05.02.2016 – MUMBAI (BOMBAJ) I UDAJPUR

.
W BOMBAJU PO WYJŚCIU Z SAMOLOTU PIETRUSZKA ZACZĄŁ SZUKAĆ TELEFONU. NIE MÓGŁ GO ZNALEŹĆ, WIĘC W PANICE POBIEGŁ POWROTEM DO SAMOLOTU. WIDZIAŁAM, JAK WRACA BEZ TELEFONU ALE NAGLE DOZNAŁ OBJAWIENIA ZATRZYMAŁ SIĘ I ZZA PAZUCHY WYCIĄGNĄŁ SWOJĄ TAJNĄ TOREBECZKĘ W KTÓREJ JAK SIĘ OKAZAŁO DOŚĆ NIETYPOWO SCHOWAŁ TELEFON. SZLIŚMY DO ODPRAWY PO DRODZE KORZYSTAJĄC Z TOALETY. MIAŁAM W RĘKU PUSTE OPAKOWANIE PO WODZIE MINERALNEJ I BOARDING Z KWITKIEM NADANIA BAGAŻU. OBIE RZECZY WRZUCIŁAM PO DRODZE DO KOSZA.
STANĘLIŚMY W KOLEJCE DO KONTROLI PASZPORTOWO WIZOWEJ. MIELIŚMY E-VISĘ. ZROBIONO NAM ZDJĘCIE, POBRANO ODCISKI PALCÓW, KTÓRE W MOIM PRZYPADKU NIE CHCIAŁY SIĘ ODCISNĄĆ. INNI TEŻ MIELI PROBLEM.

STOJĄC W KOLEJCE PIETRUSZKA SPYTAŁ: “…GDZIE MASZ BORDING, BO CELNIK O NIEGO PYTA ?…” WTEDY UŚWIADAMIAM SOBIE, ŻE GO WYRZUCIŁAM. MOŻE MIAŁAM SZANSĘ, BO MOGŁAM SIĘ JESZCZE DO TEGO KOSZA WRÓCIĆ.

DOŚĆ DŁUGO TO WSZYSTKO TRWAŁO. KIEDY PODESZLIŚMY DO TAŚMY BAGAŻOWEJ WIELE BAGAŻY ZOSTAŁO JUŻ ZABRANYCH. STOIMY, CZEKAMY A TU BAGAŻU JAK NIE TAK NIE MA. NA TAŚMIE JUŻ NIC NIE ZOSTAŁO. POZA NAMI CZEKA JESZCZE PARĘ OSÓB, POLACY. ONI TEŻ LECIELI Z WARSZAWY. WTEDY UŚWIADOMIŁAM SOBIE, ŻE TO JEST NAJGORSZY SCENARIUSZ JAKI MÓGŁ SIĘ ZDARZYĆ. BRAK BAGAŻU I BRAK DOWODU JEGO NADANIA. NOGI SIĘ PODE MNĄ UGIĘŁY. BYŁAM TAK ZDENERWOWANA, ŻE NIE MOGŁAM ODDYCHAĆ.

CAŁĄ GRUPĄ POSZLIŚMY DO TURECKICH LINII Z REKLAMACJĄ.
PRACOWNICY TURKISH AIR LINES NIE BYLI ZASKOCZENI BRAKIEM NASZEGO BAGAŻU. MIAŁAM ODCZUCIE JAKBY ONI MIELI INFORMACJĘ, ŻE BAGAŻ LECĄCY Z WARSZAWY NIE ZOSTAŁ PRZEŁADOWANY W ISTAMBULE.
ROZPOCZĘŁY SIĘ FORMALNOŚCI, PODCZAS KTÓRYCH UMIERAŁAM Z NERWÓW. NA MOJE SZCZĘŚCIE, PO PARU DĄSACH DOTYCZĄCYCH BRAKU DOWODU NADANIA BAGAŻU, PRACOWNIK LINII, NA UWAGĘ PIETRUSZKI, ŻE BAGAŻ MUSI BYĆ W SYSTEMIE SKORO ZOSTAŁ NADANY NA OKREŚLONE NAZWISKO W OKREŚLONYM MIEJSCU, ZNALAZŁ NASZĄ TORBĘ W SYSTEMIE. SPORZĄDZIŁ ODPOWIEDNI PROTOKÓŁ. NIE POZOSTAWIŁ NAM ZŁUDZEŃ, CO DO EWENTUALNEJ DATY OTRZYMANIA BAGAŻU. JAKO REALNY TERMIN PODAŁ 8, 9 LUTY. PODALIŚMY WIĘC ADRES HOSTELU, KTÓRY MIELIŚMY ZAREZERWOWANY W JAISALMERZE.

