.
WCZESNYM RANKIEM, KIEDY DŻUNGLA OTWIERAŁA ZASPANE OCZĘTA BYLIŚMY NA NOGACH. O 6:00 SIEDZIELIŚMY W ŁODZI Z PRZEWODNIKIEM I STERNIKIEM. PORANNA WYPRAWA MA NA CELU POKAZANIE BUDZĄCEJ SIĘ BORNEAŃSKIEJ FAUNY. OGLĄDAĆ MOŻNA OCZYWIŚCIE TO, NA CO TRAFIMY. A WŁAŚCIWIE TO, CO NAM POKAŻE NASZ PRZEWODNIK. IM LEPSZY, TYM WIĘCEJ ZOBACZYMY.
NASZ UMOŻLIWIŁ NAM OGLĄDNIĘCIE KILKU RODZAI MAŁP I KILKANAŚCIE GATUNKÓW PTAKÓW, W TYM KILKA ORŁÓW. WYPRAWA TRWAŁA PONAD 90 min.
WRÓCIWSZY TROCHĘ SIĘ OPORZĄDZILIŚMY I POSZLIŚMY NA ŚNIADANIE. PRZEZ CHWILĘ USIŁOWALIŚMY POŁĄCZYĆ SIĘ ZE ŚWIATEM. NIESTETY NET BYŁ NIEDOSTĘPNY.
O 10:00 MIELIŚMY KOLEJNĄ WYPRAWĘ DO TUTEJSZEGO LASU. TYM RAZEM PRZEDZIERALIŚMY SIĘ PRZEZ GĄSZCZ I LEKKO BAGIENNE PODŁOŻE, POZNAJĄC KILKA TAJNIKÓW DŻUNGLI. OKOŁO 45 min
TA WYCIECZKA DLA MNIE BYŁA NAJMNIEJ CIEKAWA. MOŻE DLATEGO, ŻE SPOTKALIŚMY JEDYNIE CIEŃ DZIKIEJ ŚWINI PRZEMYKAJĄCEJ GDZIEŚ W KRZAKACH. PRZEWODNIK POKAZAŁ NAM TEŻ KILKA CIEKAWYCH ROŚLIN.
PO POWROCIE, JUŻ NA PRZYSTANI ROZLEGŁ SIĘ NAGLE PRZERAŹLIWY WRZASK WOMBATA. NIE WIEDZIEĆ CZEMU NIE CHCIAŁ POZWOLIĆ MAŁEJ PIJAWCE POŻYWIĆ SIĘ JEGO KRWIĄ. MUSIAŁEM ZRZUCIĆ STWORA, CO TEŻ ZROBIŁEM WYPRÓBOWUJĄC WCZEŚNIEJSZE RADY PRZEWODNIKA. I TAK TO, BIEDNA WYGŁODZONA PIJAWECZKA DALEJ POZOSTAŁA GŁODNA …
PO TAKIM PORANNO-PRZEDPOŁUDNIOWYM SPACERZE PO DŻUNGLI NASTAŁ CZAS NA NORMALNE PRZEJŚCIE SIĘ DROGAMI, UŻYWANYMI PRZEZ TUBYLCÓW. POSZLIŚMY W KIERUNKU PRZECIWNYM DO NASZEGO PRZYJAZDU. MINĄWSZY SZKOŁĘ, MAŁY CMENTARZYK MUZUŁMAŃSKI ORAZ KILKA MOCNO ZAPYZIAŁYCH SKLEPÓW. SĄ TO PRZEROBIONE NA PUNKTY SPRZEDAŻY POKOJE WEJŚCIOWE DO DOMÓW. WYBÓR PRAWIE ŻADEN, ALE LEPSZY RYDZ NIŻ NIC …
.
DOSZLIŚMY DO WNIOSKU, ŻE WARTO SPRÓBOWAĆ SPRZEDAWANYCH TU NA KAŻDYM KROKU MAŁYCH BANANÓW I WRACAJĄC Z PRZECHADZKI NABYLIŚMY TAKIE W SKLEPIKU KOŁO DUŻEJ KLINIKI. ZA DWA RM-y DOSTALIŚMY KIŚCIE 36 OWOCÓW.
WRÓCILIŚMY DO „RESORTU” BY O 16:00 WZIĄĆ UDZIAŁ W KOLEJNEJ, CHYBA NAJLEPSZEJ WYPRAWIE ŁODZIĄ PO BRZEGACH DŻUNGLI.
