIASTECZKA, KAWĘ W TERMOSACH NO I WINO NA PROWIZORYCZNYM BUFECIE, CZYLI STOLE PRZYKRYTYM BIAŁYM OBRUSEM,

PODOBNIE JAK KOPCIUSZEK, PRZED 2:00 W NOCY CHYŁKIEM OPUŚCILIŚMY BAL. Z CAŁKIEM PROZAICZNEGO POWODU. METRO, ZGODNIE Z ZAPOWIEDZIĄ OD PÓŁNOCY DARMOWE, KOŃCZYŁO JEŹDZIĆ O 2:00. BRAMKI NA PERONY STAŁY OTWOREM. OSTATNIM POCIĄGIEM DOJECHALIŚMY DO DOMU.

PRZEŻYLIŚMY BARDZO BOGATY DZIEŃ SYLWESTROWY. MNÓSTWO WRAŻEŃ ARTYSTYCZNYCH, PRZEŻYĆ, EMOCJI, ŁĄCZNIE Z GROZĄ UTRATY PIERWSZEGO AKTU.
MIELIŚMY NAPRAWDĘ WSPANIAŁY DZIEŃ.

.

>     ZOBACZ FOTY     <

.

.–

Komentarze

Dodaj komentarz