NASTĘPNIE ZOSTALIŚMY PRZEPROWADZENI, PRZEZ PRACOWNIKA LINII, PRZEZ KONTROLĘ BAGAŻOWĄ I SKIEROWANI DO PUNKTÓW ODPRAWY WEWNĘTRZNYCH INDYJSKICH LINII LOTNICZYCH. INFORMACJE PRZY STANOWISKACH ODPRAW MÓWIŁY, ŻE NIE WOLNO W BAGAŻU PODRĘCZNYM PRZEWOZIĆ ŻADNYCH ALKOHOLI. NADALIŚMY WIĘC, KU ZADZIWIENIU CELNIKA NASZ MAŁY PLECAK Z ALKOHOLEM JAKO BAGAŻ GŁÓWNY.
POSZLIŚMY NA HERBATĘ DO POCZEKALNI, SKĄD ODCHODZIŁY AUTOBUSY DO TERMINALI POSZCZEGÓLNYCH LINII WEWNĘTRZNYCH. POCZEKALNIA, PRZESTRONNA. MOŻNA PODŁĄCZYĆ KOMPUTER, NAŁADOWAĆ TELEFON. MIELIŚMY PERSPEKTYWĘ   PAROGODZINNEGO CZEKANIA NA NASZ SAMOLOT DO UDAJPURU . NIE SPIESZYLIŚMY SIĘ WIEC Z WSIADANIEM DO AUTOBUSU, KTÓRY MIAŁ NAS ZAWIEŚĆ DO KONKRETNEGO WEJŚCIA DO SAMOLOTU, BO BALIŚMY SIĘ, ŻE TAM NIE BĘDZIE ŻADNYCH UDOGODNIEŃ, BARU.

POMYŚLAŁAM WTEDY, ŻE MOŻE JAKIŚ LEKARZ NA LOTNISKU POWINIEN MNIE ZAOPATRZYĆ W LEKI, KTÓRE BIORĘ, A KTÓRE BYŁY W BAGAŻU. ZACZĘLIŚMY PYTAĆ O LEKARZA, ALE NIE MOGLIŚMY WRÓCIĆ NA TĘ CZĘŚĆ LOTNISKA, NA KTÓREJ JEST PUNKT MEDYCZNY. ODESŁANO NAS DO INFORMACJI GDZIE  POWIEDZIELIŚMY, O CO CHODZI. KAZANO NAM POCZEKAĆ. PO OKOŁO 10-15  MINUTACH POJAWIŁA SIĘ PANI DOKTOR I CHYBA SANITARIUSZ, Z WALIZKĄ, TAKĄ JAK MAJĄ U NAS RATOWNICY MEDYCZNI. ZACZĘLIŚMY KOLEJNY RAZ WYJAŚNIAĆ, O CO CHODZI. ZMIERZONO MI CIŚNIENIE, BYŁO WYSOKIE. PODAŁAM NAZWĘ LEKU, KTÓRY BIORĘ. LEK, BEZ TRUDU, ZOSTAŁ ODSZUKANY W KOMÓRKOWYM INTERNECIE PRZEZ LEKARKĘ. Z DRUGIM BYŁY LEKKIE PROBLEMY. PANI DOKTOR SUGEROWAŁA NAWET TELEFON DO LEKARZA W POLSCE PO TO, BY MOGŁA WYSTAWIĆ RECEPTĘ, CO WYDAWAŁO MI SIĘ MIMO JEJ DOBRYCH CHĘCI ABSURDEM.
W KOŃCU DOSTAŁAM POLECENIE WYDANIA LEKU W APTECE ZNAJDUJĄCEJ SIĘ NA IV PIĘTRZE LOTNISKA.