TYM RAZEM BYŁO NAS WIĘCEJ.
.
NASZ PRZEWODNIK ZACZĄŁ OD POKAZANIA PONOWNIE KILKU RZADKICH GATUNKÓW PTAKÓW, KILKU STAD MAŁPISZONÓW I NA DESER, DŁUGO PRZEZ WSZYSTKICH OCZEKIWANE SŁONIE. NIELICHE STADKO. CO NAJMNIEJ TUZIN. MAŁE I DUŻE. MAŁE W SENSIE NIEDUŻEGO WZROSTU. TO tzw. SŁONIE PIGMEJSKIE, ŻYJĄCE TYLKO NA BORNEO. WIEŚĆ O SŁONIACH BUSZUJĄCYCH TUŻ NA BRZEGU RZEKI ROZESZŁA SIĘ NATYCHMIAST PO OKOLICY I WSZYSCY PRZEWODNICY ZE SWOIMI GRUPAMI TURYSTÓW RZĄDNYCH WIDOKU SŁONI KRASNOLUDKÓW WYPŁYNĘLI JAKBY Z ODMĘTÓW WODNYCH.
PODZIWIALIŚMY TE PIĘKNE ZWIERZĘTA ŻYJĄCE FAKTYCZNIE NA WOLNOŚCI PRZEZ PRAWIE GODZINĘ.
FAJNE PRZEŻYCIE.
PO POWROCIE WSPÓLNIE Z DWOMA INNYMI PARAMI ZASIEDLIŚMY DO KOLACJI, DZIELĄC SIĘ PRZY OKAZJI SPOSTRZEŻENIAMI Z DOTYCHCZASOWEJ PODRÓŻY PO BORNEO.
.
CZEKAŁA NAS JESZCZE JEDNA, TYM RAZEM WIECZORNA WYPRAWA DO DŻUNGLI.
POPŁYNĘLIŚMY ŁÓDKĄ. POCZĄTKOWO NIC NIE MOŻNA BYŁO ZOBACZYĆ W GWAŁTOWNIE ZAPADAJĄCYM MROKU. WKRÓTCE JEDNAK NASZ NIEOCENIONY PRZEWODNIK (SUKO) ZACZĄŁ NAM POKAZYWAĆ SPOSTRZEŻONE PRZEZ SIEBIE W CIEMNOŚCIACH STWORZENIA. RAZ BYŁ TO MALUTKI KROKODYL, INNYM RAZEM ŚPIĄCY PTAK LUB MAŁPY.
UWAŻAM TEN PUNKT PROGRAMU ZA SŁABY.
KOLACJĘ ZJEDLIŚMY W TOWARZYSTWIE LUDZI POZNANYCH NA ŁÓDCE.
WIECZÓR ZAKOŃCZYŁA WSPÓLNA WYPRAWA CAŁEJ NASZEJ WŁAŚNIE POZNANEJ TEGO DNIA GRUPY GLOBTROTERÓW DO ODLEGŁEJ O KILOMETR „RESTAURACJI” – JADŁODAJNI PRZYDOMOWEJ”, W KTÓREJ PIES ZWĘDZIŁ MI POPRZEDNIEGO WIECZORU MÓJ STARY, ROZPADAJĄCY SIĘ BUT.
NASZA MIESZANA, POLSKO-POŁUDNIOWO-AFRYKAŃSKO-SZWEDZKA I NA DODATEK SZWAJCARSKA GRUPA RACZYŁA SIĘ NIEALKOHOLOWYMI DRINKAMI OPOWIADAJĄC SOBIE RÓŻNE RZECZY. NA CAŁE SZCZĘŚCIE MIELI TUTAJ WODĘ SODOWĄ, KTÓRĄ NAMIĘTNIE PIJEMY.
🙁 UWAGA !!! DOSTĘP DO JAKIEGOKOLWIEK ALKOHOLU W TEJ OKOLICY NIE ISTNIEJE. WOKÓŁ MIESZKAJĄ PRAKTYCZNIE SAMI MUZUŁMANIE. NIE MA MOŻLIWOŚCI KUPIENIA NAWET PIWA. JEŚLI CHCESZ SIĘ CIESZYĆ CZYMKOLWIEK ALKOHOLIZOWANYM PRZYWIEŹ ZE SOBĄ GŁÓWNY SKŁADNIK…
.
.
.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.