OKAZAŁO SIĘ WÓWCZAS, ŻE SAMOLOTY AIR INDIA ODLATUJĄ Z TEGO SAMEGO TERMINALU, Z IV PIĘTRA. INNE LINIE WEWNĘTRZNE ODLATUJĄ Z TERMINALU NR 2, DO KTÓREGO JEŹDZI, CO 20-30 MINUT AUTOBUS. GDYBY NIE TO BADANIE POJECHALIBYŚMY DO INNEGO TERMINALU. DOTARLIŚMY NA WSKAZANY POZIOM BUDYNKU WINDĄ. PRZED WEJŚCIEM DO BUDYNKU ZNAJDOWAŁ SIĘ BURGER KING ORAZ MAŁY HINDUSKI BAR Z NAPOJAMI I KANAPKAMI. BYŁO BARDZO CIEPŁO.
PO OPOWIEDZENIU SIĘ FUNKCJONARIUSZOWI STOJĄCEMU PRZY WEJŚCIU DO HALI LOTNISKA, POKAZANIU BILETU I PASZPORTU ZOSTALIŚMY WPUSZCZENI DO ŚRODKA.
ZNALEŹLIŚMY APTEKĘ I BEZ PROBLEMÓW ZREALIZOWALIŚMY RECEPTĘ, ACZKOLWIEK Z WYSTAWIENIEM RACHUNKU BYŁ MAŁY PROBLEM.

 

MUMBAJ - CZEKAJĄC NA LOT ...
MUMBAI – CZEKAJĄC NA LOT …

.

LOTNISKO JEST PRZESTRONNE. MOŻNA  PODŁĄCZYĆ TELEFON CZY KOMPUTER W WIELU MIEJSCACH. SPECJALNIE CIEKAWYCH SKLEPÓW NIE MA. POSPACEROWALIŚMY TROCHĘ I ZNUŻENI USIEDLIŚMY W WYGODNYCH FOTELACH. OCZY NAM SIĘ KLEIŁY ZE ZMĘCZENIA.
SAMOLOT DO UDAJPURU BYŁ SPÓŹNIONY. NIE ZROBIŁO TO JUŻ  NA NAS WRAŻENIA.
W KOŃCU DOLECIELIŚMY DO NASZEGO PIERWSZEGO PRZYSTANKU PODRÓŻY.

NA LOTNISKU FUNKCJONOWAŁ SYSTEM PREPAID TAXI. JEST ON MIMO WSZYSTKO DYSKUSYJNY, JEŻELI CHODZI O CENĘ USŁUG. POSTANOWILIŚMY WZIĄĆ JEDNĄ Z TAKSÓWEK STOJĄCYCH PRZED LOTNISKIEM I PO KRÓTKICH NEGOCJACJACH WZIĘLIŚMY TAXI TAŃSZĄ OD CENY TAXI PREPAID.

NASZ JAGAT GEST HOUSE, MOIM ZDANIEM OKAZAŁ SIĘ BYĆ PRZEREKLAMOWANY. POKÓJ Z DWOMA DWUOSOBOWYMI ŁÓŻKAMI STOJĄCYMI JEDNO ZA DRUGIM, NIE POZOSTAWIAŁ ANI MIEJSCA NA BAGAŻ ANI NA COŚ, NA CZYM BAGAŻ MOŻNA BY POSTAWIĆ. MIĘDZY ŁÓŻKAMI A ŚCIANĄ BYŁO TYLKO PRZEJŚCIE. PRZEŚCIERADŁO I KOCE SPRAWIAŁY WRAŻENIE BRUDNYCH. POSZEWKI NA KOC NIE BYŁO. PAPIER TOALETOWY TRZEBA BYŁO KUPIĆ U WŁAŚCICIELA. PRZEDE WSZYSTKIM JEDNAK WODA BYŁA ZIMNA MIMO ZAPEWNIEŃ, ŻE  BĘDZIE CIEPŁA. SAM WŁAŚCICIEL MOŻE I BYŁ MIŁY, CHCIAŁ BYĆ TEŻ POMOCNY PRZY ZAKUPIE BILETÓW NA DALSZĄ JAZDĘ, ALE CO Z TEGO …?

NASZ DOBYTEK OBEJMOWAŁ POZA METAXĄ, PACZKĘ CHUSTECZEK DO ZMYWANIA BUZI, ORAZ JEDNĄ SZCZOTECZKĘ DO ZĘBÓW I KAWAŁEK MYDŁA, KTÓRE RANO WŁOŻYŁAM  DO PLECAKA, ABY MIEĆ, CZYM MYĆ RĘCE. NIGDY NIE PODEJRZEWAŁAM, ŻE MOŻNA SIĘ TAK UCIESZYĆ Z KAWAŁKA MYDŁA.

ZMROK ZAPADAŁ, KIEDY POSZLIŚMY SIĘ PRZEJŚĆ. KRĘTYMI ULICZKAMI DOSZLIŚMY NAD JEZIORO, A POTEM SCHODAMI NA SAM BRZEG. BUDYNKI ODBIJAŁY W WODZIE ŚWIATŁO ZE SWOICH  POMIESZCZEŃ. PIĘKNY WIDOK.

POTEM POSZLIŚMY W DRUGĄ STRONĘ. MIJALIŚMY SKLEPIKI, MAŁĄ GALERIĘ SZTUKI PROWADZONĄ PRZEZ WNUKA BARDZO ZNANEGO ARTYSTY W UDAPJURZE – PRZYNAJMNIEJ TAK ZAPEWNIAŁY OPISY, RESTAURACJE, BIURA TURYSTYCZNE. ZATOCZYLIŚMY KOŁO WRACAJĄC DO HOSTELU. MUSIELIŚMY SIĘ DOWIEDZIEĆ CZY WŁAŚCICIEL KUPIŁ DLA NAS BILETY NA AUTOBUS DO JAISALMERU NA NASTĘPNY DZIEŃ.

POLECANĄ TRASĄ DO JAISALMERU JEST JAZDA PRZEZ DŻODHPUR (JODHPUR). DLA MNIE BYŁA TO OKRĘŻNA DROGA. Z MAPY WYNIKA, ŻE JAISALMER JEST BARDZIEJ WYSUNIĘTY NA ZACHÓD. TYLKO KILKA BLOGÓW PRZYWOŁYWAŁO MOŻLIWOŚĆ JAZDY AUTOBUSEM DO JAISALMERU. NIE MOGŁAM W INTERNECIE ZNALEŹĆ BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWYCH INFORMACJI. W UDAJPURZE JEST SZEREG AGENCJI TURYSTYCZNYCH PROPONUJĄCYCH PRZEJAZDY AUTOBUSEM NA TEJ TRASIE. WSTĘPOWALIŚMY DO NICH, PYTAJĄC O CENY I STANDARD AUTOBUSU. CENY OSCYLOWAŁY W GRANICACH KWOTY 720-750 RUPII OD OSOBY ZA MIEJSCE  TYPU SLEEPER, CZYLI LEŻĄCE.
WŁAŚCICIEL NASZEGO HOSTELU KUPIŁ DLA NAS BILETY ZA 720  RUPII OD OSOBY.

ZAPROWADZIŁ NAS TAKŻE NA KOLACJĘ DO RESTAURACJI, KTÓRĄ NAM POLECIŁ. NA PEWNO MA JAKIŚ PROCENT Z DOPROWADZONEGO KLIENTA. RESTAURACJA MIEŚCIŁA SIĘ NA DACHU BUDYNKU NIEDALEKO HOSTELU. ROZCIĄGAJĄCY SIĘ WIDOK BYŁ PIĘKNY. SCENERIA ORIENTALNA. TO NASZA PIERWSZA KOLACJA W INDIACH. BYLIŚMY JEDYNYMI GOŚĆMI W RESTAURACJI. ZACZĘLIŚMY ZAMAWIAĆ, DOPYTUJĄC KELNERA O OBCO BRZMIĄCE NAZWY POTRAW. OCZYWIŚCIE ZASZALELIŚMY ZAMAWIAJĄC WIĘCEJ NIŻ MOGLIBYŚMY ZJEŚĆ. CHWALILIŚMY WSZYSTKO, BO BYŁO BARDZO DOBRE.
Z ŻALEM PATRZYLIŚMY NA POZOSTAWIONE JEDZENIE I NIEŚMIAŁO ZAPYTALIŚMY, CZY MOŻEMY TO DOSTAĆ NA WYNOS. TO CZEGO NIE ZJEDLIŚMY BEZ PROBLEMÓW ZOSTAŁO ZAPAKOWANE W PORZĄDNE PUDEŁECZKA I SIATKI.

W HOSTELU URACZYLIŚMY SIĘ METAXĄ I JAKOŚ PRZETRWALIŚMY NOC. NAJBARDZIEJ DAŁ SIĘ WE ZNAKI BRAK CIEPŁEJ WODY.

.

► ZOBACZ FOTY ◀︎

.

Komentarze

Dodaj komentarz